Ruchy kadrowe drużyny uzależnione są od odejść – mówi prezes Widzewa Mateusz Dróżdż i dodaje, że klub nie może sobie pozwolić na ryzyko.
Widzew zimą sprowadził tylko Andrejsa Ciganiksa. Planował jeszcze ściągnięcie Daniego Ramireza, ale na przeszkodzie stanęły przepisy, bo Hiszpan w tym sezonie grał już w dwóch klubach. – Był z nami w zasadzie dogadany, ale czekaliśmy jeszcze na opinię UEFA, by była absolutna jasność, czy może grać. Sprawa dotyczyła meczu o Superpuchar Polski z początku sezonu: czy takie spotkanie można uznać za towarzyskie, czy oficjalne. Usłyszeliśmy, że w przypadku jego występu mogłyby grozić nam walkowery. Dlatego zrezygnowaliśmy – tłumaczy prezes Widzewa w wywiadzie, jakiego udzielił „Przeglądowi Sportowemu”.
Padły oczywiście pytania, czy klub zamierza sprowadzić innego środkowego pomocnika, ale Dróżdż nie miał dobrych wieści dla kibiców Widzewa. – Ruchy kadrowe drużyny uzależnione są od odejść. Musimy mierzyć się przede wszystkim z tym, żeby zapewnić w klubie stabilne i mądre finansowanie, by nie było na przykład poślizgów w wypłatach, ponieważ wiele wydarzyło się na przełomie grudnia i stycznia w Widzewie w zakresie przepływów pieniężnych – wytłumaczył i dodał, że trzeba kontrolować każdą wydaną złotówkę.
Przypomnijmy, że na liście transferowej są Patryk Lipski oraz Wasyl Łytwynenko, a klub chce też wypożyczyć Kristoffera Normanna Hansena. Można więc rozumieć, że jeśli ktoś z nich odejdzie, to Widzew będzie miał wolne pieniądze na nowego gracza. Może też oczywiście chodzić o odejście innego zawodnika. Klub dostawał oferty dla Henricha Ravasa i Jordiego Sancheza. – W Widzewie każdy zawodnik jest na sprzedaż, ale za kwotę, która nas usatysfakcjonuje. Oferty dotyczące naszych zawodników takie nie były. Tym bardziej że marka tego piłkarza Widzewa jest więcej warta niż jeszcze pół roku temu. Chodzi także, aby odejść od koncepcji pracy tu i teraz, jaką praktykowano w Widzewie. Wiemy, że sprzedaż zawodnika Widzewa po tylu latach ustali politykę transferową na kolejne lata. W dużym uproszczeniu – jeżeli zaczniemy sprzedawać za 500 tys. euro, to od takich kwot rozpoczną się kolejne rozmowy. Jak sprzedamy za milion, to od tej kwoty będziemy przyjmować oferty – powiedział prezes Widzewa.
CZYTAJ TEŻ: Lider PKO Ekstraklasy wyciągnie z Widzewa napastnika?
Dziennikarz zapytał też, czy po udanej rundzie – drużyna jest trzecia w tabeli PKO Ekstraklasy – Widzew nie chce zaryzykować i jednak poszukać pieniędzy na transfery. Prezes klubu stwierdzi, że patrząc na możliwości finansowe innych klubów, widzi, że one mogą sobie pozwolić na takie ryzyko. – My tak nie możemy działać – powiedział.
1 Comment
Brak inwestycji w sytuacji kiedy ma się konkretny, sportowy wynik, to głupi sposób myślenia. Aby utrzymać wywalczone jesienią trzecie miejsce w tabeli, trzeba pozyskać dobrego, ofensywnego pomocnika, bo jeśli nie, to można tę ligę skończyć na 13-14 miejscu, tracąc lekko licząc kilka milionów złotych. A teraz działacze Widzewa weźcie do ręki kalkulator, lub liczydło i obliczcie sobie ile stracicie kończąc ligę na rzeczonych miejscach. A z trzeciego miejsca są jeszcze europejskie puchary i inne granty…