W filmie “Ciekawy przypadek Benjamina Buttona” główny bohater urodził się starcem i z roku na rok młodniał, aż całkiem zniknął ze świata. Podobnie jest z grą ŁKS-u, który z meczu na mecz zalicza regres.
Wpuścił dwie bramki, jego wyjścia na przedpole przyprawiają kibiców o nadciśnienie. Źle dyrygował linią obrony, przez co Sandecja była w stanie raz po raz wyprowadzać coraz groźniejsze kontry. Im więcej Malarz opowiada o ambicji i o tym, jak to butów na kołek jeszcze nie zawiesza, tym gorzej gra. Czas na emeryturę.
Nikt nie zaliczył większego zjazdu od czasu zmiany trenera niż on. Klimczak nigdy nie umiał bronić, ale dawał dużo w ofensywie. Teraz wygląda na zagubionego tu i tu. Na początku meczu dwa razy, w swoim stylu próbował pociągnąć akcje do przodu, ale potem zwątpił i już do końca meczu skupił się na tym, co ostatnio wychodzi mu najlepiej – traceniu piłki.
Sabotaż, tak można nazwać grę zawodnika pozyskanego przez Charlotte FC. Miał masę szczęścia, że żaden z jego błędów nie skończył się golem, w innym wypadku zanotowałby dwie asysty.
Jedyny, któremu zmiana trenera wyszła na dobre. Odzyskał pewność siebie, ale dziś też popełnił kilka błędów. Przez swoje firmowe zagranie – wślizg na wyprostowanej nodze, mógł sprawić, że ŁKS grałby drugą połowę w dziesiątkę. Na szczęście trafił w piłkę.
To nie jest zły piłkarz. Problem w tym, że nie jest też prawym obrońcą. Widział to poprzedni trener, dlatego wystawiał go na skrzydle. Zamieszany w obie stracone bramki, przy pierwszej podał do zawodnika Sandecji, przy drugiej zgubił skrzydłowego, którego sfaulował Rozwandowicz.
Nie pomógł drużynie w niczym. Kilkanaście razy tracił piłkę, sprokurował rzut karny, którego nie zrobiłby średnio rozgarnięty junior. Od momentu przedłużenia kontraktu jeden z najgorszych piłkarzy ŁKS.
Świetny piłkarz szkoda tylko… że słucha zaleceń taktycznych trenera. Dominugez jak zwykle był w stanie zdominować swoją grą środek pola. Szkoda, że nie pozwala mu się grać jako ofensywny pomocnik, bo cały jego potencjał się marnuje. Uratował ŁKS przed stratą trzeciej bramki, kiedy jako jedyny ruszył za wychodzącym sam na sam piłkarzem Sandecji. Dominugez i Piotr Gryszkiewicz jako jedyni z zawodników ŁKS wyglądali, jakby chciało im się grać w piłkę.
Strzelił bramkę, bo piłka odbiła mu się od nogi. To tyle z jego występu.
Ma ogromne umiejętności, których w ostatnich meczach nie potrafi sprzedać. Dziś niewidoczny oprócz dwóch całkiem groźnych akcji ze skrzydła.
Za dobre zmiany w meczach ze Stomilem i Zagłębiem Sosnowiec wywalczył miejsce w składzie kosztem Piotra Janczukowicza. Aktywny, walczył o każdą piłkę, dryblował, nie odpuszczał ani przez chwilę. Szkoda, że jego zaangażowania nie uszanowali koledzy z drużyny, którzy postanowili przejść obok meczu.
Około 20. minuty meczu zderzył się z bramkarzem, stracił przytomność i został przewieziony do szpitala. Napastnikowi ŁKS życzymy szybkiego powrotu do zdrowia.
Przebywał na boisku przez 70. minut.
Wniósł trochę spokoju do gry defensywnej ŁKS, ale w niczym szczególnym nie pomógł.
Grał zbyt krótko.