Przegrany mecz z Górnikiem Łęczna udowodnił, że w składzie ŁKS-u potrzebny jest zawodnik, który w razie potrzeby będzie gotowy zająć miejsce Łukasza Sekulskiego czy Samu Corrala. Czy zimą przy al. Unii pojawi się trzecia „dziewiątka”?
W poprzednim sezonie przez kadrę ŁKS-u przewinęło się łącznie co najmniej pięciu graczy, którzy z powodzeniem mogli grać w pierwszej linii. Jesienią Łukaszowi Sekulskiemu towarzyszyli Rafał Kujawa i wszechstronny Patryk Bryła. Wiosną pierwszy odszedł do Termaliki, drugi grywał głównie w rezerwach, a ich miejsce zajęli ściągnięty z CF Talavera Samu Corral oraz sprowadzony z GKS-u Jastrzębie Jakub Wróbel.
Pomimo tego, że w taktyce stosowanej zarówno przez Moskala, jak i Stawowego jest miejsce tylko dla jednego napastnika, obecny szkoleniowiec Zagłębia Sosnowiec dawał w drugiej części sezonu okazję do gry i Wróblowi (14 meczów, 763 minuty), i Corralowi (12 meczów, 654 minuty), i Sekulskiemu (9 meczów, 271 minut). Cała trójka marnie mu się za to zaufanie odwdzięczała – fakt, że w trzynastu meczach ligowej jesieni trzej napastnicy ŁKS-u zaliczyli łącznie cztery bramki i jedną asystę nawet po upływie kilku miesięcy robi przygnębiające wrażenie.
Po odejściu Wróbla do Stali Mielec wydawało się, że Krzysztof Przytuła będzie chciał zachować szerokie pole manewru, jakie trener Stawowy miał przy wyborze „dziewiątki” i poszuka następcy byłego gracza GKS-u Jastrzębie. Dyrektor sportowy ŁKS-u postanowił inaczej i trzecim napastnikiem ŁKS-u został przeniesiony z ŁKS II 19-letni Dariusz Gmosiński.
W tym sezonie statystyki ełkaesiackich napastników są oczywiście dużo lepsze niż w ubiegłym roku, lecz, co ciekawe trener Wojciech Stawowy wciąż sprawiedliwie rozdziela minuty między swoich snajperów. Szkoleniowiec łodzian wyraźnie preferuje Corrala, jednak wciąż unika jednoznacznego wskazania swoimi wyborami „numeru jeden” na tej pozycji. Do starcia w Łęcznej zarówno Corral (13 meczów, 8 w pierwszej jedenastce, 929 minut), jak i Sekulski (13 meczów, 5 w pierwszej jedenastce, 512 minut) pojawiali się na boisku w każdym meczu ŁKS-u.
W meczu z Górnikiem ŁKS musiał sobie radzić zarówno bez Corrala (był kontuzjowany), jak i Sekulskiego (na konferencji prasowej Stawowy tłumaczył powody jego nieobecności w taki sposób, że w zasadzie nie bardzo wiadomo, czy powodem jego absencji była „inna koncepcja, która wynikała z analizy sytuacji w zespole”, czy „jego lekkie problemy żołądkowe”). W tej kryzysowej sytuacji okazało się, że na półmetku sezonu Stawowy nie darzy Gmosińskiego na tyle dużym zaufaniem, by włączyć go choćby do kadry meczowej („Chciałem postawić na zawodników bardziej ogranych, jeśli chodzi o piłkę seniorską i rozgrywki pierwszoligowe” – tłumaczył).
W rezultacie ŁKS musiał sobie radzić bez nominalnego napastnika, próbując gry z fałszywą dziewiątką – w tej roli występowali rotacyjnie Pirulo, Nawotka i Sajdak. Stawowy po meczu podkreślił, że problemy ŁKS-u ze stwarzaniem sytuacji podbramkowych nie wynikały jego zdaniem z braku napastnika, ale jednocześnie przyznał otwarcie, że „brakowało klasycznego układu z Samu Corralem czy Łukaszem Sekulskim”.
Czy w tej sytuacji Krzysztof Przytuła zdecyduje się na uzupełnienie zimą kadry łodzian o trzeciego napastnika, który z miejsca będzie gotowy do nawiązania walki o miejsce w pierwszym składzie? Z jednej strony Sekulski czy Corral nie dawali w tym sezonie powodów ku temu, by wątpić w ich możliwości, ale z drugiej mecz z Górnikiem Łęczna aż nazbyt wyraźnie pokazał, że większa konkurencja na tej pozycji jest w ŁKS-ie potrzebna.
fot. Marian Zubrzycki