Rywal na koniec rozgrywek nie jest z najwyższej półki, bo Korona jest przedostatnia w lidze, ale to złudne, bo dla Widzewa to zawsze był bardzo trudny przeciwnik. Korona słynie z zaangażowania i dość ostrej gry, więc zawsze w pojedynku z nią trzeba pobiegać i powalczyć. Wystarczy cofnąć się do poprzedniego sezonu, gdy obie drużyny rywalizowały w Fortuna 1 Lidze i walczyły o awans. Obu się zresztą udało, Widzew awansował z drugiego miejsca, a Korona po barażach, w których wygrała oba mecze, w dużej mierze właśnie dzięki zaangażowaniu, które piłkarzom wpajał trener Leszek Ojrzyński.
CZYTAJ TEŻ: Trener Widzewa: To nasz najważniejszy mecz
W Kielcach górą był Widzew, ale stoczył tam heroiczną walkę. Od 63. minuty czerwono-biało-czerwoni grali w osłabieniu, bo z boiska zejść musiał Juliusz Letniowski, który zobaczył dwie żółte kartki. Gospodarze cisnęli gości do ostatniej minuty, ale łodzianie się wybronili. A że wcześniej gola zdobył Mattia Montini, to Widzew wywiózł z gorącego terenu komplet punktów.
Chyba jeszcze większe emocje były w rewanżu, bo walka toczyła się już o awans. Widzew już nawet prowadził, ale przegrał 1:2 po golu straconym w końcówce i to był wielki szok i wielki zawód dla kibiców w Sercu Łodzi.
Teraz walka też na pewno będzie na całego, bo obie drużyny bardzo potrzebują zwycięstwa. Remis nie zadowoli żadnego z zespołów. Widzew jest po dwóch porażkach, które poprzedziła piękna seria meczów bez porażki. Te dwie przegrane bardzo popsuły humory widzewiaków, tym bardziej, że nie byli od rywali – Górnika Zabrze i Radomiaka – gorsi. Po prostu im wychodziło wszystko, a piłkarzom łódzkiej drużyny prawie nic.
CZYTAJ TEŻ: Korona osłabiona przed meczem z Widzewem. To trzeba wykorzystać
Oba zespoły strzeliły Widzewowi po trzy gole oddając w meczu po cztery celne strzały. A widzewiacy pudłowali niemiłosiernie. Ale to, że dobrze grali w piłkę, także w ataku pozycyjnym, daje sporą nadzieję na to, że forma wcale nie uciekła. Teraz bardzo jednak ważne jest to, by się przełamać i wygrać. Nie chodzi jednak tylko o to – co bardzo podkreśla trener Janusz Niedźwiedź – by utrzymać trzecie miejsce w tabeli na koniec rundy, ale przede wszystkim o to, by zakończyć ją z 29 punktami na koncie. To naprawdę dobra zaliczka przed kampanią wiosenną i przed dalszą walką o utrzymanie. Zresztą pozbawiając w sobotę trzech punktów Koronę Widzew jeszcze bardziej by się do tego celu przybliżył. Oczywiście miejsce w tabeli na koniec rundy nie jest takie ważne, ale jednak przyjemnie byłoby na nim spędzić zimę. Wygrana na koniec roku byłaby też niezwykle ważna w aspekcie mentalnym. Co innego zimować po np. trzech porażkach z rzędu, a co innego na koniec zwyciężając.
Ale Korona potrzebuje punktów być może jeszcze bardziej, niż Widzew. Zespołu nie prowadzi już Ojrzyński, tylko Kamil Kuzera, zresztą były piłkarz łódzkiej drużyny. Na pewno nie zmieni się podejście kielczan, bo Kuzera to uczeń byłego trenera, a podczas piłkarskiej kariery sam słynął z waleczności i ostrej gry. Korona potrzebuje punktów, bo jest przedostatnia w lidze. Poniosła w tej rundzie aż dziewięć porażek, a tylko trzy mecze wygrała. W ostatniej kolejce (to był pierwszy mecz Kuzery) Korona przegrała z mistrzem Polski Lechem Poznań 2:3. Gola straciła w samej końcówce. Jej seria meczów bez zwycięstwa przedłużyła się do dziewięciu! Nie ma więc wątpliwości, że teraz – na koniec rundy – marzy o przełamaniu. W tym roku już nie będzie ku temu okazji.
Właśnie z tych powodów, w Kielcach zapowiada się niezwykle interesujący mecz. Nie zabraknie na pewno walki i zaangażowania. Oby była też dobra gra w piłkę. Widzew to potrafi, Korona raczej nie. Niech więc zwycięży futbol.
Korona Kielce – Widzew Łódź, sobota, godzina 12.30.