„Widzewiacy mają pecha, bo ciągle trafiają w słupki i poprzeczki. Gdyby były z tego gole. to Widzew byłby znacznie wyżej” – mówią kibice. Czy rzeczywiście tak jest?
Czerwono-biało-czerwoni kontynuują fatalną serię meczów bez wygranej. Po porażce z Zagłębiem Lubin w ostatniej kolejce, to już niestety aż dziewięć spotkań bez zwycięstwa. Kontynuowana jest też seria porażek, która wydłużyła się do czterech. Oby obie udało się przerwać w najbliższy poniedziałek, kiedy Widzew zagra z Miedzią Legnica.
TYLKO W ŁS. Mistrz Polski z Widzewem: „Janusz Niedźwiedź zasługuje na szansę, ale…”
O powodach słabej formy łodzian piszemy od dawna. Wpływ na to mają różne aspekty, więc jednoznacznie nie można powiedzieć, czy napisać, że jest jeden powód. Trener Janusz Niedźwiedź i piłkarze często wskazują m.in. na brak szczęścia i brak skuteczności. I jest w tym dużo prawdy, bo jesienią widzewiakom „wpadało” niemal wszystko, a teraz nie „wpada” prawie nic.
Fatalnie pudłowali zwłaszcza na początku rundy, później mieli już mniej sytuacji. Nie wiadomo, co gorsze. Wiosną piłkarze Widzewa zdobyli tylko 12 goli i to oczywiście jeden ze słabszych wyników w lidze. Są gorsi, ale to marna pociecha. Jesienią było znacznie lepiej, wtedy udało się zdobyć 22 bramki. Nerwy kibicom psuły też sytuacje, kiedy czerwono-biało-czerwoni trafiali w słupki i poprzeczki. Wtedy o gola jest naprawdę blisko, ale jednak szczęścia brakuje, czasem mowa wręcz o kilku centymetrach.
Może coś o tym powiedzieć Bartłomiej Pawłowski. Najlepszy ofensywny gracz Widzewa i najlepszy strzelec drużyny, miałby jeszcze lepsze statystyki, gdyby właśnie nie brak szczęścia, czy precyzji. W meczu z Zagłębiem Pawłowski dwa razy trafił w obramowanie bramki. Najpierw w pierwszej połowie, kiedy zamykał akcję z lewej strony, a później już w samej końcówce meczu, kiedy po strzale z dystansu piłka odbiła się od słupka. Łatwo policzyć, że gdyby te dwa strzały trafiły do bramki, to byłby remis, chociaż to może jednak nie jest takie proste… W każdym razie zabrakło niewiele.
Ile Widzew miałby więcej punktów, gdyby zamienić wszystkie słupki i poprzeczki na gole? Pokazuje to tabela w serwisie ekstrastats.pl. I rzeczywiście, kibicom dobrze się zdawało – widzewiacy przodują w trafianiu w obramowanie bramki. Zdarzyło im się to już 12 razy, o jeden więcej od piłkarzy Legii Warszawa i Pogoni Szczecin. Tylko czterokrotnie w słupki i poprzeczki trafiali gracze Stali Mielec i Śląska Wrocław. O wielkim szczęściu mogą mówił piłkarze Jagiellonii Białystok, bo w meczach z nią rywale aż 18 razy trafiali w słupki i poprzeczki (przeciwko Widzewowi tylko pięć razy). Może pamiętacie główkę Łukasza Zjawińskiego, po której piłka trafiła w słupek? Gdyby napastnik Widzewa miałby więcej szczęścia, albo precyzji, to może łódzki zespół nie zremisowałby tego meczu…
CZYTAJ TEŻ: Pytamy za selekcjonerem: czy obcokrajowcy z Widzewa się nadają?
Obliczono, że gdyby celowniki widzewiaków były ustawione lepiej, to Widzew miałby nie 38 punktów, ale o 3 więcej, czyli 41. Gdyby tak było, to byłby nie na 11. miejscu, ale na siódmym. Najwięcej punktów przez swoją minimalną nieskuteczność stracili według ekstrastat.pl piłkarze Legii i Warty Poznań (po 5). Na szczycie tabeli nic by się nie zmieniło, wciąż Raków Częstochowa byłby za Legią, ale na trzecie miejsce wskoczyłaby właśnie Warta.
Spójrzmy jeszcze na statystyki indywidualne. Pawłowski w słupki i poprzeczki trafiał w tym sezonie trzy razy. Nie są liczone strzały sparowane przez bramkarzy na nie, dlatego nie uwzględnia się uderzenia z końcówki meczu z Zagłębiem. Te trafiają do rubryki „strzały celne”. Po cztery razy w obramowanie bramki trafiali Maxime Dominguez z Miedzi Legnica i Ronaldo Deaconu z Korony Kielce. Z innych widzewiaków pecha mieli też Juliusz Letniowski i Ernest Terpiłowski (dwa trafienia, raz w słupek, raz w poprzeczkę).
Oczywiście to tylko statystyki, a pisanie o tym, to tylko zabawa. Żeby nie było żadnych wątpliwości, najlepiej trafiać między słupki i poprzeczkę i poza zasięgiem bramkarza. Z tym jednak w Widzewie jest w tej rundzie duży problem.