W ostatnich dniach szczegółowo opisywaliśmy na łamach Łódzkiego Sportu rządy rodziny Platków w Spezia Calcio i Casa Pia. Na koniec zostawiliśmy najważniejsze pytanie: co te historie mówią o przyszłości ŁKS-u?
Na podstawie decyzji podejmowanych przez Platka we Włoszech i Portugalii można wyciągnąć kilka ogólnych wniosków dotyczących preferowanego przez niego stylu zarządzania klubami. Czego więc możemy spodziewać się po Amerykaninie w Łodzi?
Jeśli Platek podejmie ostateczną decyzję o zaangażowaniu w klub (to najważniejszy warunek, w zasadzie należy go dopisać na początku każdego z dalszych wniosków, bo na oficjalne potwierdzenie zainteresowania Platka ŁKS-em będziemy musieli poczekać do końca lutego, a do tej pory – jak to w biznesie – wiele może się wydarzyć) rozpocznie się okres, który podczas negocjacji z Casa Pia Amerykanin nazwał obrazowo „randkowaniem, po którym podejmiemy decyzję, czy bierzemy ślub”. Platek nie wpompuje w ŁKS milionów tuż po podpisaniu papierów, tylko będzie stopniowo zwiększał swoje zaangażowanie w klub.
Inwestycyjne wybory Platka są bardzo nieoczywiste. W Lizbonie zaangażował się w klub z długami grający w drugiej lidze portugalskiej, ze stadionem na poziomie polskiej drugiej/trzeciej ligi (pojedyncza, leciwa trybuna z 5-6 rzędami siedzeń) i bez trofeów w gablocie (największym sukcesem piłkarskiej drużyny Casa Pia w momencie wejścia Platka była gra w krajowej elicie w sezonie 1938/1939). W SønderjyskE zastał zespół mierzący się z poważnymi problemami finansowymi, reprezentujący niewielkie miasteczko (Haderslev liczy niewiele ponad 20 000 mieszkańców). W Spezii z kolei od początku musiał zaś gasić pożar związany z rozpaczliwą walką o utrzymanie w Serie A.
Platek nie powinien więc raczej przestraszyć się sytuacji panującej w ŁKS-ie – z perspektywy inwestora dysponującego fortuną na poziomie 2 miliardów dolarów (informacje za włoskim Sky Sports) nawet kilka zaległych pensji pierwszoligowego piłkarza jest problemem, któremu w miarę sprawnie można zaradzić.
To wspólny punkt łączący historię wejścia Platka do Spezii i Casa Pia. Platek podchodzi z wielkim szacunkiem do ludzi związanych z przejmowanym klubem, znających realia jego funkcjonowania – wprowadza do kierownictwa zaufanych ludzi (w Ligurii zatrudnił brata Philipa, a w Jutlandii – córkę, Amandę), ale nie wywraca klubowych kadr do góry nogami. Po wejściu do Spezii pozostawił więc na stanowiskach prezydenta Stefana Chisoliego, dyrektora sportowego Maura Meluso i trenera Vincenza Italiano, a w Casa Pia współpracuje do dziś z wieloletnim prezesem Vítorem Franco (i bardzo sobie tę współpracę ceni).
Niewielkie jest więc prawdopodobieństwo, że po wejściu Amerykanina z ŁKS-em pożegnają się Tomasz Salski, Janusz Dziedzic czy Krystian Kierach (oczywiście o ile sami nie podejmą takiej decyzji niezależnie od zmian właścicielskich w klubie). W obecnym kształcie powinien także pozostać skład udziałowców ŁKS-u, wśród których oprócz Salskiego znajdują się Przemysław Andrzejak, Jerzy Pietrucha i Dariusz Łyżwa. Wszystko wskazuje na to, że Platek będzie chciał korzystać z wiedzy i doświadczeń ich wszystkich przy budowie przyszłości klubu z al. Unii.
Jeśli chodzi o czysto piłkarską stronę projektu, Platek stawia na profesjonalistów, którzy znają się na swojej robocie. Dobrym przykładem jest Casa Pia – Amerykanin wykłada w lizbońskim klubie pieniądze, ale „architektem” klubu sam nazywa Tiago Lopesa. To absolwent Harvard Business School i dawny współpracownik Carlosa Queiroza, który ma w CV pracę w Manchesterze United czy w Benfice Lizbona. Podobnie jest w Spezii, gdzie Platek powierzył rolę dyrektora sportowego Eduardo Macii, który w przeszłości pracował w działach skautingu Valencii, Liverpoolu (według angielskich mediów odpowiadał za transfery m.in. Fernando Torresa, Javiera Mascherano i Dirka Kuyta) czy Leicester City.
Wydaje się, że ambicję zarabiania pieniędzy Platek realizuje w innych obszarach swojej działalności niż futbol. Amerykanin nie oczekuje, że kluby, którymi zarządza będą mu przynosić znaczące zyski i w związku z tym nie powinien zrazić się, gdy okaże się, że po spadku czy nieudanym okienku transferowym do klubowej kasy trzeba włożyć znacząco więcej niż można z niej wyjąć. Sam mówił o swoim podejściu do pieniędzy w futbolu otwarcie w rozmowie z portugalskim dziennikiem „Tribuna”. – Futbol nie jest branżą, w której zarabia się dużo pieniędzy. W piłce nożnej jesteś z miłości do sportu. Jeśli chcesz zarabiać pieniądze, kupuj nieruchomości. Jeśli chcesz się dobrze bawić, a przy odrobinie szczęścia zarobić trochę pieniędzy, to idź do piłki nożnej.
