Trener Janusz Ślączka nie okazał się zbawcą, zespół jeździ słabo i po siedmiu meczach zajmuje ostatnie miejsce w tabeli. H. Skrzydlewska Orzeł Łódź spisuje się poniżej oczekiwań, ale sezon, na szczęście, jeszcze się nie skończył.
Szumne przedsezonowe zapowiedzi i marzenia o znalezieniu się w gronie czterech najlepszych drużyn po rundzie zasadniczej dość brutalnie zweryfikowała rzeczywistość. Sam początek sezonu może do najgorszych nie należał, bo w trzeciej kolejce łódzki zespół bardzo pewnie wygrał u siebie z Unią Tarnów 55:35, ale po czasie okazało się, że to była tylko jedna jaskółka, która wiosny przy 6 Sierpnia nie uczyniła.
ZOBACZ ZDJĘCIA >>> H. Skrzydlewska Orzeł Łódź lepszy od Unii Tarnów
H. Skrzydlewska Orzeł przegrał nie tylko z wyraźnie mocniejszymi drużynami, jak Polonia Bydgoszcz, Unia Leszno i Ostrovia Ostrów Wielkopolski. Chyba jeszcze bardziej bolą wyjazdowe porażki z PSŻ Poznań i Stalą Rzeszów oraz domowa z Wilkami Krosno.
– Myślę, że w zespole drzemie naprawdę duży potencjał. Jeśli chodzi o stronę sportową, to ten potencjał jeszcze nie został uwolniony. Jestem przekonany, że z meczu na mecz będzie coraz lepiej, zawodnicy się docierają, a trenerzy mocno z nimi pracują, dużo rozmawiają, intensywnie trenują. Wierzę, że efekty tej pracy pojawią się bardzo szybko, a druga runda sezonu będzie zdecydowanie lepsza niż dotychczasowe występy – powiedział przed ostatnim meczem z Unią Leszno Jan Konikiewicz, dyrektor zarządzający Orła Łódź.
Pytanie tylko, co mają zmienić kolejne treningi, kolejne rozmowy i kolejne tygodnie, skoro przez kilka miesięcy nie udało się stworzyć drużyny jeżdżącej na miarę oczekiwań kibiców?
Pozostaje więc mieć nadzieję, że dyrektor klubu wie więcej niż my i że faktycznie w zespole drgnie coś, co pozwoli uwolnić wspomniany wcześniej potencjał. Jeśli nie, to w Łodzi ponownie czeka wszystkich nerwowa walka o pozostanie na zapleczu PGE Ekstraligi.