Patrząc na finanse ŁKS nie miał prawa spaść z ekstraklasy, a stadion Widzewa jest za mały.
Opublikowano raport Finansowa ekstraklasa. Wiemy, jakie przychody za poprzedni sezon wykazały ŁKS i Widzew. Ełkaesiacy mimo w miarę stabilnego budżetu, w którym koszty utrzymania drużny nie przekraczały możliwości finansowych szefów klubu, nie zdołali utrzymać się w krajowej elicie. Po Widzewie widać, że bez rozbudowy stadionu, nie będzie w stanie dalej się rozwijać.
Czytaj także: Trener Widzewa na celowniku Legii.
Wypełnienie stadionu na meczach Widzewa wynosi 95 proc. To wynik, którego mogą pozazdrościć praktycznie wszystkie kluby w Polsce (więcej ma tylko Raków, ale ma znacznie mniejszy stadion). Mimo doskonałej frekwencji, przychody z klubowej działalności plasują czterokrotnych mistrzów Polski dopiero na siódmym miejscu. Widzewiacy zarobili w poprzednim sezonie 53 miliony (bez uwzględnienia transferów). Dla porównania wspierane przez samorządy, albo państwowe podmioty Pogoń Szczecin i Śląsk Wrocław, mimo gorszej frekwencji zarobiły więcej. Widzewiacy, jako jedni z niewielu, działali na zasadach rynkowych. Drugi klub z prywatnym kapitałem, czyli Cracovia, wykazał tylko 41,5 miliona przychodów. Kolejny ŁKS miał 27 milionów złotych.
Jeżeli chodzi o zarobki w dniu meczowym Widzew jest czwarty. I to wcale nie dlatego, że jego fani są skąpi. Zarobił więcej niż Górnik Zabrze, Śląsk Wrocław i Ruch Chorzów, które grają na większych obiektach. Widzewiacy doszli do finansowego sufitu, bo mają za mały stadion.
Jeżeli patrzeć tylko na finanse, to że ŁKS spadł z ekstraklasy należy traktować jako anomalię. Beniaminek z al. Unii był trzynasty pod względem budżetu, miał dziesiątą frekwencję w lidze. Według wyliczeń Grant Thorton za zdobyty punkt płacił najwięcej ze wszystkich zespołów ekstraklasy. Za 24 punkty zapłacił 20 milionów złotych.
Czytaj także: Koniec serii ŁKS-u.
Dzięki pracy Tomasza Salskiego, właściciela i Jarosława Olszowego prezesa udało się ustabilizować finanse klubu z al. Unii. ŁKS nie przekroczył swojego budżetu płacowego, a co więcej utrzymywał go na zdrowym poziomie. Za taki eksperci uznają 75 proc. całości kapitału klubu, a ŁKS miał 65 proc.