Słowo zaskoczenie odmieniane jest przez wszystkie przypadki kiedy Kazimierz Moskal desygnuje swoją “jedenastkę” do gry. Ostatnio, w meczu z Resovią szkoleniowiec łodzian dosyć niespodziewanie wystawił od pierwszych minut Damiana Nowackiego, dla którego był to pierwszy mecz w tym sezonie.
– Dzisiaj na odprawie przedmeczowej dowiedziałem się, że zagram. Staram się w każdym treningu pokazywać 100 proc. swoich umiejętności. Wiadomo, że jest końcówka rundy i dopiero teraz udało się wywalczyć miejsce w składzie, ale jestem pokorną osobą i pamiętam, co było dwa lata temu i w jakim miejscu się znajdowałem. Z cierpliwością, z pokorą, nie zawieszając głowy w dół, tylko czekając na swoją szansę, pokazałem swoje miejsce w szeregu i że trener może na mnie liczyć. Jestem gotowy w każdej sytuacji wyjść na boisko i dać z siebie 100 proc – mówił po meczu Nowacki.
Czytaj także: Gra miejska z legendarnym ełkaesiakiem.
Ełkaesiacy nie przegrali od początku września, mają za sobą siedem meczów bez porażki, więc korekty w składzie, których Moskal dokonuje są skuteczne. Szkoleniowiec w mocnych słowach postanowił odnieść się do swoich wyborów personlanych.
– Przyszedł czas żeby się do tego odnieść. Ciągle czytam, słyszę komentarze o zaskoczeniu. Wszyscy mogą komentować i wypowiadać się, na każdy temat. W Polsce wielu ludzi zna się na wszystkim. W tym wszystkim zapominamy po co jest trener. Po to się go zatrudnia, żeby odpowiadał za zespół i nim zarządzał. Czasami mam wrażenie, że jak to mówił kiedyś Michał Probierz “traktujecie nas jak idiotów”. Wszyscy popełniamy błędy, jesteśmy takimi samymi ludźmi jak lekarze, kierowcy, budowlańcy. Po to jestem w ŁKS-ie, żebym decydował o tym jak będzie wyglądał skład, jak będzie grała drużyna. Potem nie odpowiada za to prezes, dyrektor sportowy, właściciel klubu, czy dziennikarze tylko ja. Każdy ma inne pomysły na to kto ma grać i jak ma grać, ale od tego jest trener. My nie jesteśmy idiotami, którzy sadzają na ławce najlepszego zawodnika, bo mamy takie widzimisię. Skoro tak postanowiliśmy to znaczy, że mamy powody. To nie jest tak, że wybierając skład bierzemy go na podstawie biorytmów, fazy księżyca, czy losujemy karteczki z nazwiskami z kapelusza. Bierzemy pod uwagę jak zawodnicy wyglądają w treningu, co może wydarzyć się w meczu. Tu nie chodzi o to, żeby zaskakiwać dziennikarzy i kibiców, tylko żeby wybrać jak najlepszy skład na następny mecz i tym się kierujemy. Ja później odpowiadam za wynik. Nawet jeżeli popełnię błąd, to jest to tylko moja wina. Czy z Arką będą jakieś niespodzianki? To zależy od tego jak sytuacja będzie wyglądała na sobotnim treningu. Dobrze wiemy, że w 24 godziny może wydarzyć się coś, co zmieni koncepcję na następny mecz – wyjaśnił Moskal.