Poniedziałkowy mecz z Koroną był swoistą klamrą spinającą ponad pół roku pracy w Widzewie Daniela Myśliwca. Niemal dokładnie 6 miesięcy wcześniej, w swoim drugim meczu na trenerskiej ławce zespołu z al. Piłsudskiego, następca Janusza Niedźwiedzia kręcił z rozczarowaniem głową po wymęczonym remisie 1:1 w Kielcach. Teraz mógł być dumny ze swojej coraz bardziej autorskiej drużyny. Choć oczywiście uwag też miał sporo, zwłaszcza o zarządzanie wynikiem przy prowadzeniu 2:0.
Przyznaję, że nie miałem przekonania do jesiennej zmiany trenera. Janusz Niedźwiedź wykonał w Łodzi kawał dobrej roboty, dał kibicom masę pięknych chwil. Zasłużył na to, by mieć szansę na wyprowadzenie zespołu z kryzysu i taką dostał – nie trzeba nikomu przypominać, co działo się dokładnie rok temu. Ale rolą szefów klubu jest być przygotowanym na zmiany i sentymenty odstawić na bok – tak zrobiono w Widzewie i dziś są efekty odważnej decyzji, by postawić na młodego faceta spoza kręcącej się od lat ekstraklasowej karuzeli. Daniel Myśliwiec pracuje konsekwentnie nie tylko na powrót łodzian do ligowej czołówki, ale także na swoje nazwisko. Już wcześniej uważano go za spory trenerski talent, ale przy al. Piłsudskiego dostał szansę, by sprawdzić się w rywalizacji z najlepszymi. I na razie zdaje ten test na ocenę co najmniej dobrą.
Zawsze podkreślam, że klasę trenera bardziej niż wyniki pokazuje rozwój kolejnych piłkarzy i jego autorskie pomysły. Tych ostatnich Daniel Myśliwiec ma sporo, ale najlepszym był chyba ten z przesunięciem Fabio Nunesa z lewej defensywy na prawe skrzydło. Chwaliliśmy Portugalczyka za ciąg na bramkę rywala, ale ganiliśmy za pracę w defensywie, więc nowy szkoleniowiec znalazł mu na boisku miejsce, gdzie doskonale widać jego atuty, a łatwiej ukryć niedoskonałości. Nunes i grający przy drugiej linii bocznej Antoni Klimek to dwa wielkie powody do dumy Myśliwca, ale także ludzi, którzy sprowadzili ich do klubu. Ileż to się mówiło od początku sezonu, że Widzew ma problem z młodzieżowcem, że nie zadbano o to, by sprowadzić klasowego młodego piłkarza, którego obecność w jedenastce nie będzie osłabieniem. Teraz Antoni Klimek, który w tym sezonie strzelił już więcej bramek w Ekstraklasie niż przez ostatnie dwa sezony w Odrze Opole, staje się jednym z kluczowych piłkarzy. I nie ma tu przypadku, co widać chociażby po sposobie jego gry i powtarzalności, z jaką drybluje przy lewej linii bocznej, trąca piłkę prawą nogą, schodzi do środka, a potem wkręca piłkę przy dalszym słupku. Nie ma tu mowy o przypadku, podobnie jak w rozmowie o zauważalnym rozwoju drużyny.
NIE PRZEGAP: Widzew świętował w rodzinnym gronie i w świetnej atmosferze
Po zwycięstwie z Koroną Widzew na dobrą sprawę zapewnił sobie utrzymanie w lidze na kolejny sezon – 8 kolejek do końca, 11 punktów przewagi nad strefą spadkową i spokój, z którym można mniej lub bardziej dyskretnie zerkać w górę tabeli, grając do końca bez żadnej presji. Na taką wiosnę, jak ta obecna czekali kibice Widzewa, pamiętający doskonale rundy rewanżowe w minionych rozgrywkach. Teraz jest inaczej i zamiast stresu oraz oczekiwania do ostatniej kolejki, w jakiej klasie rozgrywkowej zagra Widzew w następnym sezonie, mogą odczuwać dreszczyk emocji, patrząc jak rozwija się drużyna. Ostatnie 8 meczów tego sezonu to nie tylko szansa, by powalczyć o siódme miejsce w tabeli, ale też okazja, by położyć solidne fundamenty pod kolejne rozgrywki. Zrobić solidny przegląd pola i znaleźć ostateczne odpowiedzi na kilka pytań personalnych – z kim wiązać nadzieje na przyszłość, a którym piłkarzom pozwolić odejść. I na które pozycje poszukać wzmocnień, by za rok ani przez moment nie pojawiły się obawy o utrzymanie.
Tak się składa, że miałem okazję komentować dla Canal+Sport ostatnie dwa mecze Widzewa z Koroną. Widziałem z bliska zawstydzającą porażkę 0:3 na koniec poprzedniego sezonu, będącą symbolicznym podsumowaniem koszmarnej rundy rewanżowej. Widziałem wspomniany wcześniej słaby remisowy mecz w Kielcach. Wczoraj zobaczyłem zespół zdeterminowany, by dążyć do zwycięstwa, mający pomysł na grę. Oczywiście, ten mecz podobnie jak wiele innych mógł potoczyć się inaczej, bo przecież Koronie jeszcze w pierwszej połowie należał się rzut karny, ale mam dziwne przekonanie, że Widzew w świąteczny poniedziałek byłoby stać na odrobienie strat. Ta drużyna naprawdę ma charakter i styl, który kreuje między innymi świetny w środku pola Fran Alvarez. Hiszpan to zresztą kolejny zawodnik, o którym nie można pisać inaczej niż o znacznym wzmocnieniu Widzewa. Widzewa coraz bardziej stabilnego, przewidywalnego i skutecznego.
CZYTAJ TEŻ: Hiszpan z Widzewa z najlepszym wynikiem w karierze
Właściciel Rakowa Częstochowa napisał ostatnio o swojej drużynie, że stała się ligowym przeciętniakiem. Z jego wpisu na Twitterze przebijała gorycz i trudno jej nie zrozumieć, mowa wszak o aktualnym mistrzu Polski. Kibice Widzewa mogą być jednak dumni, że tego samego określenia można użyć, opisując łódzki klub w jego drugim sezonie w Ekstraklasie. „Ligowy przeciętniak” – to naprawdę dobrze brzmi na tym etapie rozwoju klubu.
Żelisław Żyżyński, Canal+Sport