Adam Marciniak, to wychowanek ŁKS-u, dla którego mecz z Chrobrym był wyjątkowy. – O stadionie na al. Unii mówiło się już po mistrzostwie Polski w 1998 roku. Przyszło nam czekać ponad 20 lat. Dla mnie, jako ełkaesiaka to coś pięknego. Kiedy zobaczyłem przed meczem jak wyglądają trybuny zaprało mi dech w piersiach. ŁKS prędzej czy później będzie wielki. Ten klub ma sto lat, będzie miał sto kolejnych. Z takimi ludźmi i kibicami będzie wielki – mówił w pomeczowym wywiadzie lewy obrońca.
Podczas meczu otwarcia kibice stanęli na wysokości zadania. Nie można powiedzieć tego o piłkarzach. – Nie tak wyobrażaliśmy sobie ten dzień. Piękne święto, ale my je popsuliśmy. Tłumaczymy się cały sezon. Byliśmy lepsi, graliśmy piłką. W piłce chodzi o zwycięstwa, a nie o posiadanie piłki. Raz, czy dwa może nie wyjść, ale ile można się oszukiwać? Graliśmy jak nigdy, przegraliśmy jak zawsze. Nie może być tak, że w drugiej połowie oddajemy pole Chrobremu, tracimy beztrosko piłki, oni z nami jadą. Jak tam będziemy grać, to spotkamy się tu za trzy tygodnie i znowu będziemy powtarzać, że było dobrze, fajnie, a mamy zero punktów – nie ukrywał rozgoryczenia Marciniak.
Według ełkaesiaka, czas na wymówki się skończył. – Analizujemy nasze błędy, trenujemy. Wygrywają dobrzy, a przegrywają słabi. Żadne tłumaczenia nic nie dadzą. Powiem, że mieliśmy pecha… Ile razy mieliśmy pecha? Piętnaście razy? Ile razy można w taki sam sposób grać? Daliśmy ciała i tyle – powiedział lewy obrońca.
Przed ŁKS-em kluczowe mecze w walce o awans. Najpierw spotkanie z Arką Gdynia, a później derby Łodzi. – Nie spuszczamy głów. Dopóki piłka w grze będziemy walczyć. Każdy z nas chciałby zostać zapamiętany jako solidny piłkarz, a nie ostatni dziad. Będziemy walczyć o baraże. Od jutra pracujemy dalej. Nie składamy broni, walczymy. Mam nadzieję, że w bólach i mękach ten awans się urodzi – zakończył Marciniak.
2 Comments
Adam Marciniak nie ma obowiązku nikogo przepraszać. Wszyscy wiedzą kto w drużynie gra i chce grać oraz kto udaje, że gra, statystuje pasożytując na pracy kolegów – przecież w meczu z Chrobrym, miał Pan w drużynie aż połowę symulantów i obiboków. Więc nie można było go wygrać, bo Chrobry choć żadna potęga, to drużyna solidna. Nie ma w niej obiboków, bo tacy są tam eliminowani, w przeciwieństwie do ŁKS, w którym są otoczeni szacunkiem od początku rozgrywek. Statystują, żerują na pracy klubu i kolegówhc
c.d. komentarza j.w. i uprawiają jałową grę nie dającą żadnych efektów. To jest jaskrawo widoczne. W każdym klubie np. w Chrobrym, po pierwszym zademonstrowaniu tak wspaniałego zaangażowania, – otrzymaliby kopnięcie w tyłek, w ŁKS mają pewne i stałe miejsce. Jak długo tak można. Okazuje się, że można