Ernest Terpiłowski. Widzew Fot. Wojciech Czarnociński/widzew.com
Reklama
Widzew miał zarobić na nim miliony, a Ernest Terpiłowski – młodzieżowiec nr 1 łódzkiej drużyny w poprzednim sezonie – zalicza zjazd formy. Za ponad pół roku kończy mu się kontrakt.
Reklama
Wyszukiwanie, promowanie i zarabianie – taki był plan Widzewa na młodych piłkarzy. Drużyna nie ma póki co szans na europejskie puchary, gdzie zarabia się duże pieniądze, dlatego postawiono na taki model. Przynajmniej w teorii.
Jeden transfer warty budżet Widzewa
Warto, czego dobrym przykładem mogą być np. Pogoń Szczecin, która na sprzedaży Kacpra Kozłowskiego do Brighton zarobiła w 2022 roku ponad 10 milionów euro (to budżet na cały sezon Widzewa), oraz Zagłębie Lubin, które dwa lata wcześniej zarobiło 5 milionów euro na sprzedaży do Wolfsburga Bartosza Białka. Wielkie pieniędze na młodych zawodnikach zgarniały też m.in. Lech Poznań i Legia Warszawa. Warto więc wyszukiwać i stawiać na młodych.
Reklama
W Widzewie póki co to się nie udało. W poprzednim sezonie młodzieżowcami, którzy grali najwięcej byli Ernest Terpiłowski, Jakub Sypek oraz Łukasz Zjawiński. Dwaj ostatni grali słabo, ten drugi nie był zresztą piłkarzem Widzewa, był wypożyczony z Lechii Gdańsk. Drugi zawodził, nie okazał się, jak zapowiadał prezes Mateusz Dróżdż, wielkim talentem. Teraz jest wypożyczony do Lechii i jest rezerwowym w Fortuna 1 Lidze.
To było w lutym tego roku. Ponad pół roku później sytuacja całkowicie się zmieniła i trudno przypuszczać, by ktoś chciał wykupić 22-latka z Widzewa. Ostatnia szansa na zarobek to najbliższa zima, bo kontrakt piłkarza z Widzewem wygasa po sezonie, czyli w czerwcu. Nie ma na razie żadnych przesłanek, by klub miał zaproponować Terpiłowskiego nową umowę. Po prostu na to nie zasłużył. Ofert dla piłkarza też chyba w klubie się nie spodziewają.
Reklama
O ile sezon 22-letni skrzydłowy zaczynał w pierwszym składzie – u Janusza Niedźwiedzia – o tyle później je stracił i to jeszcze u poprzedniego trenera. Daniel Myśliwiec tylko dwa razy wystawił go w lidze w pierwszym składzie i po godzinie zapraszał na ławkę. I słusznie, bo Terpiłowski prezentował się fatalnie.
W sobotę Widzew rozgrywał zaległy mecz z Ruchem Chorzów. Trenerowi brakowało siedmiu, nawet ośmiu piłkarzy, a mimo to Terpiłowski nie znalazł się w jedenastce. Zagrał, ale wszedł dopiero w doliczonym czasie gry jako piętnasty, szesnasty zawodnik.
Jeśli przez najbliższe miesiące nic się nie zmieni, to Terpiłowskiego zamiast zagranicznego kontraktu czeka raczej dalszy zjazd. W takiej formie może nie znaleźć nowego klubu nawet w polskiej ekstraklasie.