Po 3 kolejkach ligowych PGE Skra Bełchatów i Trefl Sopot miały na swoim koncie taki sam dorobek punktowy. Minimalnie wyżej w tabeli PlusLigi sklasyfikowani byli goście, ale na realną ocenę potencjału i możliwości obu zespołu jest jeszcze zdecydowanie za wcześnie, więc kibice, którzy wybrali się tego dnia do Hali Energii mogli spodziewać się dużych emocji. Tym bardziej że z ekipą rywala przyjechali do nich Mariusz Wlazły, czyli ikona PGE Skry i Mikołaj Sawicki, utalentowany skrzydłowy… bełchatowian wypożyczony przed sezonem do klubu z Gdańska [WIĘCEJ].
Na parkiecie nie było jednak sentymentów. Gospodarze od pierwszych piłek próbowali ustawić sobie grę i szło im to naprawdę nieźle. Największym wyzwaniem było jednak ustabilizowanie dobrej dyspozycji, bo umiejętności i doświadczenie wydawały się być tego dnia zdecydowanie po ich stronie. Miejscowy zespół szybko wyszedł na prowadzenie 6:2, ale niedługo później, po serii nieudanych zagrań, był już remis 8:8. Kolejna ucieczka (16:12) zakończyła się identycznie.
Tym razem niemal całą przewagę PGE Skra straciła, gdy w polu serwisowym rywali pojawił się doświadczony rozgrywający Lukas Kampa. Jakby tego było mało, goście znacznie poprawili się w grze obronnej. Dzięki skutecznym kontrom wyszli wreszcie na prowadzenie 23:21, którego już nie oddali. W samej końcówce wykorzystali niemoc rywali i wygrali ostatecznie pierwszego seta 25:23.
ZBUDUJ DOM MARZEŃ Z CEGIELNIĄ GRABARZ, SPONSOREM PGE SKRY BEŁCHATÓW [DOWIEDZ SIĘ WIĘCEJ]
Po zmianie stron podrażnieni gospodarze ruszyli zdecydowanie do ataku. I tym razem szybko wypracowanej przewagi nie pozwolili wyrwać sobie z rąk. Rywalom nie pomogła zmiana na pozycji atakującego i zastąpienie Bartłomieja Bołądzia Mariuszem Wlazłym. Bełchatowianie robili swoje – mocno zagrywali, szczelnie blokowali i skutecznie atakowali. Liderami byli: niezmordowany na skrzydle Filippo Lanza i znakomity na środku Mateusz Bieniek. W dużej mierze właśnie dzięki nim PGE Skra wygrała 25:22.
Ale na pochwały zasłużył cały zespół, bo swoje robili również między innymi Dick Kooy czy Karol Kłos, a całością sprawnie kierował spod siatki Grzegorz Łomacz. Podobnie było zresztą w trzeciej partii, której przebieg był bardzo zbliżony do poprzedniej. Gospodarze szybko wypracowali kilka oczek przewagi i później kontrolowali przebieg wydarzeń na parkiecie. Ciekawiej zrobiło się w samej końcówce, ale bliżej niż na dystans jednego punktu Trefl nie był w stanie się zbliżyć, a całego seta przegrał 21:25.
Rozpędzeni bełchatowianie nie dali się już wybić z rytmu. Choć w czwartej partii mieli niewielkie przestoje, prowadzili grę. Blok Grzegorza Łomacza na 17:14 definitywnie pozbawił gości wszelkich złudzeń i jakichkolwiek nadziei na korzystny końcowy rezultat. W kolejnych minutach siatkarzom PGE Skry wychodziło praktycznie wszystko, a ich przewaga systematycznie rosła. Set skończył się najwyraźniejszym tego dnia zwycięstwem 25:18, a cały mecz zasłużoną wygraną gospodarzy 3:1. MVP spotkania wybrany został Bieniek, a najlepszym punktującym PGE Skry okazał się Lanza (20).
CZYTAJ TEŻ: PGE Skra rusza po Puchar CEV. Wystartuje w Holandii
PGE Skra Bełchatów – Trefl Gdańsk 3:1 (23:25, 25:22, 25:21, 25:18)
PGE Skra: Filippo Lanza, Mateusz Bieniek, Grzegorz Łomacz, Aleksandar Atanasijević, Dick Kooy, Karol Kłos, Kacper Piechocki (libero) oraz Lukas Vasina, Wiktor Musiał, Jakub Rybicki.
Filippo LanzaMateusz BieniekPGE GiEK Skra BełchatówPlusLigasiatkówka