

Widzew zainwestował latem 7 milionów euro we wzmocnienia. Mimo to przegrał piąty mecz w sezonie.
Jest jeszcze sporo czasu, by pewne rzeczy zmienić i by sytuacja uległa poprawie, ale póki co wygląda to fatalnie. Widzew zaczął sezon w takim stylu, że byłoby to krytykowane nawet rok temu, gdy drużyna została zbudowana za grosze. Teraz w kadrę zainwestowano wielkie pieniądze, a wyników jak nie było tak nie ma. Łodzianie w niedzielę przegrali piąty mecz w tym sezonie. Na dziewięć rozegranych. To jest skandaliczny wynik biorąc pod uwagę skład jaki ma Widzew. Kolejny raz widzimy jednak, że pieniądze nie grają. One są ważne, mogą pomóc, ale nic ci po nich jeśli nie masz pomysłu, jakiegoś planu.
A Widzew wygląda właśnie jakby owego pomysłu nie posiadał. Co prawda kadra wydaje się mieć ręce i nogi. Do Łodzi trafili gracze na wyższym poziomie niż poprzednicy. Tylko co z tego, skoro drużyna prowadzona przez Patryka Czubaka nie ma żadnego pomysłu na mecz? To był główny zarzut pod adresem Zeljko Sopicia, którego już przy Piłsudskiego nie ma. Tymczasem Czubak grę zespołu również opiera na indywidualnościach poszczególnych graczy. I w meczach z takimi zespołami jak Arka Gdynia, to będzie przechodzić, bo łodzianie mają zawodników dużo lepszych od beniaminka i nawet bez konkretnego planu na mecz, wystarczy dobry dzień jednego-dwóch zawodników, którzy dla RTS-u to starcie wygrają. Problemy pojawiają się, gdy trzeba zmierzyć się z drużyną z wyższej półki jak Lech, Pogoń, Górnik. Tam nie wystarczy już mieć dobrego piłkarza na niemal każdej pozycji. Ci zawodnicy muszą wiedzieć co mają grać, musi być jakiś element “wow”, który zaskoczy przeciwnika. Tego w Widzewie brakuje i jeśli sytuacja się nie zmieni to łodzianie zostaną prawdopodobnie najdroższym w historii średniakiem Ekstraklasy.
Ale co dalej? Widzew dopiero co zmienił szkoleniowca. To była decyzja bardzo ryzykowna, bo Chorwata zastąpił Czubak, czyli człowiek bez doświadczenia w roli pierwszego trenera. Jednak ciężko nie odnieść wrażenia, że przy Piłsudskiego potrzebny jest ktoś z mocnym nazwiskiem, dobrym CV i sporym doświadczeniem. Widzew nie jest klubem do nauki. Nie był nim rok temu, gdy kadra drużyny według transfermartkt.pl wyceniona była na trochę ponad 10 milionów euro i nie jest nim tym bardziej teraz, gdy owa kadra wyceniona jest na blisko 30 milionów euro. My nie nawołujemy do kolejnej zmiany trenera, ale być może za jakiś czas w Łodzi będą musieli się nad tym zastanowić. Przypominamy, że celem klubu są europejskie puchary, co jest dość logiczne biorąc pod uwagę skład RTS-u. Jednak z taką grą, do Europy Widzew nie dojedzie.
4 Comments
Jeśli trener dostaje zadanie ponad swoje aktualne możliwości (np. prowadzenie drużyny lub piłkarzy o znacznie wyższym poziomie niż jego doświadczenie), to efekt jest następujący:
– występuje znany ze szkoły efekt braku zadania – podobnie jak uczeń w szkole, trener w praktyce nie uczy się i nie rozwija, bo zadanie jest poza jego zasięgiem. Może czuć się sparaliżowany, zdemotywowany lub szybko oceniony jako nieskuteczny.
-występuje duże prawdopodobieństwo ryzyka frustracji – zbyt trudne wyzwanie nie prowadzi do wzrostu, tylko do poczucia porażki, zarówno u trenera, jak i u zawodników, którzy nie dostają wartościowego wsparcia.
– nie utrwala się dobry nawyk w postaci rozwoju poprzez stopniowanie – optymalne jest, gdy trener dostaje drużynę odrobinę powyżej swojego dotychczasowego poziomu. Wtedy musi się doszkolić, szukać wsparcia (mentora, konsultacji), ale nadal ma realną szansę sprostać zadaniu.
