Wychowanek ŁKS-u, który nie zostawił ukochanego klubu w potrzebie zakończył karierę. Jak Adam Marciniak zapisał się na kartach historii “Rycerzy Wiosny”?
Marciniak to wychowanek ŁKS-u. Zadebiutował w nim w 2007 roku. W rundzie wiosennej sezonu 2006/07 rozegrał trzynaście meczów i strzelił nawet gola w spotkaniu z Zagłębiem Lubin (1:1). Młody piłkarz zaledwie po kilku miesiącach gry w pierwszym zespole Łódzkiego Klubu Sportowego został zmuszony do odejścia. Dwukrotny mistrz Polski miał w tamtym okresie niemałe problemy finansowe, więc szukał pieniędzy z każdych źródeł, w tym ze sprzedaży zawodników. Marciniak w lecie 2007 roku został wręcz zmuszony do tego, żeby wraz z Tomaszem Hajto odejść do Górnika Zabrze. Jak sam zainteresowany wspominał po latach – nie miał on na tamtym etapie zbyt wiele do gadania.
– Ten transfer nie był trochę ode mnie zależny. Nawet się nie zastanawiałem nad tym odejściem. Pokiwałem tylko głową: “Ok, odchodzimy” – wspominał Marciniak w rozmowie z “Futbolownią”.
Początki w nowej rzeczywistości nie były dla młodego wówczas piłkarza łatwe. W trakcie jednej z pierwszych noc po podpisaniu kontraktu z nowym klubem Marciniak się… popłakał. Pierwsze kroki dla piłkarza, który całe swoje dotychczasowe życie spędził w Łodzi były bardzo ciężkie.
Sprawy nie układały się pozytywnie zarówno poza boiskiem, jak i na nim samym. Marciniak zadebiutował w Górniku dopiero w grudniu, w osiemnastej kolejce, w spotkaniu z Legią Warszawa. Już miesiąc później był jednak w innym klubie – Śląsku Wrocław, do którego trafił na wypożyczenie. Tam spędził pół roku, by wrócić do Górnika i znów na okres sześciu miesięcy trafić do Łódzkiego Klubu Sportowego. W rundzie jesiennej sezonu 2008/09 grał regularnie – wystąpił w szesnastu z siedemnastu spotkań w podstawowym składzie. Potem wrócił do Górnika, którego barwy reprezentował przez następne trzy i pół roku. W lipcu 2012 trafił do Cracovii i to właśnie jako jej piłkarz zadebiutował w seniorskiej reprezentacji Polski. Z orzełkiem na piersi wystąpił w dwóch meczach towarzyskich w listopadzie 2013 roku – ze Słowacją oraz Irlandią. Po trzech latach spędzonych w Krakowie odszedł na Cypr, do Larnaki, gdzie przebywał tylko dwanaście miesięcy. Następnie wrócił do Polski, podpisując kontrakt z Arką Gdynia. Choć grając w Arce był już piłkarzem leciwym, to tam świętował on swoje największe piłkarskie triumfy. Zdobył z nią Puchar Polski (2017) i dwa Superpuchary (2017, 2018). Po czterech i pół roku w Gdyni wrócił do swojego na miejsca na ziemi, czyli na stadion przy al. Unii Lubelskiej 2.
Marciniak związał się po raz trzeci z ŁKS-em w styczniu 2021 roku i miał pomóc zespołowi, który walczył o powrót do ekstraklasy. Niestety, już w pierwszym meczu po powrocie z Legią Warszawa nabawił się kontuzji, która wykluczyła go z gry na kilka spotkań. Potem wyglądał na boisku przeciętnie, żeby nie powiedzieć: słabo. Na swojej nominalnej pozycji – lewej obronie, popełniał wiele błędów i było widać, że nie od razu potrafił się wpasować do stylu gry zespołu. Lepiej zaczął wyglądać na środku defensywy, gdzie został przesunięty przez trenera Marcina Pogorzałę.
