Szok przy al. Piłsudskiego. Widzew Łódź poległ na swoim stadionie w starciu ze Skrą Częstochowa. Dla gości było to dopiero druga wyjazdowa wygrana w tym sezonie.
Zgodnie z przewidywaniami trener Marcin Kaczmarek nie zdecydował się na roszady w wyjściowej jedenastce. Luki po nieobecnych Możdżeniu i Pięczek zostali zastąpieni odpowiednio przez Gąsiora i Kordasa.
Początek spotkania był bardzo senny. Obie ekipy grały dość asekuracyjnie i nie potrafiły stworzyć jakiejś ciekawej sytuacji pod bramką rywali. Pierwszy celny strzał w 5. minucie oddał Henrik Ojaama, ale zagrożenie było minimalne, ponieważ uderzenie było bardzo lekkie.
Na fajną akcję Widzewa czekaliśmy do 19 minuty. Wówczas Ojama zagrał mięciutko w pole karne, ale z piłką minimalnie minął się Robak. Gdyby kapitan byłby kilka centymetrów wyższy to z pewnością wpakowałby futbolówkę do bramki.
Jeszcze bliżej pierwszego gola w meczu był Marcel Gąsior, który w 31. minucie oddał piękny strzał z dystansu, ale trafił w poprzeczkę.
Mimo optycznej przewagi, Widzew nie potrafił otworzyć wyniku i wyjść na prowadzenie. Pierwsza połowa przy al. Piłsudskiego zakończyła się bezbramkowym remisem.
Druga część meczu zaczęła się od bramki dla Skry Częstochowa. Kapitalny kontratak gości próbował wykończyć Rumin, ale piłka po jego strzale trafiła w rękę Kosakiewicza i sędzia podyktował rzut karny, którego na gola zamienił Mesjasz.
Widzew ruszył do odrabiania strat, ale to goście strzelili kolejną bramkę. Piłkarze Skry sprytnie rozegrali piłkę na lewym skrzydle, dośrodkowali, a w polu karnym nieporozumienie Tanżyny i Pawłowskiego wykorzystał Rumin.
Widzew się jednak nie poddawał. Pierwszy konkretniejszy impuls do ataku dał Konrad Gutowski, który zdobył gola, ale po jego strzale sędzia odgwizdał spalonego, bowiem na pozycji spalonej byli Marcin Robak i Rafał Wolsztyński, którzy utrudniali bramkarzowi gości skuteczną interwencję.
Skra nastawiła się na kontrataki. Po jednym z nich mogło być 0:3, ale strzał Rumina z najwyższym trudem obronił Pawłowski.
Kolejne minuty to popisy obu bramkarzy. Najpierw Kos zwycięsko wyszedł z pojedynku sam na sam z Wolsztyńskim, a chwilę później Pawłowski instynktownie obronił uderzenie z bliska w wykonaniu Rumina.
Widzew przebudził się dopiero na 5 minut przed końcem za sprawą Marcela Gąsiora, który wykorzystał dobre dośrodkowanie Kosakiewicza i pokonał Kosa. Widzew napierał i w 90. minucie powinien zostać za to nagrodzony, ale sędzia nie podyktował rzutu karnego za dość ewidentne zagranie piłki ręką jednego z gości.
Okazało się, że zryw Widzewa nastąpił za późno. Łodzianie niespodziewanie przegrali ze Skrą 1:2. Trener Marcin Kaczmarek będzie miał spory ból głowy, by wyciągnąć wnioski i nie potknąć się po raz kolejny w następnych meczach.
Widzew Łódź – Skra Częstochowa 1:2 (0:0)
0:1 – Mesjasz (49.)
0:2 – Rumin (55.)
1:2 – Gąsior (86.)
Widzew: Pawłowski – Kordas, Tanżyna, Wołąkiewicz (83. Mąka), Kosakiewicz, Gutowski, Gąsior, Poczobut (56. Wolsztyński), Radwański, Ojamaa (73. Mandiangu), Robak
Skra: Kos – Napora (75. Brusiło), Holik, Mesjasz, Gołębiowski, Olejnik, Zalewski, Kieca, Nocoń, Niedbała (79. Andrzejczak), Rumin (86. Wolny)
fot. Marian Zubrzycki