Nie milkną echa wizyty kibiców Lecha Poznań na stadionie Widzewa przy okazji niedzielnego meczu ligowego. Kto odpowie za olbrzymie zniszczenia w sektorze gości?
Kibole Lecha pozazdrościli swoim piłkarzom boiskowego zwycięstwa z Widzewem (2:1) i w sektorze gości postanowili urządzić swój własny mecz, w którym rywalem była stadionowa infrastruktura. Przeciwnik nie miał szans, triumf lechitów był na tyle spektakularny, że od niedzieli jest to najważniejszy i najczęściej poruszany temat przez wszystkie sportowe media w kraju. Ucierpiały przede wszystkim kompletnie zdemolowane sanitariaty czy punkt gastronomiczny, były też próby naruszenia ogrodzeń, a pierwsze wyceny strat mówią o kosztach przekraczających 100 tysięcy złotych.
WIĘCEJ: Chuligani Lecha chcieli sforsować ogrodzenie i zaatakować kibiców Widzewa?
– Jestem zdegustowany tym, co stało się na trybunie gości. Niestety, te ujęcia, pokazujące jak wygląda sektor przyjezdnych na stadionie Widzewa, rozeszły się po świecie. Wiadomo, że w większości krajów są z kibicami pewne problemy i napięcia, ale w tym wypadku stadion został tak zdemolowany, że można by powiedzieć, że miała tam miejsce jakaś wojna. Zdarza się nawet wyrwane krzesełko, np. w derbach, ale teraz mamy do czynienia z metodycznym zniszczeniem całej infrastruktury. Czytam, że koszty są ogromne, liczone w dziesiątkach tysięcy złotych. To bardzo przykre. Mamy piękne stadiony, infrastrukturę, drogi, ale barbarzyństwa nie dało się wyplenić – mówi w rozmowie z Łódzkim Sportem Michał Listkiewicz, były międzynarodowy sędzia, a także prezes Polskiego Związku Piłki Nożnej.
Za olbrzymie straty trzeba teraz będzie zapłacić. Według naszego rozmówcy koszty ponieść powinni przede wszystkim sprawcy, choć odpowiedzialność za nich spoczywa na klubie z Poznania. – Oczywiście nie wkładam do jednego worka wszystkich kibiców Lecha, bo to była pewna grupa, ale nie można udawać, że się nic nie stało. Klub musi zrekompensować te straty. Najlepiej, gdyby wyegzekwował pieniądze od faktycznych sprawców. Jest monitoring, są nagrania, to jest najlepsza droga, żeby z tym skończyć – uderzyć po kieszeni. Zakazy stadionowe i tym podobne to cały czas pewne fikcyjne kary. Natomiast jeśli ktoś dostanie po kieszeni, a dzisiaj prawo to umożliwia, i będzie latami spłacał te zniszczenia, których dokonał, to będzie to najlepsza droga – podkreśla Listkiewicz.
CZYTAJ TEŻ: Kibice Lecha obrażali Widzew, a jego piłkarze tańczyli
Widzew ucierpiał w niedzielę podwójnie. Nie tylko zniszczony został obiekt, za który w dniu meczu odpowiada, co przerzuca na klub koszty naprawy, ale też ucierpią potencjalne wpływy do klubu w przyszłości. – Zamykanie sektorów to karanie przyszłych kibiców. Fani Zagłębia Lubin czy Pogoni Szczecin będą cierpieli za to, że poznaniacy narozrabiali, co jest bez sensu. Poza tym takie rozwiązania pozbawiają klub wpływów, bo jednak sprzedaż biletów ma znaczenie. W przypadku Widzewa sektor gości musi być teraz długo zamknięty, bo trzeba go wyremontować, ale zamykanie trybun za to, co się na nich dzieje ogólnie nie jest dobrym rozwiązaniem. To tak, jakby zamknąć kino czy teatr, bo ktoś się w nim źle zachowywał. Tu trzeba dotkliwie karać sprawców – finansowo, tylko!
Dostępne obecnie narzędzia powinny umożliwić wskazanie konkretnych sprawców i pociągnięcie ich do odpowiedzialności. – Klub powinien w drodze postępowania cywilnego zidentyfikować, co nie powinno być przy pomocy policji trudne, tych, którzy się tego dopuścili i pójść do sądu. Ten wyda nakaz, do drzwi zapuka komornik i od razu rura gościowi zmięknie, jak będzie musiał pół pensji oddawać przez ileś lat, bo naszła go chwila głupoty – Listkiewicz wskazuje prosty sposób na oduczenie negatywnych, niechcianych i niebezpiecznych zachować na stadionach. Zwłaszcza że w innych krajach te metody okazały się skuteczne.
Widzew Łódź przegrał w niedzielę Lechem, ale nadal znajduje się w górnej części tabeli (6. miejsce) i ma duże szanse, żeby skończyć w niej sezon. W starciu z poznaniakami nie był w stanie zrównoważyć walecznością i ambicją zdecydowanej przewagi jakościowej po stronie mistrza Polski.
– Lech jest drużyną dojrzalszą, ale Widzew nie ma się czego wstydzić. Sezon łodzianie i tak mogą zaliczyć do udanych. W niedzielę przegrali z podniesioną głową, z bardzo dobrym zespołem, który jest w ćwierćfinale jednego z europejskich pucharów. Poznaniacy na każdej pozycji mają jakościowych zawodników, świetnego trenera z dużym, międzynarodowym dorobkiem. Pozycja Widzewa w lidze nadal jest wysoka, na duży plus w stosunku do przedsezonowych oczekiwań – zaznacza Michał Listkiewicz.