Jak podoba się panu Widzew w pierwszych meczach nowego sezonu?
– Nie widziałem wszystkich meczów w całości, ale to co widziałem, podobało mi się. Oglądałem na przykład spotkanie z Jagiellonią Białystok. Była wygrana po naprawdę dobrej grze. Rozmawiałem z trenerem Januszem Niedźwiedziem. Mówiliśmy o tym, że cieszy zwycięstwo, ale musi też cieszyć jego styl. Myślę, że to samo powiedzą kibice. Nie tylko Widzewa, bo ktokolwiek oglądał ten mecz, to musiał być zadowolony. Póki są cztery punkty i myślę, że one nie odzwierciedlają samem gry zespołu, o ona jest dobra.
No właśnie, wszyscy chwalą Widzewa za styl, ale cztery punkty. Korona Kielce, której nie chwalą, ma ich aż siedem.
– Widzew przez lata przyzwyczajał kibiców do tego, że gra ofensywnie. Janusz też kładzie nacisk na ofensywę. I mnie się to podoba. Piłka nożna jest dla kibiców, ma być ciekawie i ma być walka o zwycięstwo. Myślę, że kibic wybaczy porażkę 0:1 po ładnej grze, a nie to, gdy Widzew przegra po brzydkiej grze. Bo przecież nie będzie zwyciężał meczu za meczem, bo jest beniaminkiem i to wrócił do ekstraklasy po wielu latach. Drużyna naprawdę fajnie wygląda, ma swój plan. Myślę, że ten plan nie powinien się zmieniać. Jak przyjdzie większa skuteczność, to Widzew jeszcze bardziej będzie cieszył kibiców.
Przed nim prestiżowy mecz z Legią Warszawa. Jak ocenia pan szanse łódzkiej drużyny?
– Myślę, że ten mecz nie ma zdecydowanego faworyta. Oczywiście zapowiada się duże wydarzenie, bo te pojedynki zawsze wzbudzały wielkie emocje.
Dzisiaj to już nie jest ta Legia, jaką była przez ostatnie lata. Grała o pierwsze miejsce i tylko ono się liczyło. A już tak nie jest. To zespół w przebudowie, który potrzebuje czasu. Oczywiście Widzew to beniaminek, ale może to dziwnie zabrzmi, ale moim zdaniem jest w stanie w piątek zagrać o pełną pulę, o zwycięstwo.
Sławomir Majak
Szczególnie, że gra u siebie. Owszem, ostatnio przegrał tutaj z Lechią Gdańsk, ale grał lepiej od gości. Tego się tylko boję – że Widzew może znów zagrać lepiej, a nie wygrać bo zdecyduje większe doświadczenie rywali. Tak było z Lechią. I stąd mój lekki niepokój. Widzew dopiero uczy się ekstraklasy. Legia jest bardziej ograna i czasem to może zdecydować o wyniku. Ta właśnie było z Lechią Gdańsk. Łodzianie mieli więcej sytuacji, a przegrali.
Widzew nie wygrał z Legią od 22 lat. Ostatni raz – 3:2 – w 2000 roku.
– Naprawdę? Coś strasznego. Nie wiedziałem, że to już tyle lat. I to 3:2? Ten wynik chyba jest przypisany do rywalizacji tych drużyn. Myślę, że teraz może się to zmienić. Szanse oceniam 50 na 50. Za Widzewem na pewno będą kibice, to naprawdę 12. zawodnik drużyny. Wierzę, że trener obierze dobrą taktykę, Nie będzie łatwo, mogą zdecydować detale, ale czuję, że będzie dobrze. Widzew musi grać do przodu, mieć ochotę do gry, musi podobać się kibicom.
CZYTAJ TEŻ: WYWIAD ŁS. Były trener Widzewa przed Legią: „Wierzę w nowe otwarcie”
Często wraca pan pamięcią do meczu z 1997 roku? To pana gol na 1:2 pozwolił uwierzyć, że jeszcze nie wszystko stracone. I wygraliście 3:2. To pana ulubiony mecz z piłkarskiej kariery, najbardziej emocjonujący?
– Jeśli chodzi o polską ligę, to na pewno. Takie mecze zdarzają się raz na 20 lat. Zagrałem jeszcze w kilku spotkaniach, które o czymś decydowały, ale rzeczywiście ten pamiętam bardzo dobrze. Spędziłem w Widzewie jeden sezon i trafiły mi się dwa takie niezwykłe mecze, bo przecież był jeszcze rewanż z Broendby Kopenhaga i awans do Ligi Mistrzów w bardzo emocjonujących okolicznościach.
No właśnie, kto w końcu strzelił tego gola – pan czy Paweł Wojtala?
– Powiem szczerze, że pytano mnie o to chyba setki razy, a ja wciąż nie wiem, co mam odpowiedzieć. Nie było wtedy VAR-u, tylu kamer i powtórek. Ale to właściwie nie jest ważne. Ważne, że był awans.