Wniosek dla Widzewa… Tak samo jak zawodnik, trener powinien być prowadzony w strefie najbliższego rozwoju. Zadanie zbyt łatwe to stagnacja. Zadanie zbyt trudne to porażka. Zadanie wymagające, ale osiągalne to rozwój i progres trenerski. Najlepiej by było, gdyby można było wykorzystać mechanizm wypożyczenia obecnego trenera, aby się rozwinął, a na cito znaleźć trenera, dla którego poprowadzenie Widzewa jest tylko odrobinę powyzej jego poziomu…
Trenerzy z Polski – wiadomo, nie ma co podpowiadać… wszyscy znają…
Trenerzy z zagranicy – Pavel Vrba
Zostawienie obecnego trenera ma sens, jeśli klub zaakceptuje, że w tym sezonie celem jest stabilizacja, a nie puchary. 9–12 miejsce w Ekstraklasie to optimum, ale z wahaniami formy. Drużyna pewnie będzie się uczyć i budować, ale wyniki raczej średnie – niektórzy zawodnicy pewnie tego nie zaakceptują. Zatrudnienie nowego trenera to z kolei: być może od razu większy autorytet w szatni, lepsze przygotowanie taktyczne do trudnych meczów, szansa na stabilne punktowanie i walkę o górną ósemkę – może puchary. No i najważniejsze – my kibice będziemy widzieć ambicję klubu.
Ale, co ja sie znam na piłce nożnej… tyle, co każdy z nas…
Widzew na dziś to drużyna międzynarodowa, przypominająca trochę Arsenal z dawnych czasów Arsena Wengera – prawie bez polskich zawodników, z kadrą pełną obcokrajowców. Skoro tak, to na ławce trenerskiej powinno pojawić się podejście bardziej europejskie niż lokalne. Trener, który nie myśli w kategoriach ratowania wyniku. W tak różnorodnej szatni potrzeba chyba kogoś, kto ogarnie kulturę, język i mentalność zawodników z różnych krajów.
Podałem wcześniej – Pavel Vrba. Ale może trener z Anglii lub Szkocji – tam trenerzy od lat pracują w klubach, gdzie skład jest mieszanką narodowości. Mają doświadczenie w zarządzaniu szatnią międzynarodową, wprowadzają dyscyplinę i prostą, ale skuteczną organizację gry. To mogłoby to dla Widzewa: zamiast chaosu i doraźnych rozwiązań, intensywność i szacunek dla podstaw.
Z drugiej strony – cierpliwość czasem popłaca. Urban, Probierz czy Runjaić też zaczynali od drużyn bez stylu, a z czasem potrafili je poukładać i wyprowadzić na wyższy poziom. Jeśli obecny trener dostanie szansę, może się wyrobić – ale ten sezon raczej trzeba spisać na straty, bo o pucharach nie ma co marzyć. Trudno dziś podpowiadać rozwiązanie. Oczekujemy walki i jakości, z tym czy innym trenerem…
Stabilizacja na ławce trenerskiej nie oznacza pozostawienie pierwszego trenera…
Częste zmiany trenerów to chyba będzie znak rozpoznawczy Widzewa… Każda zmiana niesie ze sobą wymianę części sztabu szkoleniowego. W efekcie – zamiast budować ciągłość – co jakiś czas Widzew zaczyna od zera.
Problem ten całego otoczenia pierwszej drużyny. Piłka opiera się teraz na rozbudowanych sztabach – trener główny przychodzi zazwyczaj z grupą asystentów, analityków, specjalistów od przygotowania fizycznego. Jeśli jednak każdy kolejny szkoleniowiec zmienia połowę ławki, trudno mówić o długofalowym rozwoju i konsekwentnym prowadzeniu drużyny. A tak jest chyba w Widzewie…
Dlatego istotna jest rola dyrektora sportowego. To on powinien zadbać o stworzenie rdzenia sztabu szkoleniowego, który zapewni klubowi stabilizację niezależnie od tego, kto akurat pełni rolę pierwszego trenera. W rdzeniu tym powinni znaleźć się trener bramkarzy, część analityków, fizjoterapeuci, specjaliści od przygotowania motorycznego i osoby odpowiedzialne za medycynę sportową. Ich wiedza o zawodnikach, procesie treningowym i samej specyfice klubu jest bardzo ważna dla zespołu.
Główny trener – czy to szkoleniowiec z Polski, czy zagranicy – powinien mieć możliwość przyprowadzenia ze sobą tylko wąskiej grupy najbliższych współpracowników. W praktyce oznaczałoby to jednego, maksymalnie dwóch asystentów. Taki kompromis pozwala nowemu trenerowi realizować swoją wizję i pracować z ludźmi, którym ufa, a jednocześnie gwarantuje klubowi ciągłość w obszarach, które nie mogą być co kilka miesięcy przewracane do góry nogami.
Stabilizacja sztabu to także sygnał dla piłkarzy. Zawodnicy potrzebują jasnych procedur, powtarzalnych metod treningowych, stałego kontaktu z tymi samymi fizjoterapeutami czy trenerami przygotowania fizycznego. Każda kolejna rewolucja to niepotrzebny chaos i poczucie tymczasowości.
Jeśli klub rzeczywiście chce wrócić na miejsce, które historycznie mu się należy – do roli stabilnej siły polskiej piłki – musi zacząć od uporządkowania tego, co najbliżej drużyny. A stabilizacja na ławce trenerskiej to fundament, na którym można budować długofalowy projekt.
Stabilizacja nie oznaczas zawsze pozostawienie głównego trenera, ale całej grupy, która jest blisko zawodników.