Zgodnie z przypuszczeniami Widzew przegrał ostatni mecz sezonu z Rakowem Częstochowa. Rozgrywki skończył na 13. miejscu.
Mecze ostatniej kolejki sezonu oczywiście zaczęły się o tej samej porze i w różnych stronach Polski odbywały się pojedynki o różnych stawkach. Niektóre bardzo ciekawe, wręcz kluczowe, jak walka o mistrzostwo Rakowa Częstochowa i Lecha Poznań (grał u siebie z Piastem Gliwice), inne trochę mniej, jak bezpośrednia rywalizacja Jagiellonii Białystok i Pogoni Szczecin o europejskie puchary. Widzew grał za to o 12. miejsce, co brzmi niestety bardzo źle i jest dla jego kibiców przykre. Łódzka drużyna przed tą kolejką traciła punkt do Radomiaka, który grał z Motorem Lublin.
Początek meczu w Częstochowie nie wskazywał, że cele gospodarzy i gości są tak różne. Gra była wyrównana, widzewiacy również atakowali i w końcu przed dobrą szansą po znakomitym podaniu Frana Alvareza stanął Kamil Cybulski. Młodzieżowiec Widzew nie wykorzystał jednak szansy.
Szybko się jednak skończyło. Z każdą minutą rosła jednak przewaga Rakowa i wtedy było już widać, że obie drużyny dzieli jednak sporo, jeśli chodzi o umiejętności, ale też zaangażowanie.
Częstochowianie zepchnęli łodzian do defensywy i atakowali coraz groźniej. Gra już do końca pierwszej połowy toczyła się już tylko na połowie Widzewa. Przewagę Rakowa dobrze oddaje statystyka strzałów: 10 do 1. Uderzenie łodzian (Marka Hanouska) było w dodatku niecelne.
W 28. minucie do bramki Widzewa trafił Peter Barath, ale wcześniej Jonatan Braut Brunes zagrał piłkę ręką, co wychwycili sędziowie VAR.
Dobrze w bramce spisywał się Rafał Gikiewicz, który kilka razy uratował zespół przed stratą gola. I kiedy wydawało się, że do szatni piłkarze zejdą przy bezbramkowym remisie, znów trzeba było skorzystać z VAR. Tym razem w polu karnym łodzian Juljan Shehu uderzył łokciem w twarz Baratha i był rzut karny. Brunes całkowicie zmylił Gikiewicza.
Po pierwszych połowach to jednak Lech wciąż był liderem, bo też prowadził w swoim meczu.
Zaraz po wznowieniu gry Raków prowadził już 2:0. Nie pierwszy raz w tym sezonie widzewiacy fatalnie rozpoczęli grę od bramki. Gikiewicz podał do Trehkildsena, ten chciał mu oddać piłkę, ale podał do rywala. Patryk Makuch minął bramkarza Widzewa i było 2:0. To była kolejna kompromitacja…
Czuło się, że będą kolejne okazje Rakowa i pewnie kolejne gole. Goście nie potrafili wyprowadzić piłki spod swojej bramki, więc ta co chwilę tam wracała.
W 62. minucie najpierw Barath trafił w poprzeczkę, a po chwili Jesus Diaz w słupek. Niedługo potem był rzut karny, którego sędzia podyktował za rzekomy faul Marcela Krajewskiego na Adrianie Amorimim. Strzelał Makuch, ale Gikiewicz w świetnym stylu obronił jedenastkę, tak jak i dobitkę Amorima.
To mógł być impuls, że jednak widzewiacy pożegnają się z ligą z honorem, że powalczą choćby o honorowego gola, a może i o punkt. Tym bardziej że w 75. minucie z boiska wyrzucony został Igor Tudor i łodzianie byli w przewadze.
I udało się. W 83. minucie w pole karne dośrodkował Samuel Kozlovsky, a Krajewski strzałem głową pokonał bramkarza Rakowa.
Nic więcej widzewiacy już zrobić nie dali rady. Przegrali po raz szesnasty w tym sezonie i ligę zakończył na 12. miejscu. Mistrzem został Lech, a w pucharach zagrają też Raków oraz Jagiellonia.
Raków Częstochowa – Widzew Łódź 2:1 (1:0)
1:0 – Brunes 45.+9., z rzutu karnego
2:0 – Makuch 46.
2:1 – Krajewski 83.
Raków: Trelowski – Tudor, Arsenić, Svarnas – Jean Carlos (76. Rundić), Berggren, Barath, Amorim (63. Koczerhin) – Brunes (63. Otieno), Makuch, Lopez (37. Diaz).
Widzew: Gikiewicz – Krajewski, Kwiatkowski (46. Kozlovsky), Ibiza, Therkildsen – Hanousek (85. Madej) – Czyż, Alvarez, Shehu (69. Nunes), Cybulski (46. Sypek) – Tupta (69. Sobol).
Żółte kartki: Berggren, Barath, Arsenić, Tudor – Therkildsen, Hanousek, Shehu.
Czerwona kartka: Tudor 75.