Wyrwanie Rakowowi choćby punktu przez Widzew trzeba będzie traktować jako cud pod Jasną Górą.
Kiedyś było odwrotnie. W 1997 roku w ostatniej kolejce sezonu Widzew świętował mistrzostwo Polski i na swoim stadionie pokonał Rakowa Częstochowa 5:1 (pięć goli strzelił Jacek Dembiński), a później była feta.
Dzisiaj niestety to Raków gra o tytuł, a Widzew jest drużyną z dołu tabeli. Łodzianie w sobotę w Częstochowie nie grają właściwie o nic, bo jedyne, co mogą osiągnąć, to awans na 12. miejsce w tabeli. Czy to się uda, czy nie, i tak te sezon trzeba uznać za porażkę.
CZYTAJ TEŻ: Koniec sezonu dla Bartłomieja Pawłowskiego
W kontekście Widzewa najwięcej mówi się teraz o budowie nowego zespołu, który w nowych rozgrywkach walczyć ma o wyższe cele, ale w ostatnich dniach na tapetę wjechał inny temat dotyczący trenera Żeljko Sopicia i jego słów na temat drużyny. Chorwat już kilka razy mówił wprost albo sugerował, że jego zespół stać co najwyżej na utrzymanie, po prostu przekazywał, że jest słaby. Piłkarzy miało to dotknąć i są obrażeni, czy też zdenerwowani. Dobrze by było, gdyby udowodnili w Częstochowie, że jest inaczej, że tworzą mocną drużyną o dużych umiejętnościach.
Ale prawda jest taka, że zdobycie przez Widzew choćby punktu w meczu z Rakowem trzeba traktować w kategorii cudu pod Jasną Górą. Gospodarze muszą wygrać i pewnie im się uda.
Na kolejkę przed końcem to właśnie Raków walczy o tytuł, ale jest drugi. Bo punkt więcej ma Lech Poznań, który podejmie Piasta Gliwice. Trudno przypuszczać, że Kolejorz straci punkty, chociaż różne rzeczy się działy.
– Przed nami ostatni taniec, ostatnia kolejka. Cieszę się, że taka, która decyduje o mistrzostwie. Przygotowujemy się więc, jak do ostatniej bitwy o pierwsze miejsce. Wierzę, że układ na koniec będzie taki, że to my będziemy świętować – mówi trener Rakowa Marek Papszun.
Atmosfera jest gorąca już od jakiegoś czasu. Padły już m.in. oskarżenia, że Raków motywuje finansowo rywali Lecha. – To dziwna i wstydliwa sytuacja. Dziwię się rywalowi, że coś takiego przekazuje. To brak szacunku dla przeciwnika, z którym rywalizujesz. Nie odbieram tego jako stawianie nas w niekomfortowej sytuacji, tylko właśnie jako brak szacunku do rywala – stwierdził Papszun.
Oczywiście Widzew walczyć ma na całego, grać o zwycięstwo, o czym przekonuje trener Sopić. – Wiemy, że Raków potrzebę trzech punktów. Za nim też jednak dwa mecze, w których tych punktów nie zdobył. My też chcemy wygrać – zapowiedział.
A Peter Therkildsen dodał: – Spodziewamy się meczu na wysokim poziomie. Gramy z mocnym rywalem. To też dla nas dobre wyzwanie. Chcemy przeszkodzić rywalom w zdobyciu mistrzostwa. Chcemy wygrać z Rakowem – stwierdził.
Duńczyk, wypożyczony do końca sezonu, być może w Widzewie zostanie. Ale wielu innych piłkarzy odejdzie. W Częstochowie zobaczymy więc ostatni mecz drużyny w tym składzie. To koniec zespołu zbudowanego przez Tomasza Wichniarka, Macieja Szymańskiego i pozostałych osób decyzyjnych w klubie. Chyba mało kto będzie tęsknił.
Raków Częstochowa – Widzew Łódź, sobota, godzina 17.30.