Na puchary nie ma szans. Ale mocny środek mocny tabeli jest w zasięgu i to chyba będzie apogeum możliwości tej drużyny – uważa Sławomir Majak, mistrz Polski z Widzewem, który grał z nim w Lidze Mistrzów.
Po naprawdę dobrej jesieni wiosną Widzewowi nie idzie dobrze. Wygrał tylko jeden z jedenastu meczów. Dlaczego tak się dzieje?
– Rzeczywiście ta jedna wygrana – ze Śląskiem Wrocław – i to w doliczonym czasie gry, to za mało i to budzi niepokój. Dobrze jednak, że Widzew zawsze gra do końca i dzięki golom zdobytym w końcówkach meczów, czy nawet w doliczonym czasie, zdobył 5, może 6 punktów. Ale tylko jedno zwycięstwo na wiosnę trochę psuje ten obraz z jesieni. Po cichu: kibice, trenerzy, piłkarz i zarząd Widzewa na pewno liczyli na to, że europejski puchary są w zasięgu, ale gra się dwie rundy i wiosna pokazała inne oblicze zespołu. Ale i tak nie można podważać tego, co zrobił Janusz Niedźwiedź z tą drużyną. Nie chodzi mi nawet o to, że Widzew jest przecież beniaminkiem, a grał i punktował tak dobrze, bo ze względu na historię i tradycję klubu, nie można go traktować jak beniaminka. Pamiętajmy jednak, że Widzew wrócił do ekstraklasy naprawdę po wielu latach i potrzebuje czasu, by ustabilizować formę.
CZYTAJ TEŻ: Jeszcze jeden mecz i Widzew nie zapłaci miliona złotych
Jestem dobrej myśli. Myślę, że przyszły sezon może być jeszcze lepszy, chociaż trzeba pamiętać, że drugie rozgrywki po awansie często są słabsze. Droga Janusza Niedźwiedzia, klubu i drużyny jest jednak dobra. Podoba mi się styl, bo widać, że to nie opiera się na przypadku, ale trwa jakaś budowa. Jest pomysł, jest myśl, trener pozwala piłkarzom grać w piłkę. Będę efekty, chociaż na pewno trzeba też dobrze przemyśleć krótki letni okres transferowy i zrobić dobre ruchy, takie, które dadzą więcej jakości zespołowi.
Nie pierwszy raz Widzew jest wiosną zupełnie inną drużyną, niż jesienią. To staje się normą. Przypadek czy jednak nie?
– Zimą pracuje się nad wieloma elementami i ta praca jest bardzo istotna dla rundy rewanżowej. Te wiosny Widzewa w ostatnich latach były różne i trzeba się zastanowić, o co chodzi. Nie będę generalizował, że popełniono jakieś błędy, bo tego nie wiem. Może trzeba było zrobić lepsze transfery?
A może za bardzo napompowano balonik, a właściwie styl i wyniki spowodowały, że oczekiwania były zbyt duże.
Niektórzy mówią, że jesienne wyniki Widzewa były ponad stan.
– Oczywiście jest w tym dużo prawdy, bo patrząc na kadrę zespołu, to nie ma tam oszałamiających nazwisk. Było sporo szczęścia, ale pamiętajmy, że to sprzyja lepszym, a Widzew pracował na te wyniki, grał odważnie i to się opłaciło. Może też trochę zlekceważono łódzki zespół, myślano, że nie będzie radził sobie aż tak dobrze. A on grał dobrze zarówno w wysokim pressingu, jak i niskiej obronie. Był element zaskoczenia, a teraz może go już nie być.
Trener Janusz Niedźwiedź słusznie narzeka na brak dobrych boisk.
– I ma racje, to jest ciężka sprawa. Mógłbym oczywiście przypomnieć, że za moich czasów w Widzewie było jeszcze gorzej, bo trenowaliśmy na wodzie i w błocie, ale nie narzekaliśmy, a wyniki były. Ale teraz Widzew odstaje od innych, wtedy te różnice nie były aż tak duże. To bardzo duża przeszkoda, by trenować, tak jak się chce. Na Łodziance ciągle są problemy, bo boiska nie są odpowiednie, do tego ciągle są o to jakieś kłótnie. To nie sprzyja dobremu przygotowaniu. Słyszałem, że Widzew ma budować ośrodek i bardzo dobrze. Ale potrzeba dobrych boisk jak najszybciej. ŁKS ma lepsze warunki. Na poziomie ekstraklasy musi być lepiej. Miasto i klub muszą zrobić wszystko, by to się poprawiło.
