Widzew był faworytem w meczu z przedostatnim w tabeli Zagłębiem Sosnowiec. Był, ale został rozgromiony.
Wygrana w Sosnowcu dawała Widzewowi awans do czołowej szóstki. Wrócił jednak do Łodzi nawet bez punktu, z trzema straconymi golami. Był to bardzo zimny dyngus, tyle że jeszcze przed świetami.
Już początek pokazał, że z łódzkimi piłkarzami nie jest dobrze. A tzw. stykowej sytuacji pod bramką Zagłębia Patryk Stępiński uciekł z nogami. Później on i jego koledzy wyglądali tak, jakby już szykowali się na święta. Byli niezdecydowani, mało agresywni i wreszcie dużo wolniejsi od przeciwników. Mecz wyglądał tak, jak pierwsza połowa z GKS Jastrzębie.
Tydzień temu Widzew uratował znakomitymi interwencjami Jakub Wrąbel. Skoro bramkarz jest najlepszy, to znaczy, że jego koledzy grali słabo, a wygrali dzięki szczęściu. W Sosnowcu tego szczęścia zabrakło. Chociaż nie do końca, bo gdyby gospodarze mieli go ciut więcej, wygraliby dużo wyżej. Po ich strzałach piłka trafiała bowiem w słupek (w pierwszej połowie) i poprzeczkę (po przerwie).
Pierwszą ze stworzonych przez Zagłębie okazji Wrąbel jeszcze obronił, w drugiej pomógł mu słupek, a później już nie miał szans. W 22. minucie Kacper Gach stracił piłkę pod swoją bramką, a Quentin Seedorf z ostrego kąta trafił do siatki pierwszy raz. Trzy minuty później dostał prostopadłe podanie, łatwo wyprzedził stoperów, ograł Wrąbla i kopnął do pustej bramki.
Widzew po tym ciosie już się nie podniósł. Zresztą wcześniej też grał bardzo słabo. Dwaj środkowi napastnicy – Marcin Robak i Paweł Tomczyk – przeszkadzali sobie, Michael Ameyaw przegrywał wszystkie pojedynki z obrońcami, a środka pomocy nie było.
Nie pomogły zmiany, bo Zagłębie było dużo lepsze. Podwyższyło prowadzenie w drugiej połowie, kiedy siedmiu widzewiaków w polu karnym nie zdołało upilnować Joao Oliveiry, a ten z ok. 7 m nie dał szans Wrąblowi.
Zagłębiacy mimo wysokiego prowadzenia byli agresywniejsi i chociaż od początku grali pressingiem, szybkościowo dominowali od początku do końca. Widzew miał okazje do zmniejszenia rozmiarów porażki, lecz nie tak dobre, jak przeciwnicy. Przegrał zasłużenie. Może i dobrze, że tak wysoko, bo zawodnikom potrzeba dużo lodu na głowy. Nie tylko zresztą zawodnikom.
Zagłębie Sosnowiec – Widzew Łódź 3:0 (2:0)
1:0 – Seedorf (22.)
2:0 – Seedorf (25.)
3:0 – Oliveira (57.)
Zagłębie: Frankowski – Turzyniecki, Duriska, Polczak, Gojny – Misak (89. Radkowski), Karbowy (72. Korzeniecki), Ambrosiewicz, Oliveira, Seedorf (83. Ryndak) – Gregoria (90. Popczyk)
Widzew: Wrąbel – Stępiński, Grudniewski, Tanżyna, Gach – Michalski (80. Fundambu), Poczobut (60. Możdżeń), Mucha (60. Hanousek), Ameyaw (60. Samiec-Talar) – Tomczyk (38. Kun), Robak