Sezon 2024/2025 Widzew zakończył porażką z Rakowem Częstochowa. Inny wynik mógł tylko nieznacznie poprawić sytuację klubu. Ostatecznie Widzew skończył na 13. miejscu.
Dla większości kibiców ten wynik jest rozczarowujący. 40 zdobytych punktów to mniej niż cel stawiany przed tym sezonem. Co więcej, to najmniej od czasu awansu do Ekstraklasy w 2022 roku. Celem było zdobycie 50 punktów, co – jak się okazało po sezonie – dałoby prawdopodobnie siódme miejsce. Nie uważałem, że przyjęcie założenia o zdobywaniu kolejnych „baz”, co stało się słowem modnym wśród kibiców Widzewa, w postaci większej liczby punktów jest realne. Szybko nastąpiła korekta. Zresztą termin „zdobywanie baz” został przejęty z baseballa, a reguły tej gry w naszym kraju mało kto rozumie. Dlatego to pojęcie pewnie się nie przyjmie. W zarządzaniu klubem piłkarskim jest sporo zmiennych, które mogą sprawić, że powolny, liniowy wzrost jest niezwykle trudny. Do czołówki się raczej wskakuje, a nie pełznie. To też przestroga dla nowego właściciela.
Ze statystyk dotyczących sezonu 2024/2025 można odczytać wiele ciekawych informacji dotyczących Widzewa. Przede wszystkim piłkarze łódzkiego klubu biegali najwięcej ze wszystkich drużyn Ekstraklasy. Według oficjalnych danych Ekstraklasy średnio na mecz 116,05 km. Przy czym w sezonie 2023/2024 piłkarze Widzewa przebiegli więcej, bo 116,97 km/mecz, ale dało im to dopiero czwarte miejsce. W obecnym pod tym względem wyprzedzili Lecha Poznań (115,63 km) i Stal Mielec (115,39 km). Ten wynik pokazuje, że samo bieganie w piłce nie wystarczy i pewnie wielu osobom na myśl może przyjść piłkarskie powiedzenie, że „lepiej mądrze stać, niż głupio biegać”. Bieganie może się podobać kibicom, bo daje złudzenie ambicji, ale tak naprawdę może być również wynikiem niedostatecznych umiejętności taktycznych i technicznych poszczególnych zawodników oraz drużyny.
Bieganie piłkarzy Widzewa było dość jednostajne. W liczbie sprintów statystyki nie wyglądają już tak dobrze. Łódzka drużyna odnotowała ich średnio 99,88. Jest to dopiero 10. wynik w Ekstraklasie (w sezonie 2023/2024 96,3 sprintów/mecz, co dało dziewiątą pozycję), a do najlepszej pod względem sprintów na mecz Legii sporo brakowało. Warszawska drużyna miała ich średnio 118,55 i wyprzedziła Koronę Kielce (109,36) oraz Motor Lublin (107,88). Przy czym zaskakująco mało sprintów miała też Jagiellonia Białystok, która w tej klasyfikacji zajęła przedostatnie miejsce (91,94 sprintów/mecz).
Nieco lepiej Widzew wyglądał w tabeli utworzonej na podstawie średniego posiadania piłki. Zajął w niej siódme miejsce ze średnią 49,3 proc. Rok wcześniej był szósty ze średnią 52 proc. Najlepszy był Lech Poznań ze średnią 58,7 proc. Tak samo zresztą jak rok wcześniej, ze średnią 59 proc.
Nie wszyscy kibice cenią wskaźnik oczekiwanych goli (xG), ale trzeba podkreślić, że w sposób przybliżony odzwierciedla on akurat sytuację Widzewa w tabeli. Sumarycznie xG łódzkiego klubu w sezonie 2024/2025 wyniosło 40,53, a na mecz 1,19. To więcej, choć nieznacznie, niż w sezonie 2023/2024, gdy wyniósł on 39,92 i 1,17. Dawało to 13. miejsce. W sezonie 2024/2025 wynik nieco wyższy dał 15. pozycję. Trudno więc mówić o progresie.
Bardzo źle wyglądał w tym sezonie Widzew pod względem liczby oddanych strzałów i strzałów celnych. W tabeli uwzględniającej ogólną liczbę strzałów na mecz zajął dopiero 17. miejsce z 8,76 strzałów/mecz (rok wcześniej dziewiąte miejsce w tabeli – 9,35). Podobnie sytuacja wyglądała w strzałach celnych. Tu Widzew był również 17. ze średnią 3,56 strzałów na mecz (w sezonie 2023/2024 wskaźnik ten wynosił 4,26, co dało ósme miejsce). Gorsza była tylko Puszcza Niepołomice, a najlepszy Lech Poznań – 5,38 strzałów celnych/mecz. Oczywiście problem, zwłaszcza w rundzie wiosennej, był związany z widzewskimi napastnikami, których delikatnie można uznać za mało bramkostrzelnych. Choć był one pewnie szerszy i związany z dochodzeniem do klarownych sytuacji przez drużynę i podejmowaniem decyzji.
Widzew okazał się w ostatnim sezonie przeciętny, choć nie należał do słabych. Miał dobry początek, gdy wygrał z mistrzowskim Lechem, ale z czasem jego pozycja w tabeli słabła i odzwierciedlała możliwości. Ani przez moment realnie nie był zagrożony spadkiem, choć w niektórych momentach wśród kibiców pojawiały się obawy. W pierwszych 17 meczach zdobył 22 punkty, w kolejnych – 18.
W dużym stopniu runda wiosenna w łódzkim klubie została zdominowana przez kompletnie niepotrzebny konflikt pomiędzy trenerem Danielem Myśliwcem i dyrektorem sportowym Tomaszem Wichniarkiem. Musiał on się skończyć źle dla którejś ze stron. Ostatecznie skończył się źle dla obu. Niestety, nie pozostał też bez wpływu na drużynę, czego zresztą można było się spodziewać. Ostatecznie sezon będzie zapamiętany nie z powodu tego, co się wydarzyło na boisku, ale poza nim: zmian własnościowych i przejęcia pakietu większościowego akcji przez Roberta Dobrzyckiego.
Teraz nowy właściciel ze swoimi współpracownikami będzie miał ból głowy, jak zbudować nową drużynę, która spełni ambicje jego oraz widzewskiego środowiska.