Nie jest tajemnicą, że kariera sportowca, w moim przypadku konkretnie piłkarza, nie trwa wiecznie.
Gdy większość ludzi dopiero zaczyna poważnie myśleć o pracy i swoich karierach zawodowych, sportowcy kończą swój prime time i muszą się „przebranżowić”. To modne ostatnio stwierdzenie istnieje w słowniku sportowców praktycznie od zawsze. W naszym przypadku owe przebranżowienie ma jednak miejsce z przymusu, co sprawia, że nie należy do przyjemnych.
To naprawdę dość skomplikowana sprawa, gdy w wieku 35 lat człowiek zostaje wysłany na sportową emeryturę. Trzeba zacząć nowe życie, odnaleźć się w nowej rzeczywistości . Praktycznie na nowo się narodzić. I tu pojawia się problem. Przecież nie można zamknąć się w czterech ścianach. Trzeba pracować, zarabiać, szukać nowego zajęcia. Szukać to słowo klucz, bo będąc czynnym piłkarzem jesteś tym pochłonięty do szpiku kości. Często nie masz siły ani czasu myśleć o tym, co będzie po zakończeniu kariery. A czasami wręcz nie dopuszczasz do siebie myśli, że to obecne życie kiedyś się skończy. Będąc na szczycie, nawet tym polskim, masz wszystko, czego potrzebujesz i odnosisz wrażenie, że to będzie trwało wiecznie. A to właśnie największy błąd, jaki można popełnić.
Będąc czynnym sportowcem nie można skupiać się tylko na tym, co tu i teraz. Trzeba myśleć o przyszłości, o swoim nowym, posportowym życiu. Trzeba poszerzać swoje zainteresowania, poznawać ciekawych inspirujących ludzi, czerpać od nich jak najwięcej i wykorzystywać to kiedy nadejdzie na to odpowiedni moment.
CZYTAJ TAKŻE >>> ŁKS-ie – robisz to dobrze! [FELIETON]
Ja miałem to szczęście, że nie pozwoliłem sobie na zbyt długi odpoczynek na sportowej emeryturze. Nie bez znaczenia był tu mój charakter – chciałem udowodnić wszystkim (również sobie), że umiem robić coś innego, niż tylko kopać piłkę. Oczywiście futbol był moją wielką miłością i dał mi wielkie możliwości do rozwoju, ale zawsze wiedziałem, że to tylko jeden z etapów.
Znam wielu byłych piłkarzy, którzy zarobili większe pieniądze ode mnie, ale nie potrafili odpowiednio nimi zarządzać. Kiedy przyszedł koniec kariery, zostali z niczym – nie mieli ani pieniędzy, ani pomysłu na siebie. I nieszczęście gotowe.
Mogę z czystym sumieniem powiedzieć, że mi udało się stawić czoła sportowej emeryturze. Jak to zrobiłem? Moje zainteresowania zawsze wykraczały poza piłkę. Już w trakcie piłkarskiej kariery szukałem pomysłu na nowego siebie. Jeździłem po świecie, szukałem inspiracji. Najważniejsze było jednak to, że już kilka lat przed końcem kariery wiedziałem, co będę chciał robić, gdy nadejdzie mój sportowy koniec. Upór, dążenie do celu i wykorzystanie wiedzy od mądrzejszych ode mnie – to doprowadziło mnie do sukcesu po piłkarskiej karierze. To przepis, z którego skorzystać może, a nawet powinien, praktycznie każdy sportowiec. Nie wszystkim się to od razu uda, ale, tak jak w piłce, każda porażka jest nawozem sukcesu.
CZYTAJ TAKŻE >>> Czy życie piłkarza jest usłane różami? Tak, tymi z kolcami