Kibice Widzewa obudzili się w niedzielę z bólem głowy. To kac po sezonie 2024/2025.
Głowy na pewno bolą też fanów Lecha Poznań. Ale z innego powodu. Kolejorz sięgnął po dziewiąte mistrzostwo Polski. W tym sezonie też miał gorsze momenty, ale na ostatniej prostej wyprzedził wszystkich, łącznie – już na samym końcu – z Rakowem Częstochowa. Lech wygrał najwięcej meczów, strzelił najwięcej goli, więc na tytuł zasłużył.
W Częstochowie na pewno czują niedosyt, bo drugi w historii tytuł naprawdę był blisko. Porażka z Jagiellonią Białystok w 32. kolejce i remis z Koroną Kielce w następnej pogrzebał jednak te szanse. Ale Raków w ostatnich pięciu latach zdobył mistrzostwo, trzy wicemistrzostwa i dwa Pucharu Polski. “Not to bad”.
Na pewno radość zapanowała też w Białymstoku, bo chociaż Jaga nie obroniła tytułu, to znów zagra w europejskich pucharach, w których tak dobrze radziła sobie w tym roku.
Wielkie rozczarowanie czują na pewno w Pogoni Szczecin, która znów nic nie wygrała. Portowcy mogli wyprzedzić Jagiellonię, ale w ostatniej kolejce nie zdołali jej pokonać. Tak jak wygrać Pucharu Polski, w którego finale przegrali po raz drugi z rzędu.
Puchar zdobyła Legia, ale ligę skończyła na piątym miejscu i to porażka klubu ze stolicy.
Oczywiście największą poniósł Śląsk Wrocław, który po wicemistrzostwie Polski w poprzednim sezonie, w tym zalicza spadek. Razem ze Stalą Mielec i Puszczą Niepołomice.
Odetchnęli z kolei w Lechii Gdańsk, która długo była zagrożona spadkiem, ale ostatecznie się uratowała. Także w gabinetach, bo ma licencję na nowy sezon, chociaż z minus 5 punktami na początek.
Inne drużyny to słabeusze i średniaki, a wśród tych pierwszych jest Widzew. W pierwszym sezonie po awansie był dwunasty i chociaż też kibice długo drżeli o utrzymanie, to wynik ten został uznany za zadowalający, bo to przecież pierwszy sezon w elicie po 8 latach. Później było lepiej, drużyna zakończyła na dziewiątym miejscu, najlepszym w XXI wieku. Trzecie rozgrywki po awansie miały być najlepsze, chociaż cele były ostrożne – miejsce lepsze od dziewiątego i 50 punktów. Obu nie udało się zrealizować. Jest trzynaste miejsce i 40 oczek.
W zakończonych w niedzielę rozgrywkach zespół prowadziło trzech trenerów. Było jedenaście wygranych, siedem remisów i aż szesnaście porażek. Na stadionach rywali Widzew wygrał tylko trzykrotnie, u siebie dał się ograć osiem razy, co musiało być wyjątkowo przykre dla kibiców.
Poza wygraną z Lechem zaraz na początku sezonu nie było zwycięstwa, które można uznać za wyjątkowe, tak, jak to z Legią Warszawa po poprzednim sezonie po 24 latach, czy wcześniej zwycięstwa derbowe. Za Widzewem więc sezon słaby, bez charakteru i do zapomnienia.
Najlepszym strzelcem drużyny został Imad Rondić, który zdobył 9 goli, ale przecież odszedł w zimowej przerwie. Próbował go gonić Fran Alvarez, ale skończył rozgrywki z 7 bramkami na koncie. Oprócz Bośniaka żadnego trafienia nie zaliczyli inni nominalni środkowi napastnicy.
Goli widzewiacy strzelili tylko 38. Gorszy wynik mają tylko cztery zespoły. Bramek dali sobie wbić 49. Zawalał każdy z obrońców – ostatnio np. wcześniej solidny Samuel Kozlovsky, a w sobotę Peter Therkildsen. Zawalał bramkarz Rafał Gikiewicz, chociaż on twierdzi inaczej.
Przyczepić można się do trenerów, poza Patrykiem Czubakiem, który pracował tymczasowo i zrobił, co do niego należało. Trafił do piłkarzy i podniósł ich mentalnie, co dało utrzymanie. Daniel Myśliwiec, który przecież miał prowadzić Widzew przez kolejne lata, sam jest sobie winien. Charakter: upartość i nieumiejętność współpracy w grupie, doprowadziły go do bezrobocia.
Więcej oczekiwaliśmy od Żeljko Sopicia, który na dzień dobry wygrał dwa mecze, ale potem było już tylko gorzej. Chorwat podpadł piłkarzom, bo stwierdził, że drużyna nie nadaje się do niczego więcej niż utrzymanie. Wiemy, chociaż że nie kłamał, gdy wcześniej mówił, że zawsze jest szczery. Od nowego sezonu ma czystą kartę, bo będzie prowadził drużynę, pod którą się podpisze.
Jeden akapit trzeba poświęcić działaczom. Prezesi Michał Rydz i Maciej Szymański to też winni słabej postawy zespołu w tym sezonie, może nawet są na czele tej listy. To ich odpowiedzialność. Część kibiców nawołuje nawet do ich dymisji, ale tego nie należy się spodziewać. Robert Dobrzycki, który przejął niedawno klub, zostawił ich na stanowiskach i będzie rozliczał dopiero za nowy sezon. Jeśli znów zawalą, to można być pewnym, że Dobrzycki ich wymieni. Podobno w biznesie interesują go wyniki, efekty pracy ludzi, którym płaci i w Widzewie pewnie będzie tak samo.
Widzewiacy mają już wolne, mogą jechać na wakacje. Kibice, a my wraz z nimi, czekamy teraz na ogłoszenie listy piłkarzy, którzy po wakacjach do Łodzi już nie wrócą, a potem na kolejną – z tymi, którzy dołączą do tej drużyny. Muszą być lepsi i to zdecydowanie, bo przecież cele mają być inne: Widzew ma dołączyć do czołówki.
Oby tak się stało. Bo po zwycięstwach i sukcesach głowa boli jednak inaczej, niż po kolejnych porażkach, niepowodzeniach, a czasem wręcz wstydzie.