ŁKS Łódź pokonał Ruch Chorzów w meczu 32. kolejki Betclic 1. Ligi. Podopieczni Ryszarda Robakiewicza zanotowali trzecie zwycięstwo z rzędu. Chociaż tym razem nie udało się zachować czystego konta, to i tak fani z Łodzi mają ogromne powody do radości.
ŁKS Łódź przystępował do meczu z Ruchem Chorzów po dwóch zwycięstwach z rzędu pod wodzą tymczasowego trenera, Ryszarda Robakiewicza. Łodzianie grali ze Stalą Stalowa Wola i Stalą Rzeszów, ale teraz zadanie wydawało się dużo trudniejsze. Ełkaesiacy udali się na Stadion Śląski, żeby zmierzyć się z Ruchem Chorzów.
Po raz ostatni ŁKS Łódź wystąpił na tym obiekcie 18 lat temu. Wygrali wówczas 1:0. Tym razem fani biało-czerwono-białych również liczą na zwycięstwo w tym prestiżowym spotkaniu.
CZYTAJ TAKŻE: ŁKS rozmawia z nowym trenerem
Na samym początku mecz nie był porywający. W pierwszych 10 minutach brakowało dobrych sytuacji. Ruch, co prawda, oddawał groźne strzały, ale nie znajdywały one drogi do siatki i były oddawane z dystansu. W 11. minucie dopięli jednak swego. Szczepan wygrał pojedynek w powietrzu na środku boiska, podprowadził akcję pod bramkę ŁKS-u i podał do Miłosza Kozaka. Ten spokojnie przymierzył i wyprowadził Ruch na prowadzenie. ŁKS stopniowo zaczął dochodzić do głosu po stracie gola. Dwukrotnie próbował Marko Mrvaljević, ładne uderzenie oddawał też Maksymilian Sitek. Bielecki nie chciał się jednak dać pokonać. Do przerwy wynik nie uległ zmianie
Po zmianie stron Ruch mógł podwyższyć prowadzenie, ale świetnym refleksem popisał się Łukasz Bomba, który obronił strzał Miłosza Kozaka. Bomba pokazał, że trener Robakiewicz słusznie wystawia go w wyjściowym składzie między słupkami.
Kibice ŁKS-u bardzo długo musieli czekać na odpowiedź, ale w końcu się doczekali. W 72. minucie Piotr Głowacki zebrał piłkę po rzucie rożnym i strzelił lewą nogą, jak się okazało nie do obrony dla golkipera Ruchu. Mieliśmy na Stadionie Śląskim remis, ale na tym ŁKS nie poprzestał. Osiem minut później łodzianie byli już na prowadzeniu. Michał Mokrzycki mięciutko zagrał w pole karne, na głowę Gustafa Norlina. Z uderzeniem Szweda Bielecki sobie jeszcze poradził, ale dobitka Mateusza Wzięcha była już skuteczna.
Ruch musiał rzucić się do ataku i tak też zrobił. Wydawało się jednak, że ŁKS ma mecz pod kontrolą. W doliczonym czasie gry łodzianie zadali trzeci i decydujący cios. Tym razem ogromny błąd popełnił bramkarz gospodarzy, który nabił Mateusza Wysokińskiego przy próbie wyprowadzenia piłki, a ta wpadła do siatki.
Dla ŁKS-u było to wielkie zwycięstwo. Szkoda, że łodzianie zaczęli punktować tak późno, ale z pewnością triumf na Stadionie Śląskim nad Ruchem Chorzów to jedna z niewielu miłych chwil w tej kampanii dla fanów biało-czerwono-białych.
Ruch Chorzów 1:3 ŁKS Łódź
1:0 – Miłosz Kozak 11′
1:1 – Piotr Głowacki 72′
1:2 – Mateusz Wzięch 80′
1:3 – Mateusz Wysokiński 90+2′
Ruch: Bielecki – Konczkowski, Cykało, Szymański (68, Karasiński), Preisler, Kozak (83, Moneta), Ventúra, Szwoch, Mezghrani, Adkonis (83, Borowski), Szczepan (83, Novothny)
ŁKS: Bomba – Dankowski, Rudol, Levent, Głowacki, Kupczak, Mokrzycki, Wysokiński, Norlin (86, Zając), Sitek (56, Młynarczyk), Mrvaljević (56, Wzięch)
CZYTAJ TAKŻE: Mistrzostwa Świata na stadionie ŁKS-u!