Pytamy zupełnie serio. W środku ligowo-pucharowego maratonu biało-czerwono-białych zapraszamy z delikatnym przymrużeniem oka na mały piłkarski eksperyment. Przed nami prawdopodobnie najdziwniejsze starcie w historii ŁKS-u.
Sytuacja zdrowotna w ŁKS-ie jest dramatycznie zła. Po ostatnim meczu na liście kontuzjowanych piłkarzy znajduje się już kilkanaście nazwisk. Od bardzo groźnych urazów (zerwane więzadło krzyżowe Kamila Dankowskiego) przez mięśniowe aż po drobne problemy – sztab medyczny ma pełne ręce roboty, a trener Kibu Vicuña – ból głowy przy kompletowaniu wyjściowego składu (TUTAJ przedstawiliśmy drobiazgowo sytuację każdego z kontuzjowanych piłkarzy).
Ile razy w ukazujących się w ostatnich dniach tekstach dotyczących ŁKS-u pojawiała się już fraza „z kontuzjowanych piłkarzy można by złożyć całkiem niezłą drużynę”? Cóż, wystarczająco często, żebyśmy postanowili przejść od słów do czynów i formacja po formacji porównać potencjał jedenastki kontuzjowanych ełkaesiaków oraz ekipy złożonej z piłkarzy, którzy pozostają do dyspozycji Kibu Vicuñii. A przy okazji zobaczyli, w jak trudnej sytuacji jest obecnie ŁKS.
Zobacz też: Pogorzała o kontuzjach: “Wierzę, że drużyna wróci na właściwe tory
Od razu wyjaśniamy: do grona kontuzjowanych wliczyliśmy wszystkich piłkarzy, którzy mieli taki status po zakończeniu meczu z Podbeskiedziem. Klub z al. Unii przesłał co prawda w ostatnich godzinach aktualizację dotyczącą stanu zdrowia zawodników zmagających się z urazami. Po tym jednak jak wiele perturbacji i zwrotów akcji widzieliśmy już w ekipie ŁKS-u w ostatnim czasie, postanowiliśmy nie dać wiary stwierdzeniom w rodzaju „powinni być do dyspozycji sztabu szkoleniowego na spotkania z Cracovią i Sandecją Nowy Sącz” i postępować w myśl zasady „dopóki nie uwierzę, nie zobaczę”.
Aby zachować konsekwencję, do grona zdrowych wliczyliśmy z kolei zawodników, którzy zagrali z Podbeskidziem, choć nie byli jeszcze w stanie rozegrać pełnych 90 minut (Ricardinho, Antonio Dominguez). Na potrzeby eksperymentu przyjęliśmy też, że gracze kontuzjowani są w takiej samej formie, jak w okresie bezpośrednio poprzedzającym uraz, który wykluczył ich z gry.
…i już na samym początku natrafiamy na największy problem ekipy kontuzjowanych – bramka to jedyna pozycja, której wszyscy w ŁKS-ie są zdrowi! W tej trudnej sytuacji jedynym rozwiązaniem wydaje się posłanie między słupki Macieja Dąbrowskiego – metr i 91 centymetrów wzrostu robią w końcu swoje (w ramach ciekawostki: jest też golkiper o dokładnie tym samym imieniu i nazwisku – to 23-latek występujący w szkockim Hibernian FC). Kilkudziesięciu lat bramkarskiego doświadczenia nie da się jednak kupić – mamy nadzieję, że rosły obrońca ŁKS-u nie będzie miał więc nam za złe, jeśli napiszemy, że na pozycji bramkarza zdrowi mają wyraźną przewagę nad kontuzjowanymi.
– Są pozycje, na których nie mamy piłkarzy. Spójrzmy na prawą obronę: wypadł Kamil Dankowski, Bartek Szeliga, Mateusz Bąkowicz, a nawet Kuba Tosik, który grał czasem w tej części boiska, choć nie jest to jego naturalna pozycja. Albo prawy stoper: kontuzjowani są i Dąbrowski, i Nacho Monsalve, i Mieszko Lorenc – wyliczał na konferencji prasowej po meczu z Podbeskidziem trener Vicuña. Ma całkowitą rację – przy zestawianiu linii obrony drużyny kontuzjowanych można dostać bólu głowy od nadmiaru możliwości. Przy zestawianiu czwórki zdrowych obrońców – również, ale z zupełnie odmiennych przyczyn.
