Rok 2022 był przełomowy dla Widzewa pod wieloma względami, a wyjątkowo udany był pod względem sportowym. Drużyna po ośmiu latach wróciła do ekstraklasy i na półmetku rozgrywek zajmuje w niej trzecie miejsce.
Cieniem na sukcesy sportowe kładą się jednak problemy infrastrukturalne, które spędzają sen z powiek władzom Widzewa. Jednym z nich jest brak miejsca do trenowania. Przypomnijmy, że pierwszy zespół Widzewa jest zmuszony trenować poza granicami Łodzi – w Wiśniowej Górze.
Nic dziwnego, że w Widzewie coraz poważniej mówi się o budowie ośrodka treningowego. W 2022 roku miały zapaść wiążące decyzje dotyczące lokalizacji oraz terminu powstania takiego widzewskiego centrum. Niestety, sprawa ta, także przez problematyczne relacje z grupą miejskich urzędników, bardzo się przeciąga.
– Ośrodek, o którym myślimy, to nie są tylko boiska. Brakuje nam centrum klubu, którym, już teraz widać, że stadion też nie będzie. Chodzi o miejsce, gdzie mogliby się zetknąć pracownicy klubu, piłkarze z pierwszego zespołu, zawodnicy z Akademii i trenerzy. Fajnie, by takie miejsce powstało w Łodzi, bo poza miastem dobije nas pragmatyka. Pracownicy nie będą przecież tam codziennie dojeżdżali. Wtedy ośrodek będzie miał funkcję czysto sportową. Marzę o tym, by taki widzewski ośrodek miał swoją restaurację i kawiarnię. Przecież takie miejsca, które były na starym stadionie, do dziś wspomina się z sentymentem. To tworzyło atmosferę w klubie – powiedział Tomasz Stamirowski, właściciel Widzewa.
Jedynym miejscem w Łodzi, gdzie taki widzewski ośrodek mógłby powstać, to tereny Startu. W związku z tym, zarząd klubu rekomendował radzie nadzorczej, by centrum treningowe Widzewa wbudować poza granicami miasta.
– Uważam po prostu, że przydałoby nam się w Łodzi takie miejsce, w którym moglibyśmy się zebrać, a do tego spełniałoby ono funkcje treningowe. Wyszło praktycznie na to, że Start jest jedynym terenem w Łodzi, który spełnia pewne wymogi. Ośrodek poza Łodzią niesie za sobą też dodatkowe kwestie. Musielibyśmy zbudować bursę, do tego trzeba wziąć pod uwagę całą edukację młodych piłkarzy. Kolejna kwestia to utrzymanie takiego ośrodka. Ja jestem z biznesu, myślę pragmatycznie i widzę, jak rosną pewne koszty. Miasto daje dużo większe możliwości komercjalizacji pewnych przestrzeni – podkreślił Stamirowski.
Marzenia marzeniami, ale decyzje trzeba podjąć dość szybko. Obecnie pierwszy zespół Widzewa trenuje poza Łodzią, co już nie stawia klubu w dobrym świetle.
– Myślę, że pewne decyzje podejmiemy jeszcze w tym roku. Jestem zwolennikiem przyjmowania pewnej strategii. Nie uważam, że jedna deklaracja coś zmieni, ale pozytywnie oceniam fakt, że udało się złożyć wniosek do MSiT-u – skomentował Stamirowski. – Jeśli nie będzie woli współpracy, to Startu nie będziemy mieli, a nie stać nas na to, by kupić jakieś tereny prywatne. Jednocześnie nie możemy tkwić w zawieszeniu, bo nie może być tak, że ja sobie marzę o wielofunkcyjnym ośrodku na miarę Widzewa, a tymczasem drużyna nie ma gdzie trenować. Jesteśmy na etapie, w którym pewne decyzje muszą zapadać – dodał.
Czy właściciel Widzewa jest już pogodzony z tym, że widzewski ośrodek na Starcie nie powstanie?
– I tak, i nie. Jeśli w najbliższej przyszłości nie będzie sygnału z drugiej strony, to nie będzie wyjścia i będziemy musieli podjąć decyzję, że ośrodek powstanie poza Łodzią. Jednym z elementów polityki sportowego rozwoju miasta jest jednak infrastruktura. Miasto zrobiło już dużo, ale musi być konsekwentne, bo jedno wynika z drugiego. Stadiony są stadionami meczowymi, na których zespoły mają grać w obecności 18 tysięcy widzów. Żeby tak się stało, trzeba mieć drużyny na odpowiednim poziomie. A żeby mieć takie drużyny, musimy mieć zaplecze treningowe, które spełnia wymogi sportu profesjonalnego – zakończył Stamirowski.
CZYTAJ TAKŻE >>> ROZMOWA TYGODNIA. Tomasz Stamirowski, właściciel Widzewa: „Mam swoje wyobrażenie widzewskiego DNA”