Jak już informowaliśmy na łamach „Łódzkiego Sportu”, w imieniu prezesa Widzewa zostały złożone trzy pozwy. Wszystkie dotyczą naruszenia dóbr osobistych. Prezes domaga się przeprosin od pozwanych oraz wpłaty odpowiednich kwot na rzecz Fundacji Krwinka.
CZYTAJ WIĘCEJ >>> Prezes Widzewa stracił cierpliwość. Trzy pozwy i żądanie przeprosin od Hanny Zdanowskiej
Oddzielną kwestią, nieporuszoną w pozwach, jest temat samego wykorzystania wizerunku Mateusza Dróżdża w nagraniu. Zdaniem Filipa Woźniaka, radcy prawnego reprezentującego prezesa Widzewa, w tym przypadku doszło do naruszenia przepisów o ochronie danych osobowych. W związku z tym miejsce miała wymiana pism na linii Mateusz Dróżdż – MAKiS oraz Mateusz Dróżdż – UMŁ. Co ciekawe, z odpowiedzi MAKIS-u wynika, że to Gmina Miasto Łódź zleciła przekazanie fragmentów monitoringu z wizerunkiem prezesa Widzewa.
Jak udało nam się ustalić, Miasto, zapytane o podstawę prawną udostępnienia danych osobowych zawartych w materiale wideo, powołało się na ustawę Prawo prasowe, a konkretnie art. 5 ust. 1 tej ustawy. Zgodnie z nią celem przyświecającym przedstawicielom UMŁ było prawnie uzasadnione prawo do krytyki i wolności słowa, a także skorzystanie z prawa do wolności wypowiedzi i informacji. Ten argument pod wątpliwość poddaje Filip Woźniak.
– Po pierwsze, zgodnie z ust. 2 tego przepisu, nikt nie może być narażony na uszczerbek lub zarzut z powodu udzielenia informacji prasie, jeżeli działał w granicach prawem dozwolonych. W literaturze i orzecznictwie podkreśla się, że jeśli przekazane informacje są prawdziwe i w rzeczywisty sposób realizują prawo do krytyki (do której przecież każdy ma prawo), to wówczas taki informator działa w granicach prawem dozwolonych. Inną sytuacją jest celowe rozpowszechnianie nieprawdziwych informacji czy też nieuzasadnionych ocen, w wyniku których dochodzi do pomówienia danej osoby fizycznej, a w efekcie do naruszenia jej dóbr osobistych. Wówczas osoba rozpowszechniająca takie kłamliwe informacje i materiały musi liczyć się co najmniej z odpowiedzialnością cywilną za swoje działania – uważa pełnomocnik Mateusza Dróżdża.
I dodaje: – Nie ulega wątpliwości, że w oświadczeniu Prezesa MAKiS-u jest szereg nieprawdziwych informacji, jakoby Pan Prezes Mateusz Dróżdż miał w dniu meczu z Legią Warszawa niszczyć mienie czy też przygotowywać i wywieszać szkalujący transparent. Ponadto, specjalnie „zmontowany” do tego oświadczenia film zawiera także materiały z monitoringu, które w ogóle nie pochodzą z dniu meczu z Legią Warszawa, o czym zresztą 15 sierpnia 2022 r. wypowiedział się dziennikarz Canal+ Pan Maciej Klimek na Twitterze. W mojej ocenie nie można się w takiej sytuacji skutecznie powoływać na ochronę przewidzianą w art. 5 ust. 1 ustawy Prawo prasowe.
CZYTAJ TAKŻE >>> Właściciel Widzewa krytykuje MAKiS: „Film jest szkalowaniem klubu i prezesa”
Kolejną kwestią, która niepokoi pełnomocnika prezesa Widzewa jest wejście w posiadanie materiału wizualnego z monitoringu zawierającego wizerunek Mateusza Dróżdża przez Miasto Łódź. Jak się bowiem okazało, pracownicy MAKiS-u udostępnili monitoring osobom z UMŁ na ich życzenie. Po co? Oficjalnie po to, by skorzystać z prawa do indywidualnej kontroli wspólnika, określonego w art. 212 § 1 Kodeksu spółek handlowych. I tu, zdaniem Filipa Woźniaka, pojawia się pewna nieścisłość.
– W mojej ocenie przepis ten nie mógł stanowić podstawy do wejścia w posiadanie materiału wizualnego z wizerunkiem Pana Prezesa przez Gminę Miasto Łódź, a to na jej polecenie przekazano fragmenty monitoringu, co stwierdził prokurent MAKIS. Jest to przepis który dotyczy zupełnie innych sytuacji – wyjaśnia radca prawny. – Istotą prawa do kontroli wspólnika jest umożliwienie wspólnikowi interesującemu się działalnością spółki z o.o. w której ma udziały możliwości sprawdzenia czy spółka np. dobrze prosperuje, rozwija się, ma jakieś zadłużenia itp. Jest to zatem takie sprawdzenie bieżącej działalności spółki przez wspólnika. Proszę sobie teraz wyobrazić, że wspólnik w jakieś spółce z o.o. w ramach tego przepisu żąda nagrań z monitoringu na terenie siedziby spółki lub innych należących do niej nieruchomości żeby sprawdzić czy osoba X pojawiła się i ewentualnie co robiła danego dnia w ww. miejscach. Osoba X w dodatku nie jest w żaden sposób związana z tą spółką z o.o. Absurd, prawda? A właśnie z taką sytuacją mamy do czynienia w przypadku dotyczącym Pana Prezesa Mateusza Dróżdża – dodaje.
Jak udało nam się ustalić, Mateusz Dróżdż skierował sprawę do Prezes Urzędu Ochrony Danych Osobowych. Sprawa będzie więc miała swój ciąg dalszy i na pewno jeszcze nie raz o niej usłyszymy.
CZYTAJ TAKŻE >>> Prezes MAKiS-u odpowiada na zarzuty Widzewa: „Nie rozsądzam, jaki to był transparent”