Wspomniał pan już o transferach, że może zimą Widzew zrobił ich za mało, a konkretnie jeden. Nie za mało?
– Wynika z tego, że za mało, bo zawsze potrzeba świeżej krwi i podniesienia jakości poprzez rywalizację. Ale z drugiej strony, jesień była bardzo udana i może nie chciano tego popsuć? Czasem jedno ziarnko piasku, które trafia w tryby dobrze pracującej maszyny może tę pracę zakłócić. Można zrozumieć takie obawy. Wiosna pokazuje jednak, że potencjał tego zespołu trzeba podnieść.
Co na pewno martwi, to fakt, że nie tylko jeden, czy dwóch piłkarzy nie ma formy, ale że to większość zespołu. Zgadza się pan z tym?
– Atmosferę w zespole, pewność siebie i wiarę w swoje umiejętności zawsze kształtuje wynik. A jego teraz nie ma. Zespół to widzi, w szatni i na boisku. Zaczyna się brak zaufania do swoich umiejętności i to u wszystkich odpowiedzialnych za drużynę. Tu wielka rola trenera, by mentalnie podnieść zespół. Zaraz Widzew może wygrać dwa mecze i wrócić na swój tor.
Jak zakończy się ten sezon? Widzew będzie do końca walczył o utrzymanie, znów podejmie walkę o puchary, czy zostanie drużyną środka?
– Na puchary nie ma szans. Ale mocny środek mocny tabeli, czyli 5, 6 miejsce, jest w zasięgu i to chyba będzie apogeum możliwości tej drużyny. Trzeba ustabilizować formę i grać o wygraną w każdym meczu. Jeśli uda się zająć to 5, 6 miejsce, to i tak będzie to duży sukces Widzewa. Oczywiście kibice zawsze chcą więcej, ale takie teraz są możliwości tej drużyny. Oczywiście martwię się też o to, że te zwycięstwa nie przyjdą i trzeba mieć z tyłu głowy, że ta walka o utrzymanie może jednak się wydarzyć. Oby nie.
Janusz Niedźwiedź awansował do PKO Ekstraklasy, jesienią zrobił bardzo dobry wynik, ale drugą wiosnę z rzędu ma słabą. Jak widzi pan jego przyszłość?
– Ja zawsze, nie tylko dlatego, że sam jestem trenerem, jestem zwolennikiem tego, że trener musi mieć wentyl bezpieczeństwa. Świetny jest przykład Marka Papszuna, który z Rakowem Częstochowa pracuje już 7 lat. Były awanse i efekty w postaci bardzo dobrych wyników przyszły dopiero po kilku latach. Były wicemistrzostwa, puchary, a teraz drużyna idzie dalej i wygląda na to, że zdobędzie tytuł i jeszcze może mieć puchar po raz kolejny. Właśnie ta mądra budowa i polityka oraz cierpliwość do pracy trenera, przynoszą wymierne efekty i to wskazówka dla innych. A mówimy o klubie z małego miasta, który nie ma takich tradycji. Czyli wszędzie można.
CZYTAJ TEŻ: Diagnoza? Z Widzewem naprawdę jest źle
Wracając do trenera Niedźwiedzia, to nie ma żadnych podstaw, by kończyć z nim współpracę. Wykonał kawał dobrej roboty, wywalczył awans i zrobił z Widzewa na długo czołową drużynę ekstraklasy. Do tego drużyna potrafi grać ładnie, gra zawsze do końca. Jego zmiana byłaby kompletną głupotą. Oby też trener miał wpływ na transfery, by zespół wzmocnili piłkarze, których on chce, a nie zarząd. Jeśli będzie inaczej, to nie można oczekiwać od niego cudów i w razie niepowodzenia zrzucać winy na niego. Trzeba dać mu pracować.
A co u pana?
– Obecnie odpoczywam na bezrobociu. Czekam na Widzew. Oczywiście żartuję. Zawsze, gdy dochodzi tam do zmiany trenerów, to gdzieś pada moje nazwisko, ale cały czas się nie udaje. Oczywiście nie mam żalu. Cieszę się, że Januszowi idzie tak dobrze. A może być jeszcze lepiej. Pod warunkiem, że będzie miał odpowiednie warunki.