Raków Częstochowa zagrał przeciwko Widzewowi przeciętnie, ale to wystarczyło do pewnego zwycięstwa. Za to łódzka drużyna kolejny raz zawiodła. Trudno było znaleźć w niej wyróżniającego się zawodnika.
Widzew stracił gole z karnego i bardzo dobrze wykonanego wolnego. Bramkarz w takich sytuacjach może liczyć tylko na szczęście, którego Ravasowi ostatnio brakuje. Plus za poprawną grę nogami i niezłą na przedpolu.
Aktywny, waleczny, ale chaotyczny. Większych błędów nie zrobił, przerwał kilka groźnych akcji przeciwnika, który obnażył jego największy mankament – brak szybkości.
Miewał już lepsze występy. Niczego nie zawalił, a to podstawowe zadanie obrońcy. Zdarzyły mu się straty, lecz pomyłki naprawiali koledzy.
Najrówniej grający widzewiak w Częstochowie. Piłka mu nie przeszkadza, potrafi włączyć się do akcji ofensywnych.
Nie rozumiem, dlaczego Chorwat gra w podstawowym składzie. Nie ma z niego pożytku pod bramką rywali, bo nawet jak miał wyłożoną piłkę do strzału z pola karnego, to spudłował. W defensywie kilka razy został wręcz ośmieszony. Jest wolny, przewidywalny. Cudzoziemiec powinien być wzmocnieniem zespołu, ale Milos wyróżniał się swoją słabością.
Czech ma fatalną serię, chyba najgorszą w Widzewie. Zawalił dwa gole ze Stalą Mielec i pierwszego z Rakowem, który ustawił mecz. Mam wrażenie, że fizycznie ma jakiś kłopot, a wtedy wychodzą jego braki, w tym największy – szybkość i zwrotność. O braku formy świadczą też zmarnowane okazje i złe wybory, jak w końcówce, kiedy zdecydował się na anemiczny strzał, zamiast podać koledze (chyba że był przekonany, że ów kolega też nic nie zwojuje). A gdy Hanousek gra źle, Widzew jest słaby.
Biegał, biegał, biegał, ale niczego nie wybiegał. Inna sprawa, że zmiana pozycji na boisko co mecz, nie pomaga, zwłaszcza tego typu zawodnikom, którzy nie są piłkarskimi wirtuozami.
Dużo go było na boisku, jednak na tle lidera wyszły jego słabości.
Jest najlepszy z widzewskich młodzieżowców, co nie znaczy, że zasługuje na grę w ekstraklasie. Jeszcze jedno – trenerzy powinni karać finansowo go za każdą próbę zagrania piętą – nie ma z tego żadnego pożytku, za to dużo kłopotów.
Nie był najgorszy w drużynie, co w jego przypadku powinno być komplementem. Bycie wolniejszym o bardzo wolnego Petraska jest trudne…
Jeden punkt więcej za strzał, po którym słaby bramkarz Rakowa wypuścił piłkę, a Hanousek miał szansę na wyrównanie. Poza tym bardzo słaby występ. Powtórzę to, co napisałem po poprzednim meczu: jeśli Pawłowski i Hanousek grają źle, Widzew jest bezradny.
Wszedł na boisko w 64. min i dostosował się poziomem do kolegów. Wolny i niepewny w obronie.
Jak zwykle zrobił dużo wiatru. Nie wiem, dlaczego zaczął mecz w rezerwie (czyżby to efekt urazów, o jakim mówiono po meczu ze Stalą Mielec?), ale mam wrażenie, że przy wolnych obrońcach Rakowa byłby groźniejszy od Zjawińskiego.
Kilka razy można było go zauważyć, co przy słabej grze drużyny jest pozytywem.
Kristoffer Hansen – grał za krótko, by go ocenić. Widać go było raz – jak leżał za murem przy rzucie wolnym w doliczonym czasie…
Juliusz Letniowski – grał tyle co Norweg, jednak zdążył zaliczyć udział przy straconym golu. To on mógł dużo wcześniej przerwać kontrę Rakowa, ale nawet nie próbował zaatakować przeciwnika, choć biegł za nim przez kilkadziesiąt metrów. Dlaczego wciąż dostaje kolejne szanse? To tajemnica trenera.