Zgodnie z przewidywaniami Widzew przegrał z Rakowem Częstochowa. To już 10. porażka łódzkiej drużyny w tym sezonie. Trzeba zacząć się martwić o utrzymanie.
Widzew znów przystąpił do meczu ze zmianami. Tym razem było ich aż cztery. Zabrakło Patryka Stępińskiego, Juljana Shehu, Jordiego Sancheza i Jakuba Sypka, a w jedenastce znalazło się tym razem miejsce dla Mateusza Żyry, Dominika Kuna, Ernesta Terpiłowskiego oraz Łukasza Zjawińskiego ustawionego na szpicy. Jordi nie był jeszcze gotowy do gry od początku po urazie. Był jednak na ławce.
Faworytem meczu był oczywiście lider ligi, czyli Raków i jak na najlepszą drużynę w stawce przystało, od razu zaatakował. Widzewiacy wyglądali jakby wpadli w panikę, nawet przy wyprowadzaniu piłki tracili ją szybko, albo nawet, jak zaraz na początku, wyszli z nią za linię końcową boiska darując rywalom rzut rożny. Raków szybko stworzył bramkową okazję, ale na szczęście dla Widzewa dobrze zachował się Martin Kreuzriegler, który co prawda najpierw był za daleko od Ivi Lopeza, ale za chwilę skutecznie zablokował strzał Hiszpana.
Chwilę później było już 1:0. Fatalnie w polu karnym zachował się Marek Hanousek, który w tym meczu był kapitanem. Czech uderzył łokciem w twarz Tomasa Petraska i sędzia – po interwencji VAR – podyktował rzut karny. – Petrasek jest bardzo groźny przy stałych fragmentach. Miałem go pilnować, przypadkowo trafiłem go łokciem – tłumaczył widzewiak w przerwie. – Nawet w hokeju nie można tak uderzać. Ewidentny karny – mówił z kolei gracz Rakowa.
Tak, ten karny należał się Rakowowi. Pewnie wykorzystał go Lopez. Niedługo potem Hiszpan miał kolejną świetną okazję, ale tym razem przestrzelił. Zdobywca 9 goli dla Rakowa w tym sezonie szybko doznał urazu i Widzew miał duże szczęście, że szybko opuścił boisko, bo pachniało gradem bramek Lopeza. To chyba głównie z tego powodu na przerwę widzewiacy schodzili przegrywając tylko jednym golem. Bez Lopeza spadła siła ofensywna Rakowa.
Widzew miał spore problemy, by zbliżyć się do bramki rywali. Jedynym wyjściem były strzały z daleka i w 22. minucie Bartłomiej Pawłowski uderzył na bramkę chyba z 30 metrów. Vladan Kovacević zachował się źle, bo odbił piłkę przed siebie, ale instynktownie obronił natychmiastową dobitkę Hanouska. To nie był dobry mecz Czecha. Pod koniec pierwszej połowy Hanousek miał jeszcze jedną okazję, ale tym razem strzelił wysoko nad bramką.
Po przerwie lider PKO Ekstraklasy nie forsował tempa zadowolony z prowadzenia i miało się wrażenie, że kontroluje mecz. Widzewiacy nie odstawali, ale nie byli w stanie zrobić gospodarzom jakiejś krzywdy. Były próby, głównie Pawłowskiego, ale nieudane. Najbliżej zdobycia drugiego gola tego meczu był w 74. minusie Petrasek, który przed sobą miał już tylko pustą bramkę, ale uderzył nieczysto i 2:0 nie było.
Trener Janusz Niedźwiedź robił zmiany, wpuszczał ofensywnych graczy, ale obraz gry, ani niestety wynik, nie zmieniały się, tzn nie na korzyść Widzewa. Bo w doliczonym czasie gry drugiego gola dla Rakowa dołożył z rzutu wolnego Fran Tudor.
To już 10. porażka Widzewa w tym sezonie. Teraz w tabeli wyprzedził go już także Piast Gliwice, który jest rewelacją wiosny. A właśnie z tą drużyną łodzianie zagrają w następnej kolejce. Nie będzie faworytem i chyba trzeba się martwić, czy będzie spokojne utrzymanie. Sytuacja robi się niewesoła.
Raków Częstochowa – Widzew Łódź 2:0 (1:0)
1:0 – Lopez (9., z rzutu karnego)
2:0 – Tudor (90.+5)
Raków: Kovacević – Svarnas, Petrasek, Arsenić – Tudor, Papanikolaou, Lederman (92. Cebula), Carlos – Nowak (68. Koczerhni), Gutkovskis (68. Piasecki), Lopez (20. Wdowiak, 92. Berggren)).
Widzew: Ravas – Żyro, Szota (64. Stępiński), Kreuzriegler – Milos, Hanousek, Kun (82. Letniowski), Ciganiks – Terpiłowski (69. Shehu), Zjawiński (64. Jordi), Pawłowski (82. Normann Hansen).
Żółte karki: Svarnas – Hanousek, Milos, Ciganiks, Żyro
Widzów: 5 500