To nie będą łatwe tygodnie dla piłkarzy Wojciecha Stawowego! Ustalenie nowego terminu zaległego spotkania z Radomiakiem na 18 listopada oznacza, że biało-czerwono-biali w ciągu dwóch tygodni będą musieli rozgrać łącznie pięć ligowych spotkań.
Ligowy maraton ełkaesiaków rozpocznie się już w tę sobotę od domowego spotkania z Chrobrym Głogów (początek meczu o 12:40) rozgrywanego w ramach jedenastej ligowej kolejki. W tym roku ełkaesiacy nie powcinają sobie gęsiny i świętomarcińskich rogali. W Święto Niepodległości czeka ich bowiem ostra praca i nadrabianie ligowych zaległości – 11 listopada przyjedzie do Łodzi Korona Kielce. Pierwszy gwizdek arbitra przed spotkaniem dwóch spadkowiczów z PKO Ekstraklasy ma wybrzmieć o godzinie 18:00.
Po tym meczu biało-czerwono-biali będą mieli zaledwie dwa pełne dni na regenerację. W sobotę czeka ich bowiem wyjazd do Jastrzębia-Zdroju, gdzie w meczu dwunastej ligowej kolejki zmierzą się z miejscowym GKS-em. Na tym nie koniec wyczerpującej serii łodzian. W środę 18 listopada czeka ich mecz, który zapowiada się jako najbardziej wymagający spośród tych, które czekają ekipę Stawowego w najbliższych dniach. Przyjdzie im się bowiem zmierzyć na wyjeździe z siódmym w tabeli Radomiakiem, który był przed sezonem wskazywany jako jeden z głównych faworytów do awansu. Ligowy maraton ekipy z al. Unii zwieńczy w weekend 21-22 listopada mecz z Puszczą Niepołomice. Dokładna data i godzina meczu z ekipą Jewhena Radionowa nie jest jeszcze znana. Niestety nic nie wskazuje na to, aby do tego czasu kibice mogli powrócić na trybuny polskich stadionów, więc fani ŁKS-u będą najprawdopodobniej mogli zaśpiewać „Żenia, gooool!” co najwyżej przed ekranami swoich telewizorów.
Ekipę Stawowego, która w ostatnich dniach była pozbawiona możliwości normalnego treningu czeka zatem w najbliższych meczach prawdziwy test wytrzymałości. W tym kontekście Stawowego tym mocniej musi cieszyć powrót czterech spośród sześciu zarażonych wcześniej piłkarzy do treningu z resztą zespołu. Przy takiej częstotliwości gier łódzki szkoleniowiec z pewnością nie uniknie bowiem częstych zmian w wyjściowym składzie.
fot. Marian Zubrzycki