Jakie są największe problemy ŁKS-u?
Łódzki Klub Sportowy bardzo słabo rozpoczął sezon. W pierwszych trzech meczach zdobył tylko punkt. To najgorszy początek rozgrywek w wykonaniu łodzian od 2011 roku. ŁKS dotychczas zremisował na stadionie Króla z Górnikiem Łęczna i przegrał w wyjazdowych starciach z Arką Gdynia oraz Miedzią Legnica. Jakie aktualnie są największe bolączki dwukrotnego mistrza Polski?
Zespół pod wodzą trenera Jakuba Dziółki ma grać bardziej bezpośrednio i agresywnie. Założenia są takie, że biało-czerwono-biali powinni w szybkim tempie przemieszczać się pod pole karne rywala, z pominięciem linii pomocy, i wysoko doskakiwać do przeciwników na ich połowie, żeby już w tym miejscu odbierać im piłkę.
I o ile na papierze brzmi to całkiem obiecująco, o tyle dotychczasowe spotkania pokazały, że nie tak łatwo będzie wprowadzić te idee do gry ŁKS-u. Przede wszystkim widać, że nowy styl, wymagający ogromnej wytrzymałości, bardzo szybko łodzianom zabiera energię. Bo zarówno w spotkaniu z Górnikiem, jak i Miedzią “Rycerze Wiosny” dobrze wchodzili w te starcia, ale z każdą minutą grali coraz słabiej, z mniejszą werwą. Najdobitniej efekty nowej filozofii były widoczne na przykładzie Maksymiliana Sitka, który niedługo po wejściu na murawę w meczu z Miedzią po jednej z akcji łapał się za kolana i wyglądał na skrajnie wyczerpanego.
ŁKS ma trzech zawodników, którzy jak najbardziej mogą stanowić o sile zespołu na poziomie 1. Ligi, ale grają na nieswoich pozycjach. To Andreu Arasa, Pirulo i Michał Mokrzycki. Pierwszy co prawda może występować na pozycji środkowego napastnika, ale zdecydowanie lepiej czuje się w duecie “dziewiątek”, jako ten ustawiony dalej od bramki rywala, niż grając samemu. Pokazało to ostatnie 20. minut meczu w Legnicy, gdy po wejściu Stefana Feiertaga ŁKS grał na dwóch napastników. Właśnie wtedy Arasa zaliczył najlepsze momenty w tym spotkaniu.
Pirulo po latach gry na skrzydle został przesunięty do środka pola i na razie sobie radzi mizernie. Dlatego, że to nigdy nie był i nie będzie rozgrywający w stylu Daniego Ramireza. To raczej przebojowy skrzydłowy, który chętnie atakuje pole karne, ale nie kreator gry. Mokrzycki natomiast w ostatnich spotkaniach grał bardzo wysoko, obok Pirulo, niemal jako drugi ofensywny pomocnik. Widać jednak, że Mokrzyckiemu brakuje umiejętności technicznych, by móc tę rolę wypełniać na wysokim poziomie. To bez wątpienia jest dobry środkowy bądź defensywny pomocnik, który potrafi zanotować ważny odbiór i szybko wznowić akcję, ale nie ktoś, kto może nadawać tempo grze ŁKS-u.
Każdy więc z trójki: Arasa, Pirulo, Mokrzycki traci część swojej piłkarskiej jakości przez to, że nie wykonuje swoich naturalnych boiskowych zadań. Można do tego grona dodać Antoniego Młynarczyka, który jako zawodnik prawonożny występuje na prawym skrzydle. Powoduje to, że utalentowany 19-latek traci możliwość zejścia do środka i wejścia w drybling z obrońcami rywala, a działo się tak, gdy był ustawiony na lewej flance.
ŁKS boryka się też z brakiem wystarczającej głębią składu. Łodzianie posiadają całkiem niezłą podstawową jedenastkę, którą w odpowiednim ustawieniu stać na walkę o awans do ekstraklasy. Natomiast ławka rezerwowych pozostawia naprawdę wiele do życzenia. W spotkaniu z Miedzią szkoleniowiec ŁKS-u dokonał tylko trzech zmian, w tym jednej w doliczonym czasie gry, bo po prostu nie miał, kogo wprowadzić na boisko przy niekorzystnym rezultacie.
Poza napastnikiem Stefanem Feiertagiem, skrzydłowym Maksymilianem Sitkiem i pomocnikiem Janem Łabędzkim, którzy pojawili się na murawie, na ławce znajdowali się: bramkarz Hubert Idasiak, obrońcy – Piotr Głowacki, Artemijus Tutyskinas, Aleksander Pawlak i pomocnik Mateusz Wysokiński. Pomijając jednak nawet ich boiskową charakterystykę, to po prostu nie są zawodnicy, którzy mogą zrobić sporą różnicę w grze po wejściu z ławki. Spełniają definicję uzupełnień składu, ale nic ponadto.
Oczywiście część powyższych problemów wynika z tego, że piłkarze ŁKS-u dopiero uczą się nowego stylu gry. Do tego z dużą dozą prawdopodobieństwa możemy założyć, że 15. miejsce, które aktualnie zajmuje w ligowej tabeli zespół z al. Unii, nie odpowiada jego realnej sile. Pytanie jednak, jak długo zawodnikom zajmie przyswajanie nowych schematów i wygrzebywanie się z ligowego dołka. Bo pierwsze kolejki w wykonaniu zawodników ŁKS-u każą sądzić, że wdrożenie na odpowiednim poziomie taktyki, jaką chce grać trener Dziółka, może zająć sporo czasu. Na tyle, że zanim Łódzki Klub Sportowy w pełni opanuje nowy sposób grania, to reszta ligowej stawki odjedzie mu w pełni. A przecież już teraz “Rycerze Wiosny” do drugiego miejsca, dającego bezpośredni awans do ekstraklasy, tracą dziewięć punktów.
Co więcej, cały czas można dojść do wniosku, że ŁKS-owi brakuje zawodników na odpowiednim poziomie, którzy mogliby realizować strategię wytyczoną przez trenera. Aktualna taktyka, która jest bardzo ambitna, może przerastać umiejętności znaczącej część zawodników, co prowadzi do takich obrazków, jak w pierwszych trzech meczach, gdy “Rycerze Wiosny” wyglądali na murawie na pogubionych, niepewnych i zdezorientowanych.
Wiele o zespole Dziółki powie nam najbliższy miesiąc. W tym czasie ŁKS rozegra 5 meczów, w których na papierze będzie faworytem. Jeśli w nich nie uda się łódzkim graczom odpowiednio zapunktować i dopisać do ligowej tabeli kilkunastu “oczek”, to wtedy będzie naprawdę nerwowo.