Co gorsza, w ŁKS-ie zarysowała się ostatnio niepokojąca prawidłowość – większość spośród kontuzjowanych obrońców doznała urazu w momencie, w którym zaczynała łapać dobrą formę. Tak było z Dankowskim, który w końcówce poprzedniego sezonu był w ofensywie groźniejszy niż skrzydłowi ŁKS-u i imponował precyzyjnymi wrzutkami. Tak było z Bąkowiczem, który po pierwszych meczach trwających rozgrywek dawał duże nadzieje na to, że na długi czas rozwiąże problem z młodzieżowcami. Tak było z Lorencem, który zbierał komplementy po debiucie w Legnicy, gdy w ostatnich minutach uratował ŁKS przed stratą bramki. Tak było wreszcie z Dąbrowskim, który już w okresie przygotowawczym wysyłał sygnały, że jest w dobrej dyspozycji.
Do tego doliczmy jeszcze Monsalve, po którym przy al. Unii wiele sobie obiecywano. Na razie więcej czasu spędził jednak w gabinetach lekarskich niż na boiskach Fortuna 1. Ligi – hiszpański obrońca dwukrotnie już doznał kontuzji i uzbierał w ligowych meczach zaledwie 54 minuty.
Dyspozycja poszczególnych graczy, pole manewru – w defensywie kontuzjowani mają zdecydowaną przewagę.
W drugiej linii zaobserwować możemy ciekawą tendencję – im ŁKS jest bardziej nękany kontuzjami, tym… bardziej ofensywny. Z urazami boryka się w ostatnim czasie aż trzech defensywnych pomocników – Rozwandowicz, Wolski i Tosik. W efekcie w drugiej linii ekipy kontuzjowanych może brakować polotu i kreatywności charakterystycznych dla Domingueza czy Rygaarda, a wśród ich zdrowych kolegów (i to dla ŁKS-u większy problem zwłaszcza przed pucharowym starciem z Cracovią, ale także przed meczem z Sandecją) – gracza w rodzaju Rozwandowicza, który skutecznie przerywałby akcje rywali.
Dylemat – zdrowi czy kontuzjowani – nie jest tu więc tak prosty do rozstrzygnięcia. Porównujemy bowiem dwa tercety o zupełnie innej charakterystyce. Wobec konieczności dokonania tego niełatwego wyboru, stawiamy jednak na ofensywę i kreatywność duetu Rygaard-Dominguez, licząc, że Hiszpan weźmie na siebie część zadań defensywnych, a gra u boku bardziej doświadczonych kolegów doda pewności siebie Janowi Kuźmie, jednemu z dwóch defensywnych pomocników, którzy wciąż pozostają do dyspozycji Vicuñii. W drugiej linii niewielką przewagę ma więc jedenastka zdrowych.
Atak to formacja, w której drużyna kontuzjowanych znacząco wzmocniła się w ostatnim czasie za sprawą urazów skrzydłowych z Półwyspu Iberyjskiego. Stawiamy więc na hiszpański tercet Pirulo – Samu Corral – Javi Moreno, którego kibice ŁKS-u ani razu nie mogli jak na razie zobaczyć w akcji, a który przy dobrej dyspozycji całej trójki daje duże nadzieje na sporo nie tylko efektownych, ale i efektywnych zagrań.
Ta trójka wydaje się groźniejsza niż zestawienie świeżo upieczonego młodzieżowca Ebenezera Kelechukwu Ibe-Tortiego, wracającego do zdrowia Ricardinho i Michała Trąbki, choć i w drużynie zdrowych w ofensywie pozostało sporo potencjału. Zwłaszcza, że w odwodzie są też Piotr Janczukowicz czy Piotr Gryszkiewicz.
