Widzew pożegnał się z sezonem w takim stylu, jaki pokazywał w drugiej jego części. Brak umiejętności można zrozumieć, ale dlaczego przez godzinę nie było widać determinacji, żeby przeszkodzić Rakowowi w walce o tytuł? Dobrze, że rozgrywki już się skończyły.
Jeden z najlepszych zawodników Widzewa w Częstochowie. Przez 45 minut bronił remisu, ale w końcu musiał skapitulować. Po przerwie równie dobry (poza jednym złym wybiciem), ale wsparcie miał mizerne.
Kilka razy rywale zrobili z niego wiatrak, lecz w sumie się obronił, a na plus – zdobyty gol. Przekonał się jednak, że przed nim ogrom pracy.
Musiał zastąpić Mateusza Żyrę i zdał egzamin. Owszem, zdarzały my się pomyłki, ale nie poważne błędy. Szkoda, że musiał zejść, bo gdyby został, nie padłby drugi gol dla Rakowa.
Mądrze kierował obroną, rzadko przegrywał pojedynki jeden na jednego, potrafił celnie podać nie tylko do najbliższego kolegi.
Jeśli w Widzewie zastanawiają się nad jego przyszłością, to chyba dostali odpowiedź… Duńczyk nie zagrał słabo, on zagrał katastrofalnie. Nie tłumaczy tego nietypowa pozycja/pozycje na boisku. W pierwszej połowie dawał się za łatwo mijać, drugą zaczął od katastrofalnej pomyłki, po czym rozsypał się psychicznie, co jest najgorsze, gdyż pokazał, że nie radzi sobie w dużym stresie.
Pracowity, łatający dziury i naprawiający błędy kolegów, czyli jak zwykle… Do niego nie można mieć pretensji ani za porażkę, ani za jej styl.
Wolny, ociężały i przez 70 minut bezproduktywny. Na pewno w Rakowie nie żałują, że się go pozbyli. W końcówce trochę lepszy, stąd mały plus przy ocenie.
Ogromne rozczarowanie – rozegrał najgorszy mecz w rundzie wiosennej. Zero w ofensywie, fatalnie w defensywie. Dał sędziemu pretekst do podyktowania karnego w ostatniej minucie pierwszej połowy, co ustawiło grę. Czyżby myślami był już na wakacjach w rodzimej Sarandzie?
Potwierdził, że nadaje się wyłącznie na zmiennika, bo najlepiej gra, gdy wchodzi na boisko po przerwie. Zmarnował najlepszą okazję w pierwszej połowie, a poza tym był na boisku i raz za razem stwarzał zagrożenie, ale pod własną bramką. Wystraszył się rywali???
Najlepszy z ofensywnych zawodników Widzewa i jedyny, który nie odstawał od przeciwników. Widać było, że naprawdę chce mu się grać.
Ten plus za strzał w drugiej połowie (niecelny!). Kiedyś piłkarze mówili, że obrońcy nakryli go czapką.
Niezła zmiana. Kilka razy pokazał się w ofensywie, potwierdził jednak, że za często piłka przeszkadza mu w grze.
Jeśli trzeba będzie kogoś zostawić na kolejny sezon, to wśród nich powinien być Słowak. Po kontuzji ma spadek formy, lecz w Częstochowie wypadł bardzo dobrze, co potwierdził asystą.
Występ mocno anonimowy, nie wyróżnił się ani na plus, ani na minus.
Miał piłkę meczową, czyli na remis, gdy biegł sam na sam. Pozwolił się dogonić, czym potwierdził jedna, że ekstraklasa to dla niego stanowczo za wysokie progi.
Zaliczył debiut w ekstraklasie. Brawo!