Od początku przygotowań do piłkarskiej wiosny Widzew Łódź sprawdził już 17 zawodników. Transferu dokonał jednego, bez testów.
O tym, że Widzew powinien zostać wzmocniony, wiedzą trenerzy, działacze, kibice, a także obecni zawodnicy. Marcin Robak, kapitan drużyny, stwierdził, że nie wyobraża sobie, żeby zimą nie przeprowadzono kilku transferów, bo wciąż jest szansa na baraże o awans do ekstraklasy. Widzew od szóstej pozycji dzieli dziewięć punktów, ale ma rozegrane dwa mecze mniej niż Miedź Legnica, zajmująca szóstą pozycję.
Choć od rozpoczęcia treningów minęły trzy tygodnie, do drużyny dołączył tylko jeden nowy gracz: napastnik Paweł Tomczyk. 22-latek z Lecha Poznań przeszedł tylko testy medyczne, bo jego wartość sportowa jest znana. Na razie można go uznać za wzmocnienie, gdyż strzelał już gole w ekstraklasie i młodzieżowej reprezentacji Polski.
Widzew dotąd sprawdzał aż 18 zawodników i żaden nie został. Zaczęło się od Dawida Pakulskiego z Zagłębia Lubin. Młody pomocnik wziął udział w kilku treningach, by niespodziewanie wrócić do swojego macierzystego klubu. Później do zespołu dołączyli Bartosz Guzdek, Igor Drapiński, Mateusz Malec i Dawid Owczarek. Pierwszy z nich – 19-letni napastnik z Rekordu Bielsko-Biała – zrobił niezłe wrażenie na trenerach, jednak na przeszkodzie w jego pozyskaniu stanęły wysokie wymagania menedżera. Ponoć prowizja ma wynosić ponad 60 tys. zł. Pozostali to gracze młodzi, dwaj ostatni są z widzewskiej akademii. Z nimi zespół nie byłby silniejszy.
Później na testach pojawili się Edgar Jorge Silva Morais, 25-latek z Portugalii, grający w trzecioligowym norweskim Nybergsund IL-Trysil, 22-letni Belg Thoma Frick z Watry Białka Tatrzańska. Wątpliwości wzbudzała agencja menedżerska, która ich przysłała, który dotąd zajmowała się sprzedażą kebabów w Wodzisławiu Śląskim. Podobno obaj byli oglądani przez widzewskich skautów, ale sparing brutalnie zweryfikował ich umiejętności. Żaden nie byłby wzmocnieniem rezerw, a co dopiero pierwszoligowej drużyny.
Zaskoczeniem było zaproszenie na testy bramkarza Michał Leszczyńskiego z Concordii Elbląg. 27-latek był w Widzewie latem, ale został odesłany. Nie znalazł też uznania w GKS-ie Bełchatów. Potrzeba było tygodnia, żeby przekonać się, że Leszczyński nie zbawi zespołu. Po meczu z Pogonią Grodzisk Mazowiecki podziękowano Konradowi Handzlikowi z Warty Poznań oraz 17-letniemu Litwinowi Artemijusowi Tutyskinasowi z Escoli Varsovia.
To nie był koniec dziwnych testów, bo w kolejnej grupie pojawili się 19-letni bramkarz Szymon Czajor (Fleetwood Town FC), 18-letni obrońca Mateusz Bienias (Drukarz Warszawa), 17-letni pomocnik Cezary Polak (Escola Varsovia) oraz 19-letni Krystian Białas z Pelikana Łowicz (6 goli w III lidze). Zaskoczenia nie było – wszyscy mieli mierne umiejętności, podobnie jak Chorwat Mario Babić ze słoweńskiego klubu Tabor Sezana. 28-letni pomocnik podobno sam zrezygnował ze starań o kontrakt.
Od poniedziałku z pierwszą drużyną Widzewa ćwiczą dwaj jego wychowankowie: Jakub Mamełka (19 lat, stoper z piątoligowych rezerw), 23-letni Kamil Wielgus, grający w MKS Kutno (17 meczów i dwa gole w tym sezonie). “Od czwartku, aż do końca stycznia w treningach drużyny Enkeleida Dobiego weźmie udział grupa młodych piłkarzy z niższych lig, wśród których znajdą się także zawodnicy Akademii Widzewa. W ramach tej inicjatywy planowane są rotacyjne testy kilkuosobowych grup zawodników, rekomendowanych wcześniej przez klubowych skautów, jako piłkarze, mogący w najbliższej przyszłości stanowić wzmocnienie kadry pierwszego zespołu oraz drużyn najstarszych roczników Akademii Widzewa” – informuje Widzew. W zajęciach uczestniczy też kolejny młody zawodnik z Escoli: 17-letni skrzydłowy Piotr Pytlewski.
W sumie więc Widzew sprawdził już 17 zawodników, co przeczy deklaracjom Enkeleida Dobiego z początku przygotowań. – Nie idziemy jednak na ilość, ale na jakość – cytowała trenera oficjalna strona klubu.
To zapewne nie koniec dziwnych testów, bo Widzew cały czas szuka bramkarza i skrzydłowych. Jest szansa, że w tym tygodniu zakończą się negocjacje z Wisłą Płock w sprawie wypożyczenia Jakuba Wrąbla, który rywalizowałby z Miłoszem Mleczką. Alternatywą jest Damian Węglarz z Jagiellonii Białystok. Żaden z nich nie musi być jednak testowany, a jedynie przejść badania medyczne.