Porażka Widzewa ze Śląskiem Wrocław nie była wpadką. Dobrych meczów, w których wszystko funkcjonuje jak należy, zespół Janusza Niedźwiedzia w tym roku nie miał. Złych bardzo dużo.
Widzew przegrał w piątek ze Śląskiem 0:2. Wielu kibiców uważa, że to był najgorszy mecz czerwono-biało-czerwonych w tym sezonie i chyba mają rację. A w tym roku? Nie da się wybrać, bo lista meczów, które drużynie z Serca Łodzi nie wyszła, jest bardzo długa. Z tych dobrych trudno byłoby ułożyć TOP5, a przecież mamy już koniec sierpnia.
CZYTAJ TEŻ: Sebastian Kerk będzie gotowy na Legię?
Widzew od bardzo dawna gra źle, więc kolejne wpadki i przegrane mecze, nie są wypadkami przy pracy. Są nimi mecze udane, jak ten z Puszczą Niepołomice czy ŁKS-em. To beniaminki, drużyny trochę wystraszone po awansach i może też, dlatego nie odniosły na stadionie Widzewa sukcesu, chociaż wcale nie było tak dalekie, by go odnieść. Widzewiacy mieli jednak szczęście (Puszcza trafiła w poprzeczkę przy wyniku 3:2 dla łodzian, a ŁKS miał w końcówce szansę na remis), tak jak w wyjazdowym spotkaniu z Górnikiem Zabrze, kiedy wywalczyli remis w doliczonym czasie. Gdy szczęście ucieka, to nie ma mowy, by zespół Janusza Niedźwiedzia zdominował rywala i wygrał.
Nie wydarzyło się coś takiego od października 2022 roku, kiedy pokonał w Łodzi Zagłębie Lubin. Ile jeszcze trzeba czekać, byśmy w końcu zobaczyli, co buduje trener Widzewa?
W piątkowy wieczór w Sercu Łodzi widzewiacy walili głową w mur, bo trener Jacek Magiera przechytrzył rywala z ławki. Niedźwiedź tłumaczył, że jego zespół jeszcze nie grał z tak cofniętym do defensywy zespołem i dlatego sobie nie radził. Śląsk wciągnął łodzian i wyprowadzał kontry. Mógł wygrać wyżej, ale albo goście pudłowali, albo znów drużynę ratował Henrich Ravas. Widzew nie zaskoczył Śląska niczym.
CZYTAJ TEŻ: Piękne słowa Normanna Hansena o Widzewie i jego kibicach
Goście stworzyli ścianę, jak w piłce ręcznej, przed swoją bramką i widzewiakom nie udawało się zaskoczyć rywala podaniami ze środka, które otworzyłyby drogę do bramki. Nie udało się zaskoczyć Śląska strzałami z dystansu, bo jeśli jakieś były, to niecelne. Nie udało się też zaskoczyć przeciwnika dośrodkowaniami, bo niemal wszystkie były złe. I to samo dotyczy tych ze stojącej piłki, czyli stałych fragmentów gry. Te za kadencji Niedźwiedzia to kryminał. – Stałe gry nie funkcjonują i trzeba przyłożyć się jeszcze bardziej, do wykonania, do wygrywania pozycji, do pomysłów. Nawet jak wygrywamy pozycję, to dośrodkowanie nie jest tam, gdzie chcemy – przyznał trener. Po ponad dwóch latach pracy trenera z drużyną, chyba czasem powinni jednak funkcjonować.
Na konferencji po meczu Niedźwiedź zapytany o kolejne transfery stwierdził, że jeszcze będą rozmowy o wzmocnieniach. Dobrze jednak, że okno transferowe za chwilę się zamyka, bo sprowadzanie kolejnych nowych zawodników, to chyba droga donikąd. Na ławce siedzi wielu piłkarzy, których trener chciał. Są tacy, którzy od miesięcy nie wywalczyli miejsca w składzie. I tacy, którzy byli pierwszym wyborem trenera, a też ich pożegnano (Bożidar Czorbadżijski, Martin Kreuzriegler).
Najnowszy przykład to Kristoffer Normann Hansen, piłkarz o bardzo wysokich umiejętnościach, z którym rozwiązano w piątek kontrakt.
W niedzielę Widzew gra w Warszawie w Legią. Wynik łatwo przewidzieć – remis byłby cudem. Łódzkiej drużynie musiałby się zdarzyć wypadek przy pracy.
1 Comment
Z Niedźwiedziem jako trenerem Widzewa, nie będzie żadnego cudu w Warszawie… Nasz zespół gra źle od co najmniej dziewięciu miesięcy i już się na pewno nie poprawi. Jedynym wyjściem jest zmiana szkoleniowca, bo dotychczasowy jest zbyt ubogi w piłkarską wiedzę i niczego dobrego w tym względzie zrobić nie potrafi… Doszły mnie też słuchy, że Misiek trzyma się na swoim stanowisku tylko dlatego, że Stamirowski nie ma pieniędzy na innego, dobrego trenera… Gdyby szef Widzewa, tylko dla niskiej kasy trwał w takim głupim, nierozerwalnym klinczu, to byłby skończonym debilem, nie wartym żadnego poważania… Przecież ta poważna gra toczy się o utrzymanie w polskiej Ekstraklasie, z której czerpie się dość duże profity, nieograniczony splendor i wielką nobilitację. Czy naczelny sternik Widzewa nie widzi, że jego kibice znają się na piłce nożnej i potrafią ocenić we właściwy sposób pracę Miśka i Wichniarka, którzy są kulą u nogi naszego klubu? Oni jedynie na każdym kroku i w każdej sytuacji, schlebiają zawsze właścicielowi, aby nie mógł im niczego zarzucić, a w rzeczywistości ściągają nasz klub na samo dno… Takim dwóm pochlebcom jak widać Stamirowski nie może się oprzeć, bo oni bardzo sprytnie rozciągają wokół niego, swoją pajęczą sieć… Brakuje u nas tzw. obiektywnego doradcy prezesa d/s piłkarskich z bardzo dużym doświadczeniem, który potrafiłby wytłumaczyć mu wszelkie aspekty i niuanse, naszej ligowej piłki… Jasno więc widać, że dopóki się taki ekspert nie znajdzie, to będziemy karmieni dyletanckimi metodami pracy trenera i transferowaniem bardzo słabych, ale tanich, lub wręcz darmowych piłkarzy, którzy są nam niepotrzebni i nie będą podnosić poziomu gry, naszej drużyny…