Mecz Widzewa z Zagłębiem Sosnowiec miał dać odpowiedź na pytanie, czy Widzew zrobił postęp względem początku sezonu. Szalone spotkanie przy Piłsudskiego pokazało, że ekipa trenera Dobiego jest mocniejsza niż jeszcze miesiąc temu i udowodniła to, grając w 10 przez ponad 75 minut.
Już początek meczu zwiastował nam wielkie emocje. Pierwszy strzał Widzew oddał już po kilku sekundach. Uderzenie Fundambu było jednak niecelne. Szybkiej odpowiedzi udzielili goście. Po faulu Krystiana Nowaka z rzutu wolnego zaskoczyć Miłosza Mleczkę próbował Gregorio, ale dobrą interwencją popisał się bramkarz Widzewa.
Groźnie pod bramką Widzewa ponownie zrobiło się w 5. minucie, kiedy to piłki do bramki o mały włos nie wpakował Marcin Robak. Kapitan Widzewa miał sporo szczęścia, bo przy próbie wybicia futbolówki nieczysto trafił głową w piłkę, a ta odbiła się od słupka i wyszła w pole.
Lepiej w początkowych fragmentach meczu prezentowało się Zagłębie. Co więcej w 14 minucie meczu drugą żółtą i w konsekwencji czerwoną kartką został ukarany Krystian Nowak i Widzew przez dalszą część meczu musiał sobie radzić w 10.
Trener Dobi szybko zareagował i minutę później dokonał pierwszej zmiany. Michał Grudniewski zastąpił Merveille’a Fundambu.
Taki obrót boiskowych zdarzeń sprawił, że oglądaliśmy widzewiaków w dość nietypowej roli zespołu skupionego tylko na obronie i nastawionego na sporadyczne kontrataki.
Goście dominowali, ale nie potrafili wykorzystać gry w przewadze. Duża w tym zasługa ambitnie grających widzewiaków, którzy zostawiali na murawie mnóstwo zdrowia. Warto podkreślić także dobrą dyspozycję Miłosza Mleczki, który pewnie spisywał się na przedpolu i wprowadzał spokój w poczynaniach defensywy Widzewa.
Do przerwy nie wydarzyło się na boisku praktycznie nic godnego odnotowania.
Dużo ciekawiej zrobiło się po przerwie, chociaż pierwszy kwadrans drugiej części gry wyglądał podobnie do tego, co oglądaliśmy przez większy fragment pierwszej połowy. Waleczni widzewiacy w końcu popełnili jednak błąd przy rzucie rożnym dla Zagłębia, który zakończył się bramką zdobytą przez Joao Oliveirę.
Stracona bramka nie podcięła widzewiakom skrzydeł. Łodzianie, niesieni dopingiem swoich kibiców, dawali z siebie 120% i w 70. minucie zdołali wyrównać. Lewą flanką przedarł się wprowadzony chwilę wcześniej Czubak, piłka trafiła do Muchy, a były gracz Górnika Polkowice oddał precyzyjny strzał i pokonał Krystiana Stępniowskiego.
Podrażnione Zagłębie rzuciło się na Widzew, chcąc koniecznie wyprowadzić jeszcze jeden cios, przechylający szalę zwycięstwa na korzyść gości. Najbliżej powodzenia był Filip Karbowy, który przymierzył z rzutu wolego z 22 metrów, ale trafił w słupek.
Wielkie emocje udzielały się nie tylko piłkarzom, ale także trenerom i rezerwowym obu ekip. W efekcie tego czerwoną kartką został ukarany trener Marcin Broniszewski.
Ostatecznie, Widzew, grając w 10 przez ponad 75 minut dowiózł remis, z którego łodzianie na pewno mogą być zadowoleni. Zagłębie, zgodnie z oczekiwaniami, było trudnym rywalem, ale widzewiacy pokazali charakter w zasłużenie dopisali do swojego konta kolejny punkt.
Widzew – Zagłębie 1:1 (0:0)
0:1 – Oliveira (61.)
1:1 – Mucha (70.)
Widzew: Mleczko – Kosakiewicz, K. Nowak, Tanżyna, Becht (75′ Stępiński) – Michalski, Możdżeń (68′ Poczobut), Mucha, Kun (74′ Mąka) – Fundambu (17′ Grudniewski), Robak (68′ Czubak)
Zagłębie: Stępniowski – Turzyniecki (46′ Sz. Pawłowski), Duriska, Grudziński, Gojny – Maia, Oliveira (73′ Karbowy) – Ryndak, Mularczyk (82′ O. Nowak), Małecki (73′ Szwed) – Gregorio
Czerwone kartki: Nowak, Broniszewski (z ławki) (Widzew)