I o ile końcówka rozgrywek 2020/21 dała nadzieje, że Marciniak stanie się liderem na środku defensywy, to początek kolejnego sezonu zupełnie te nadzieje odebrał. Wychowanek ŁKS-u popełniał wiele błędów, a zespół Kibu Vicunii z kolejki na kolejkę coraz bardziej osuwał się w dół w tabeli 1. ligi. Marciniakowi zadania nie ułatwiało jednak to, że duet stoperów tworzył z Janem Sobocińskim, który – tak samo jak główny bohater tego tekstu – był lewonożny. To sprawiało, że często jeden i drugi dublowali swoje pozycje oraz zachowania na boisku, co nie pomagało w stworzeniu silnej defensywy. Po pierwszych dziewięciu kolejkach sezonu Marciniak rzadko pojawiał się na murawie. Jego sytuacja była najlepszym przykładem tego, jak duży chaos panował w Łódzkim Klubie Sportowym. Zdarzało mu się zagrać w dwóch meczach od pierwszej do ostatniej minuty, by w kolejnym spotkaniu nie podnieść się nawet z ławko rezerwowych. ŁKS ostatecznie zakończył sezon 2021/23 na dziesiątym miejscu w lidze, a Marciniak – jak każdy piłkarz łodzian – nie mógł zaliczyć tego okresu do udanych.
Wszystko odmieniło się po tym, jak nowym trenerem łodzian został Kazimierz Moskal. Oczywiście nie od razu. Marciniak nie mógł grać na początku sezonu (uraz łydki), a i zespół od początku nie grał w 100 proc. tak, jakby to widział trener. Z czasem jednak ŁKS z Marciniakiem w składzie wyglądał coraz lepiej i efektem tego było zakończenie 2022 roku na pozycji lidera 1. ligi.
Marciniak podkreślał później to, do jak dużej przemiany doszło w ŁKS-ie na przestrzeni kilku miesięcy.
– To co działo się w maju, a teraz to jest niebo a ziemia. Nie ma co tego porównywać. Ten nasz wynik sportowy w zeszłym sezonie był bardzo słaby. W maju, gdy jechaliśmy na urlopy, to wielu z nas sobie zadawało pytanie, czy się nadajemy do tego. Nie tylko piłkarze, ale też członkowie sztabu, którzy zostawili mnóstwo serca, zdrowia i zaangażowania – mówił piłkarz w grudniu 2022 roku w rozmowie z “ŁKS TV”.
W rundzie wiosennej ŁKS nie zawiódł i awansował do ekstraklasy z pierwszego miejsca. Marciniak nie dość, że grał regularnie, to często był też kapitanem (wtedy, gdy na boisku nie był obecny Maciej Dąbrowski).
Jak dużo ten awans znaczył dla Marciniaka było widać po ostatnim gwizdku meczu przedostatniej kolejki 1. ligi z Arką Gdynia (1:1), po którym to ełkaesiacy zapewnili sobie promocję na najwyższy szczebel rozgrywkowy. Doświadczony obrońca rozkleił się, opowiadając o tym, jak bardzo cieszy go ten sukces.
– Wszyscy w Łodzi czekali na ten awans, my go bardzo pragnęliśmy i jesteśmy teraz w siódmym niebie. Jestem niesamowicie szczęśliwy, wzruszyłem się już na boisku, a teraz bierze mnie jeszcze bardziej. Marzyłem o tym, żeby dla klubu, w którym się wychowałem, do którego teraz wróciłem zrobić coś tak fajnego. Po ostatnim sezonie bałem się, że zostanę zapamiętany w złym świetle. Jestem przeszczęśliwy i bardzo dumny z tej drużyny – podsumował Marciniak przed kamerą “Polsatu Sport”.
Ełkaesiacy w ekstraklasie przegrywał mecz za meczem. W grudniu 2023 roku wychowanek ŁKS-u został przesunięty do zespołu rezerw. Tam grał przez ostatnie pół roku swojej kariery. Nieoficjalnie wiadomo, że Marciniaka przesunięto do drugiej drużyny za słowa po meczu z Górnikiem Zabrze. Beniaminek przegrał 0:5, a obrońca stwierdził, że drużyna jest za słaba na ekstraklasę. Karierę zakończył w maju 2024 roku, występem w przegranym 0:3 meczu z GKS-em Jastrzębie. Gdy schodził z boiska piłkarze ŁKS-u i jastrzębian zrobili dla niego szpaler.
To jednak nie koniec pobytu 35-latka w ŁKS-ie. Od teraz stanie się on częścią struktur klubowej akademii, a podziękowania za swoją piłkarską karierę otrzyma podczas pierwszego spotkania “Rycerzy Wiosny” na stadionie Króla w nadchodzącym sezonie. To dobra informacja, bo coraz bardziej międzynarodowy Łódzki Klub Sportowy potrzebuje na boisku i poza nim ludzi, którzy mają ten klub w sercu. A Adam Marciniak z pewnością taką osobą jest.