Nie, nie chodzi o bardzo dobre wyniki drużyny, która w tym miesiącu zdobyła sześć punktów na dziewięć możliwych, strzelając pięć goli i tracąc dwa. Gratulacje! W tym miesiącu urodziło się wielu słynnych widzewiaków.
17 września na świecie pojawił się Ludwik Sobolewski, największy z wielkich ludzi Widzewa. Człowiek, który w polskiej piłce wyprzedził swoją epokę. Chyba żadnego z kibiców nie trzeba przekonywać, że bez niego niewielki dzielnicowy klubik nie zmieniłby się w potęgę, której na przełomie lat 70. i 80. ubiegłego wieku bały się europejskie tuzy. Widzew wyrzucił z europejskich pucharów oba Manchestery, Liverpool i Juventus Turyn, co dziś wydaje się opowieścią science fiction. A to była prawda!
Pan Ludwik, bo miałem okazję Go poznać, był niesamowitym człowiekiem. Kiedy zaczynałem pracę jako dziennikarz sportowy, pewnego dnia wpadłem na prezesa w budynku klubowym.
Później mieliśmy wspaniałe kontakty, nawet w trudnych momentach. Także po tym, gdy pan Ludwik już wycofał się z klubu. Często rozmawialiśmy przez telefon, a do dziś żałuję, że nie przyjąłem zaproszenia, by odwiedzić Go w domu. Jestem też przekonany, że bez jego rad, jakie udzielał Andrzejowi Pawelcowi, trudniej byłoby awansować do Ligi Mistrzów.
28 lat i trzy dni później urodził się kolejny z wielkich widzewiaków, w moim prywatnym rankingu w pierwszej piątce największych, obok Zbigniewa Bońka czy Włodzimierza Smolarka. Józef Młynarczyk jest jednym z najbardziej utytułowanych polskich piłkarzy. Z FC Porto zdobył Puchar Europy (dzisiejsza Liga Mistrzów, ale trudniejsza, bo bez prawa do chwilowej słabości), Superpuchar UEFA i Puchar Interkontynentalny, czyli klubowe mistrzostwo świata. Z Widzewem awansował do półfinału Pucharu Europy, a w pucharze UEFA tak wspaniale bronił rzuty karne, że wyeliminował z rozgrywek Juventus. W 1982 roku pomógł reprezentacji Polski w zajęciu trzeciego miejsca w mistrzostwach świata. W uznaniu zasług został wybrany na bramkarza 100-lecia polskiej piłki nożnej, a konkurencję na tej pozycji miał ogromną.
Tadeusz Gapiński wspominał, że przed wyjściem na boisko w ważnym meczu mogła go powstrzymać chyba tylko urwana noga. Podobnie zachowywał się jako trener. Gdy dowiedział się, że drużynę obejmuje Janusz Wójcik, spakował manatki i wyszedł z klubu, mimo próśb i gróźb. Doceniono go w 2017 roku, gdy razem ze swoim przyjacielem Zbigniewem Bońkiem byli głównymi bohaterami otwarcia nowego stadionu, a w Porto jest – niestety – większą legendą niż w Łodzi, co pokazuje ten film [MŁYNARCZYK W PORTO]. Dziś pracuje w reprezentacji Polski U21, pomagając Michałowi Probierzowi.
20 września urodził inny świetny bramkarz Widzewa – Henryk Bolesta. Jego trenerzy powtarzali, że talent miał porównywalny do Młynarczyka, jednak zabrakło mu właśnie takiego charakteru. Do historii klubu przeszedł w nietypowy sposób – wykorzystał ostatni rzut karny, dający Widzewowi triumf w Pucharze Polski. Jedyny!
21 września przyszli na świat dwaj kolejni znakomici zawodnicy: Radosław Michalski i Daniel Bogusz. Obaj są z następnego pokolenia, tego z Ligi Mistrzów, prawdziwej, w której grali tylko mistrzowie. Michalski przyszedł z Legii Warszawa i stał się jedną z gwiazd drużyny prowadzonej przez Franciszka Smudę. Cztery lata młodszy Bogusz spędził przy al. Piłsudskiego osiem sezonów, dwa razy pomagając w zdobyciu mistrzostwa Polski.
Dzień przed Ludwikiem Sobolewskim urodziny obchodzi Zbigniew Wyciszkiewicz, dwukrotny mistrz Polski z Widzewem, a gdy go z klubu wygoniono, pomógł w zdobyciu tytułu ŁKS-owi.
Na koniec smutna refleksja. Szukałem w klubowych mediach społecznościowych i na stronach internetowych już nawet nie życzeń, ale przypomnienia, że ktoś pamięta o legendach, bez których dziś nie byłoby pełnych trybun na stadionie. Niczego nie znalazłem, poza kilkoma wpisami kibiców. Prof. Norman Davies powiedział, że: “Aby człowiek wiedział, dokąd idzie, musi wiedzieć, skąd przychodzi“. Niestety, mam wrażenie, że dla obecnych władz klubu historia obecnego Widzewa zaczęła się w 2021 roku…
Józef MłynarczykLudwik SobolewskiRadosław MichalskiWidzew ŁódźZbigniew Wyciszkiewicz