Koniec roku to czas podsumowań, zapraszam więc także na moją subiektywną ocenę tego, co wydarzyło się w Widzewie i ŁKS przez ostatnie 12 miesięcy. Warto przeczytać tym bardziej, że ostatnie tygodnie nie były dobre dla łódzkiego futbolu, a tych lepszych momentów w roku trochę się jednak przydarzyło.
Nie będę jednak ukrywał, że liczyłem na więcej, znacznie więcej. Błędów się nie wstydzę, chętnych zapraszam więc do lektury mojego felietonu sprzed sezonu (TTTTUUUUTTAAAJJJ), w którym wyżej (tak, tak…) oceniałem transfery ŁKS niż Widzewa. I o ile przewidywałem, że obie drużyny czeka trudna walka o ligowy byt, to nie przypuszczałem, że już w grudniu misję stojącą przed Rycerzami Wiosny w ich porze roku rozpatrywać trzeba będzie w kategoriach niewykonalnej. 9 punktów straty do bezpiecznego miejsca i świadomość, że to tylko punkt mniej niż łodzianie zdobyli w 18 meczach, sprawia, że w utrzymanie nie wierzą nawet najwięksi optymiści. Zwłaszcza, że rozpatrywany w kategoriach sukcesu punkt zdobyty z Legią, został natychmiast przykryty smutnym podziałem punktów w meczu z Ruchem, rzucającym cień na całą wiosnę, a nawet jeszcze bardziej pogarszający nastrój podczas zimowych przygotowań. Nie zazdroszczę trenerowi Piotrowi Stokowcowi i jego współpracownikom – jaki obrazek ma przywołać, by wywołać uśmiechy na twarzach piłkarzy? By sprawić, że pracować będą z wiarą, że praca ta da solidny efekt już wiosną a nie dopiero, gdy przyjdzie jesienią walczyć o powrót do Ekstraklasy.
Wracając jednak do podsumowania roku: tu powinna się znaleźć moja Jedenastka Roku 2023 złożona piłkarzy Widzewa i ŁKS, którzy przez 12 miesięcy radzili sobie najlepiej, ale problem polega na tym, że z czystym sumieniem nie jestem w stanie wstawiać do takiej drużyny żadnego zawodnika ŁKS. Tak, wiem jak ŁKS grał wiosną, gdy zapewniał sobie awans do Ekstraklasy, ale pamiętam też, że miał tę rundę gorszą niż Wisła Kraków, czy Bruk-Bet Termalica. Doceniając Pirulo i Nacho Monsalve za to, co wtedy robili dla zespołu ze stadionu im. Władysława Króla, nie sposób zapomnieć, jak zweryfikowała ich Ekstraklasa. Swoje momenty miał Aleksander Bobek, małe objawienie pierwszej części sezonu w najwyższej klasie rozgrywkowej, ale to nadal za mało. Nie tylko w pamięci Jędrzeja Zająca zostanie jego gol strzelony Legii w debiucie w Ekstraklasie, efektowne było odrobienie trzech goli straty w meczu z Piastem, ale… umówmy się, że były to tylko chwilowe przejaśnienia nad burzowym niebem nad ŁKS. A gdyby wybierać tu rozczarowanie rundy, nawet nie należałoby wskazywać konkretnego piłkarza – bo tylu ich było – a nieudane negocjacje z Philipem Platkiem. Brak zgody z amerykańskim prezydentem włoskiej Spezii może mieć poważniejsze konsekwencje długofalowe niż spadek z Ekstraklasy, którego uniknąć będzie naprawdę ciężko.
O ligowy byt martwić się też musi Widzew, co ciężko było przewidywać po efektownym 3:1 w Poznaniu – zdecydowanie najlepszym meczu tego sezonu w wykonaniu łodzian. Szukając pozytywów – to zmusi szefów klubu do poszukiwania wzmocnień. 4-5 punktów więcej i ewentualne 7. miejsce w tabeli, będące przecież w zasięgu podopiecznych Daniela Myśliwca, mogłoby niebezpiecznie stłumić zimową aktywność na rynku transferowym. Widzew wzmocnień zaś potrzebuje i to na kilku pozycjach – a mówię tu o prawdziwych wiodących graczach, takich, jakim powinien być Sebastian Kerk, gdy wróci do zdrowia i zacznie w lutym trenować z zespołem. Solidnych ligowców, piłkarzy „trzymających poziom” przy al. Piłsudskiego nie brakuje, ale zespołowi potrzeba takich, którzy regularnie wspierać będą Bartosza Pawłowskiego w roli lidera zespołu, a nawet taką rolę regularnie przejmować.
Na osłodę dla kibiców Widzewa jest jeszcze Puchar Polski. Dwie dekady oczekiwania na awans do czołowej ósemki tych rozgrywek zrobiły swoje, apetyty zostały mocno rozbudzone. Dwa wygrane mecze, które dzielą łodzian od występu na Stadionie Narodowym jawią się niektórym jako mały krok, jaki trzeba wykonać by przeżyć naprawdę wielką przygodę. Potknąć można się jednak już na pierwszym, który postawić trzeba będzie w Krakowie i także dlatego mobilizacja, by wzmocnić Widzew zimą powinna być jeszcze większa.
Podsumowując: rok temu byliśmy w Łodzi w zdecydowanie lepszych nastrojach niż teraz. ŁKS zmierzał do Ekstraklasy, Widzew był objawieniem rundy jesiennej, trenera Janusza Niedźwiedzia przymierzano do Rakowa Częstochowa, a o Kazimierzu Moskalu mówiono, że wreszcie dostanie szansę spokojnej pracy na najwyższym szczeblu. Przyszłość łódzkiej piłki wyglądała naprawdę dobrze, ale rzeczywistość okazała się brutalna. Ja wierzę, że to miasto stać na dwa mocne kluby, a derby na najwyższym szczeblu mogę być coroczną tradycją, a nie tylko coraz rzadszym przypadkiem. I tego właśnie życzę wszystkim kibicom – by na kolejne derby Łodzi w Ekstraklasie rozegrane na stadionie Widzewa nie musieli czekać długich lat, a maksimum kilka – kilkanaście miesięcy. Piłkarska Łódź zasługuje wszak na zdecydowanie więcej niż dostała w 2023 roku – i to nawet przy założeniu, że uwzględnimy tu letnią radość z awansu ŁKS. Ekstraklasa zasługuje na Wielkie Derby Łodzi, w których obie drużyny oprócz walki na maksa, pokażą także efektowny futbol.
Żelisław Żyżyński, Canal+Sport
ŁKS ŁódźPKO EkstraklasapublicystykaWidzew ŁódźŻelisław Żyżyński
1 Comment
Uważaj czego sobie życzysz, bo może się spełnić.
I derby będą za pół roku, tylko nie w ekstraklasie.