Gdy ostatni raz Widzew grał w Sercu Łodzi, kibice cieszyli się z wygranej. Teraz też interesuje ich tylko zwycięstwo. A dla drużyny 3 punkty to wręcz konieczność.
Ostatni raz widzewiacy grali przed swoim kibicami 7 grudnia. I po emocjonującym meczu pokonali Stal Mielec. To było ważne zwycięstwo. Po pierwsze, to było ostatnie spotkanie w roku, a po drugie Widzew przerwał serię porażek. Zanim pokonał zespół Janusza Niedźwiedzia, przegrał trzy razy, dwa razy w lidze i raz w Pucharze Polski. Wygrana ze Stalą znacznie poprawiła więc nastroje i sytuację drużyny w tabeli.
CZYTAJ TAKŻE: Zanim Daniel Myśliwiec zbuduje wielki Widzew, niech go najpierw utrzyma
Ale wiosna zaczęła się źle od wysokiej porażki 1:4 z Lechem Poznań. Kolejorz był za mocny, a Widzew za słaby. Teraz ma być inaczej. Cracovia na pewno nie jest tak dobrym zespołem, jak Lech. A Widzew?
Czy będzie lepszy niż w poprzedni piątek przekonamy się dopiero w niedzielne popołudnie. Trener Daniel Myśliwiec jak zawsze jest dobrej myśli, zapewnia, że jest plan na pokonanie rywala z Krakowa.
Pomóc w tym może Marcel Krajewski, jeden z piłkarzy z dość długiej listy kontuzjowanych. A to ważne, bo Widzewowi szczególnie brakuje prawych obrońców. Uraz leczy też przecież Lirim Kastrati. Wydawało się, że przeciwko Lechowi Myśliwiec postawi tam na Pawła Kwiatkowskiego, ale 18-latek znów usiadł na ławce i jednak nie zapowiada się, by miał dostać szansę w najbliższym czasie, jeśli w ogóle. Nie grał przecież w lidze przez cały ubiegły rok.
Jeśli wraca Krajewski, to pewnie wróci też stare ustawienie łodzian, czyli 4-3-3. Z Lechem trener eksperymentował, wybrał 3-5-2 i była to prawdziwa katastrofa. Obrońcy biegali jak we mgle, wahadłowi nie bardzo wiedzieli, co się dzieje, szczególnie ustawiony po prawej stronie Jakub Sypek, który nie jest mistrzem defensywy. Dał się ograć m.in. przy pierwszym golu, przy drugim piłka przeleciała mu między nogami.
Atak, chociaż grało tam dwóch piłkarzy – Hubert Sobol i Jakub Łukowski – nie istniał.
CZYTAJ TEŻ: Konflikt Daniela Myśliwca z Tomaszem Wichniarkiem? Właściciel Widzewa Łódź zabrał głos
Gdyby Widzew miał wrócić do ulubionego ustawienia trenera Myśliwca, to oprócz Krajewskiego w linii obrony zobaczymy na pewno jeszcze Mateusza Żyrę i Samuela Kozlovskiego. Pytanie, kto obok Żyry. Czy ulubieniec szkoleniowca Luis da Silva, który jednak właściwie co mecz zawala gola, czy może Polydefkis Volanakis. Grek to nominalny lewonożny stoper sprowadzony w zastępstwie kontuzjowanego Juana Ibizy, więc to on powinien w teorii grać. Ale coś nam mówi, że przegra z Portugalczykiem.
W drugiej linii nie powinno być niespodzianek. Fran Alvarez, Sebastian Kerk i Juljan Shehu to pewniacy. Zupełnie nowa musiałaby być w tym ustawieniu linia ataku, bo nie ma Kamila Cybulskiego, Imada Rondicia i Jakuba Sypka. Na bokach mogliby zagrać Hilary Gong i Jakub Łukowski, a w środku… No właśnie, kto. Czy Hubert Sobol czy Said Hamulić. Bośniak pali się do gry, z pewnością marzy w końcu o szansie i zaufaniu i występie od początku. Ale i tutaj pewnie postawilibyśmy na Sobola…
To są dylematy trenera i jego sztabu. Najważniejsze, by był to skład zwycięski. A z Cracovią da się oczywiście wygrać i z pewnością – przy dobrej grze – Widzew może ją pokonać. Zrobił to już jesienią w Krakowie. Wtedy było 3:1. Gole strzelali Łukowski, Alvarez i Rondić, a podawał m.in. Antoni Klimek. To był w ogóle piękny czas, bo łódzki zespół awansował wtedy na pozycję wicelidera.
Cracovia Dawida Kroczka jest w dołku, bo nie wygrała pięciu ostatnich meczów i traci dystans do czołówki. Na pewno będzie więc walczyć o zwycięstwo. Ale Widzew też jak najbardziej powinien, bo po porażce z Lechem przewaga nad strefą spadkową zmalała do 6 punktów.
Widzew Łódź – Cracovia, niedziela, godzina 14.45.