FC Feronikeli 74 nie był mocnym rywalem, ale sparing z nim był dobrym treningiem dla widzewiaków.
Po perturbacjach związanych z odwołaniem sparingu z CSKA Sofia udało się znaleźć nowego rywala. To FC Feronikeli 74, ostatni zespół ligi kosowskiej. Jedynym wyjściem było zagrać w czwartek z samego rana, tego samego dnia, w którym widzewiacy mają samolot powrotny do Polski. Ale udało się.
To ostatni sparing przed startem ligi (31 stycznia z Lechem Poznań), więc próba generalna przed graniem o punkty. I pewnie z tego powodu w Widzewie wyszedł pierwszy garnitur. Trener Daniel Myśliwiec wystawił skład, który pewnie wystawi w spotkaniu z Lechem.
Co rzucało się w oczy? Z powodu urazów nie trenuje dwóch prawych obrońców, więc na boku zagrać musiał nominalny stoper Paweł Kwiatkowski. Zmiana zaszła też na prawym skrzydle w ataku. Jakuba Sypka, dotychczas pewniaka, zastąpił Hilary Gong.
Warto też zwrócić uwagę, że na ławce był wracający po kontuzji, zabiegu i rehabilitacji, Said Hamulić. Nie było za to w kadrze Bartłomieja Pawłowskiego, co oznacza, że na kapitana jeszcze poczekamy. Nie ma szans, by wystąpił przeciwko Lechowi za osiem dni.
Rywal łodzian to nie jest drużyna z wyższej półki. W lidze kosowskiej FC Feronikeli 74 zajmuje ostatni miejsce, z osiemnastu meczów wygrał tylko dwa. I między nim a Widzewem była różnica kilku klas. Czerwono-biało-czerwoni grali ze swobodą, łatwo dochodzili do sytuacji strzeleckich i strzelali.
Zaczął Kamil Cybulski, który dopełnił formalności po świetnym podaniu Hilarego Gonga. Kilka minut później Nigeryjczyk obsłużył Imada Rondicia i ten wyszedł sam na sam z bramkarzem. Pokonał go ładną podcinką.
Niedługo potem Bośniak miał na koncie już dwa gole, po tym, jak wykorzystał rzut karny. Faulowany był Cybulski i niestety młodzieżowiec Widzewa doznał urazu i musiał zejść z boiska. Oby nie było to nic poważnego.
Rondić powinien jeszcze przed przerwą mieć na koncie hat tricka, ale tym razem z bliska spudłował. Celnie głową uderzył za to Luis da Silva, który wykorzystał dobrą centrę Frana Alvareza. Warto wspomnieć, że widzewiacy bardzo ładnie rozegrali rzut rożny. W Turcji pracowali nad stałymi fragmentami gry.
Dzieła zniszczenia przed przerwą dokończył Paweł Kwiatkowski, który popisał się cudownym lobem. Nieważne, czy to był przypadek, bo wyszło pięknie.
W drugiej połowie Widzew zwolnił i nie atakował już tak odważnie bramki FC Feronikeli 74. Na boisko wszedł Hamulić i szybko stanął oko w oko z bramkarzem. Górą jednak był rywal. Niedługo potem Bośniak wykorzystał rzut karny i też miał swojego gola.
Strzelanie Widzew skończył w 86. minucie. Tym razem bardzo dobre dośrodkowanie Sebastiana Kerka wykorzystał strzałem głową Kwiatkowski. Trzeba przyznać, że nastolatek “ma gola”, potrafi się znaleźć pod bramką. Bramkę strzelił też przeciwko Zagłębiu Lubin, a przecież pokonał też bramkarza Elany Toruń w Pucharze Polski.
W czwartek wieczorem widzewiacy będą już w domach. Najbliższe trzy dni będą wolne, a od poniedziałku wrócą do treningów i przygotowywać będą się już do meczu z Lechem. W środę 29 stycznia pojadą na krótkie zgrupowanie do Uniejowa, gdzie jest sztuczne boisko z podgrzewaną murawą.
Widzew – FC Feronikeli 74 7:0 (5:0)
1:0 – Cybulski 13.
2:0 – Rondić 18.
3:0 – Rondić 22., z rzutu karnego
4:0 – da Silva 37.
5:0 – Kwiatkowski 45.
6:0 – Hamulić 75., z rzutu karnego
7:0 – Kwiatkowski 86.
Widzew: Gikiewicz – Kwiatkowski, Żyro, da Silva, Kozlovsky – Alvarez (77. Madej), Shehu, Kerk – Gong, Rondić (61. Hamulić), Cybulski (27. Stachowicz).