25 lipca 2020 roku Widzew Łódź przegrał ze Zniczem Pruszków w ostatnim meczu w sezonie, ale mimo to wywalczył awans do Fortuna 1 Ligi. Wówczas trenerem łódzkiego zespołu był Marcin Kaczmarek, który, mimo wywalczonego awansu, stracił pracę i nie dane mu było poprowadzić zespołu w I lidze.
– Moim zdaniem rozliczać pewne rzeczy powinno się rozliczać dopiero po zakończeniu sezonu – mówi w rozmowie z Łódzkim Sportem Marcin Kaczmarek, były trener Widzewa. – Niezależnie od tego, jak to wszystko się potoczyło, uważam, że liczy się to, co na koniec. A jeśli na koniec Widzew będzie w ekstraklasie, to zrealizuje cel. Dopiero później będzie można się zastanawiać nad przyczynami słabej rundy i myśleć o tym, co dalej z klubem i zespołem – dodaje.
W 2020 roku trener Kaczmarek był w niemal identycznej sytuacji, co dzisiaj Janusz Niedźwiedź. Ostatecznie, mimo porażki w ostatnim meczu rozgrywanym na stadionie przy al. Piłsudskiego, jego zespół wywalczył awans. Po spotkaniu kibice, delikatnie mówiąc, nie mieli jednak ochoty na świętowanie sukcesu.
– Przypominam sobie ten mecz ze Zniczem, ten ciężar gatunkowy. Pamiętam, że mieliśmy momentami miażdżącą przewagę. Może nie mieliśmy 200-procentowych sytuacji, ale ileś tych okazji stworzyliśmy. Znicz wyszedł natomiast raz na naszą połowę, strzelił bramkę i przegraliśmy – wspomina Kaczmarek.
I dodaje: – Zrobiłem w swoim życiu osiem awansów i nigdy nie spotkałem się z taką reakcją po zrealizowanym celu. Tam narosła jakaś frustracja, którą poniekąd rozumiem, ale jednak nie do końca.
CZYTAJ TAKŻE >>> Widzew Łódź wciąż wspiera wojennych uchodźców z Ukrainy
Marcin Kaczmarek podkreśla, że na awans zespół musi pracować cały sezon. Widzew zajmuje obecnie drugie miejsce w tabeli i przed ostatnim meczem ma wszystko w swoich rękach.
– Nikt za darmo tej szansy Widzewowi nie dał. Trzeba liczyć punkty przez cały sezon. Na dzisiaj Widzew jest na drugim miejscu w tabeli. Najważniejsze teraz, by ten zespół odciął się od wszystkich spekulacji – twierdzi Kaczmarek.
Nasz rozmówca podkreśla także, jak wielkie znaczenie dla drużyny ma zachowanie kibiców. Zwraca uwagę m.in. na wspaniały doping podczas meczu z Resovią, kiedy to kilkanaście tysięcy kibiców wspierało piłkarzy mimo kompromitującego wyniku 0:4.
– Myślę, że tego potrzeba również w tym meczu. Dopiero później będzie można myśleć co dalej. W przypadku niepowodzenia zespół wciąż pozostaje w grze o awans, bo przecież ma jeszcze baraże – mówi Kaczmarek.
– Zdaję sobie sprawę z tego, że kibice Widzewa przeżywają huśtawkę nastrojów, ale trzeba mieć świadomość, że w Łodzi gra się toczy o najwyższe cele w ciągu ostatnich lat. Jeśli Widzew awansuje do ekstraklasy to dla klubu będzie ogromny sukces. Wtedy zastanówmy się, czy warto psioczyć na kogoś, kto awansował, czy doceniać to i być rok do przodu. Przypominam, że gdybyśmy nie awansowali do I ligi, gdy byłem trenerem, to Widzew nie miałby dziś szans na awans do ekstraklasy, bo byłby rok do tyłu. Dzięki temu, że awansowaliśmy, można było mieć taki rok buforowy, jaki za Widzewem i w tym roku Widzew już może atakować ekstraklasę – mówi na koniec były trener Widzewa.
CZYTAJ TAKŻE >>> Henrich Ravas na dłużej w Widzewie