Choć w Polsce występował przede wszystkim w barwach Śląska Wrocław, Widzew Łódź Waldemarowi Sobocie kojarzyć powinien się bardzo dobrze. W sobotę klub z miasta włókniarzy znów zapisał się w jego karierze ważnymi zgłoskami.
Cała historia rozpoczęła się ponad dekadę temu. 18 września 2010 roku 23-letni wówczas Waldemar Sobota rozgrywał swoje szóste spotkanie w piłkarskiej elicie. Na boisko wszedł w 75. minucie, gdy jego zespół przegrywał z Widzewem w Łodzi już 1:4. Na domiar złego po chwili swoją trzecią tego dnia bramkę dołożył Marcin Robak, więc sytuacja Śląska była beznadziejna.
Co prawda do końca meczu niewiele się zmieniło, ale w tuż przed końcem regulaminowego czasu na listę strzelców wpisał się właśnie Sobota, nieznacznie zmniejszając rozmiary porażki do 2:5. Dla niego była to jednak chwila wyjątkowa – w ten sposób zdobył swoją pierwszą bramkę w ekstraklasie.
CZYTAJ TEŻ: Trener Widzewa o współpracy z piłkarzami: Profesjonalizm nie znosi kompromisów
Od tamtego czasu mierzył się z Widzewem w elicie jeszcze sześciokrotnie i nie licząc tej pierwszej porażki później wypracował bilans 2-2-2, ale gola już nie strzelił. Kibicom czerwono-biało-czerwonych przypomniał o sobie 12 lat po tamtej premierowej bramce. Tym razem do bramki trafił dwukrotnie, choć była ona znacznie mniejsza niż ta na boisku trawiastym. Sobota w listopadzie został bowiem zawodnikiem futsalowego Dremanu Futsal Opole Komprachcice.
Drużyna ta w sobotę 22 stycznia była rywalem Widzewa Łódź Futsal w FOGO Futsal Ekstraklasie. 35-letni były reprezentant Polski (w kadrze 18 meczów i 4 bramki) spisał się znakomicie, zdobywając swoje pierwsze w futsalowej karierze gole w lidze, ale znów musiał uznać wyższość rywali. Widzew zagrał bardzo dobry mecz i wygrał ostatecznie 3:2, choć to Dreman Futsal był faworytem, bo do Łodzi przyjechał jako 4. drużyna tabeli [RELACJA Z MECZU].