Przypomnijmy, że w połowie kwietnia na stadionie przy al. Piłsudskiego 138 miała miejsce wizyta delegata PZPN-u w związku z przyznaniem licencji na ekstraklasę i I ligę. Jak wynikało z wpisu Marcina Tarocińskiego, rzecznika Widzewa, w przypadku awansu klub miałby poważne problemy z otrzymaniem pozwolenia na grę w najwyższej klasie rozgrywkowej.
„Za nami wizytacja delegata w #SerceŁodzi, w związku z przyznaniem licencji na ESA i I ligę. Niestety, sprawdziły się nasze obawy związane z infrastrukturą. Na stadionie brakuje zewnętrznego ogrodzenia, barierek kierujących przy bramkach i powiększonych ławek rezerwowych” – napisał Tarociński.
Temat, co zrozumiałe, wzbudził sporo emocji w widzewskim środowisku. Więcej o tym przeczytacie m.in. na łamach Łódzkiego Sportu [KLIKNIJ].
Co ciekawe, na łamach „Gazety Wyborczej” delegat PZPN Mirosław Starczewski zapewnił, że licencja dla klubu z Łodzi nie jest zagrożona, a Widzew musi tylko powiększyć ławkę rezerwowych z 15 do 16 miejsc, bo taki jest przepis w PKO Ekstraklasie. Pozostałe uwagi, jakie zawarł w raporcie, to jedynie zalecenie i chodzi o naprawdę drobne poprawki. Z kolei na Fortuna 1. Ligę klub dostałby zgodę od razu.
CZYTAJ TAKŻE >>> Widzew Łódź Futsal testuje wychowanka Benfiki
Taką wypowiedź w Widzewie przyjęli ze zdziwieniem, czego wyrazem był komentarz Mateusza Dróżdża.
„Wczoraj rozmawiałem z władzami PZPN na temat raportu. Kryterium, jakie jest wpisane do raportu dotyczy jeden wymogu A i jeden B na ESA. Jako prawnik wiem, co to oznacza. Mamy czas na poprawę tych rzeczy, aby nie dostać warunkowej licencji” – napisał prezes Widzewa.
– Trudno liczyć na wprowadzenie systemowych rozwiązań, jeśli od trzech miesięcy prezes Mateusz Dróżdż nie może umówić się na spotkanie z prezydent Hanną Zdanowską – mówił w rozmowie z „GW” z kolei Marcin Tarociński.
Ta wypowiedź nie uszła uwadze Tomasza Piotrowskiego, prezesa Łódzkiej Spółki Infrastrukturalnej, który ostro skrytykował prezesa Widzewa Łódź.
„Nie dość, że Prezes płaczek, to jeszcze nie umie się skutecznie umówić na spotkanie” – napisał na Facebooku Piotrowski, który, zanim został prezesem ŁSI, był bliskim współpracownikiem i szefem biura prezydent Łodzi Hanny Zdanowskiej.
Na uwagę jednej z czytelniczek, która twierdzi, że prezes miejskiej spółki nie powinien umieszczać takich wypowiedzi w internecie, odpisał: „Moim zdaniem wstydzić się powinien mężczyzna, który próbuje w taki sposób wymusić spotkanie z kobietą”.
CZYTAJ TAKŻE >>> Co nowi piłkarze Widzewa dali drużynie?
Konflikt na linii miasto – Widzew przybiera na sile. Odwołana wizyta na stadionie Widzewa wiceprezydent Joanny Skrzydlewskiej już mogła dawać do myślenia, ale takie wypowiedzi prezesa miejskiej Spółki nie pozostawiają wątpliwości.
Pikanterii sprawie dodaje fakt, że gdyby Widzew zdecydował się budować ośrodek na Olechowskiej, a taka lokalizacja jest jedną z rozpatrywanych, to sprawę doprowadzenia mediów prowadziłaby Łódzka Spółka Infrastrukturalna, której prezesem jest Piotrkowski.
CZYTAJ TAKŻE >>> Widzew jest najlepszy w lidze. Właśnie został liderem
1 Comment
Nie tak dawno, na tle catheringowych kiełbasek szybujących nad stadionem Widzewa – jeden z najzdolniejszych łódzkich “dziennikarzy”, oskarżał p. Prezydent Zdanowską, że buduje schronienia dla tych bywalców stadionów, których specjalnością jest zamiana kiełbasek w drony. Jak widać jest to konieczne – bowiem uwielbianemu przez owego “dziennikarza” sercu Łodzi, wielu prymitywów brakuje. Nie ma w tym niczego dziwnego – budowano je po to by zarabiało, a nie po to by było bezpieczne, ładne itp. Wszak forsa to grunt – szczególnie w sercu.