Platek nie jest typem właściciela, który ogranicza swoje zaangażowanie w klub do wyłożenia raz na pół roku bajońskich sum do budżetu transferowego. Patrzy na klub znacznie szerzej, rozumie jego znaczenie w życiu miejscowej społeczności, nie ogranicza się tylko do finansowania pierwszej drużyny. Świetnie pokazuje to przykład Casa Pia – klubu wyjątkowego, bo wyrosłego z organizacji charytatywnej o tej samej nazwie zajmującej się m.in. prowadzeniem szkół dla dzieci z rodzin zagrożonych społecznym wykluczeniem (więcej o Casa Pia pisaliśmy TUTAJ). – Tym, co przykuło uwagę Platków nie była sama piłka nożna, ale połączenie sportowej działalności naszego klubu z jej aspektem społecznym. […] Kiedy negocjowaliśmy umowę, bardziej niż pieniądze, które w tej chwili nie są bardzo ważne, liczyło się pytanie o to, co możemy zrobić, aby pomóc dzieciom z Casa Pia – wspominał w rozmowie z maisfutebol.pt Carlos Simões, który uczestniczył w negocjacjach z Platkiem.
Z tego, co słyszymy, to właśnie ta wszechstronna wizja rozwoju ŁKS-u oparta na bliskich związkach z klubową akademią i dawaniu szansy zawodnikom z regionu była jednym z czynników, który przyciągnął Amerykanina do Łodzi.
– Nasze zaangażowanie jest długoterminowe. Chcemy, aby to, co budujemy, pozostało dziedzictwem w historii tej wspaniałej instytucji – to z kolei słowa Tiago Lopesa, zatrudnionego przez Platka „architekta” Casa Pia. Oczywiście trudno je zweryfikować, bo zarówno w La Spezii, jak i w Lizbonie Amerykanin rządzi dopiero od około dwóch lat. O tym, że Platek nie patrzy tylko na sukces klubu w trwających rozgrywkach, ale rozumie rolę długofalowego rozwoju świadczą jednak nie tylko słowa jego współpracownika, ale też podejmowane przez niego decyzje – choćby to, że zarówno we Włoszech, jak i w Portugalii Platek chce modernizować stadiony i inwestować w klubową infrastrukturę.
Po ewentualnym wejściu Platka ŁKS stanie się częścią swoistej „rodziny” klubów zarządzanych przez Amerykanina. To stawia przed klubem z al. Unii wielką szansę na wzajemną współpracę. Najbardziej oczywistym przykładem jest wymiana zawodników – ŁKS mógłby sięgać po potrzebujących ogrania młodych piłkarzy z południa Europy, a perspektywa możliwego transferu do Włoch czy Portugalii z pewnością byłaby ważnym argumentem dla polskich juniorów rozważających związanie swojej przyszłości z ŁKS-em (to naprawdę realna perspektywa – pomiędzy klubami Platka dochodziło już do podobnych ruchów, choćby do transferu Emila Holma z SønderjyskE do Spezii, czy wypożyczenia Kleisa Bozhanaja ze Spezii do Casa Pia). Perspektyw możliwej współpracy jest jednak więcej – ŁKS mógłby czerpać z wiedzy i doświadczenia partnerów z topowych lig czy wysyłać trenerów na zagraniczne staże.
W tym miejscu wracamy do wniosku pierwszego. Wciąż czekamy na oficjalne potwierdzenie zaangażowania Platka w ŁKS (i poczekamy co najmniej do końca lutego), więc z wyciąganiem daleko idących wniosków lepiej się wstrzymać. Tym bardziej, że w przeszłości pojawiały się już plotki o zainteresowaniu Platka innymi klubami – we wrześniu ubiegłego roku czeskie media informowały, że Amerykanin ma kupić Viktorię Pilzno. Do finalizacji transakcji jednak nie doszło.
Warto też pamiętać, że obok Spezii Calcio i Casa Pia Platek był też zaangażowany w trzeci klub – duńskie SønderjyskE. Klub z Południowej Jutlandii przejął jako ekstraklasowicza i zdobywcę Pucharu Danii, obiecując zmiany i inwestycje. Zostawił zaś… w drugiej lidze, bez skrupułów pozbywając się swoich udziałów po spadku z Superligaen.
Który scenariusz sprawdzi się więc w Łodzi? Czeski, duński, portugalski czy włoski? Jest spora szansa na powtórkę z południa Europy, ale w rozmowach o Robercie Platku warto też mieć z tyłu głowy, jak kończyły się jego piłkarskie inwestycje na północ od Alp.
Ten artykuł jest częścią serii tekstów Łódzkiego Sportu o Robercie Platku. Aby dowiedzieć się więcej o amerykańskim inwestorze, przeczytaj wszystkie: Pokora i ambicja, czyli jak Robert Platek buduje sensację ligi portugalskiej [RAPORT] Poczekajmy z szampanami. W Pilźnie też czekali na Platka i obeszli się smakiem ŁKS. Mentalność underdoga, czyli jak Robert Platek buduje klub na miarę Serie A [RAPORT] ŁKS. Znawca duńskiej piłki ostrzega przed Platkiem. „Sprzedawca koszmarów” Co przeszłość Roberta Platka mówi o przyszłości ŁKS-u? [9 WNIOSKÓW]