Wniosek? Atak to kolejna formacja, w której kontuzjowani wydają się mieć przewagę.
W tym miejscu dochodzimy do drugiego największego problemu kontuzjowanych. Cóż, żaden trener ŁKS-u nie zdążył jeszcze nabawić się urazu – kontuzjowani musieliby więc grać bez szkoleniowca. Może jednak nie będzie to problem tak duży, jak wydawałoby się na pierwszy rzut oka? Przecież i tak większość ligowych rywali ŁKS-u wie już, że aby pokonać łodzian wystarczy oddać im piłkę, pozwolić rozgrywać piłkę w ataku pozycyjnym, zamurować bramkę i strzelić gola po stałym fragmencie gry i zamieszaniu w polu karnym w doliczonym czasie…
Uszczypliwości zostawmy jednak na boku i przejdźmy do obsady specyficznej “pozycji” młodzieżowca. Tutaj rzecz ma się dla wyłączonych z gry zdecydowanie lepiej – za sprawą urazów Mateusza Bąkowicza i Mieszka Lorenca zespół kontuzjowanych mógłby bowiem wystąpić nie tylko w rozgrywkach Fortuna 1. Ligi, ale nawet w Pucharze Polski (wymóg nie jednego, a dwóch młodych graczy w składzie), a przy okazji nazbierać sporo punktów do rankingu Pro Junior System (z czym w poprzednim sezonie klub z al. Unii miał spore problemy). Co więcej, w drużynie kontuzjowanych wciąż można dokonywać ciekawych zmian – poza podstawową jedenastką znaleźli się przecież Jurić i Szeliga.
Zobacz też: Najnowsze informacje o stanie zdrowia piłkarzy ŁKS-u
Tak prezentują się w komplecie obie porównywane jedenastki:
Drużyna kontuzjowanych
Maciej Dąbrowski – Mateusz Bąkowicz, Mieszko Lorenc, Nacho Monsalve, Kamil Dankowski – Maksymilian Rozwandowicz, Maciej Wolski, Jakub Tosik – Pirulo, Samu Corral, Javi Moreno
Drużyna zdrowych
Marek Kozioł – Oskar Koprowski, Adam Marciniak, Jan Sobociński, Adrian Klimczak – Jan Kuźma, Mikkel Rygaard, Antonio Dominguez – Kelechukwu Ebenezer Ibe-Torti, Ricardinho, Michał Trąbka
Jak wypada porównanie potencjału całości obu zespołów? Gdybyśmy trzymali się metody zestawiania siły obu ekip według poszczególnych formacji pojedynek „zdrowi kontra kontuzjowani” zakończyłby się remisem 2:2. Jeśli weźmiemy jednak pod uwagę, że w ataku drużyny kontuzjowanych straszy iberyjski tercet Pirulo-Corral-Javi, jej defensywa składa się głównie z graczy, którzy wypadli z gry, będąc w dobrej lub bardzo dobrej dyspozycji, a różnica potencjału pomiędzy drugą linią obu drużyn wygląda na nie tak wielką, to… właśnie kontuzjowani wydają się dysponować nieznacznie silniejszą jedenastką.
O porównanie siły drużyny zdrowych i kontuzjowanych poprosiliśmy też człowieka, który oba zespoły zna tak dobrze, jak nikt inny – trenera ŁKS-u, Kibu Vicuñę. Który zespół miałby więc większe szanse w tym nietypowym starciu? -Zdrowi, dlatego, że są zdrowi. Przynajmniej taką mam nadzieję! – odparł ze śmiechem trener ŁKS-u.
Cóż, nie zazdrościmy Vicuñii konieczności znalezienia jedenastu graczy zdolnych do gry zarówno w czwartkowym meczu z Cracovią, jak i w niedzielnym – z Sandecją Nowy Sącz. Trenerowi “Rycerzy Wiosny” życzymy więc jak największej ilości trafnych wyborów, piłkarzom ŁKS-u – jak najszybszego powrotu do zdrowia, a sobie samym – abyśmy już nigdy nie mieli okazji do tworzenia tego rodzaju analiz.