Gdyby w Hollywood powstał film o meczu ŁKS-u z Ruchem Chorzów, głównymi antagonistami byliby Engjell Hoti i Nacho Monsalve, czyli człowiek-faul i człowiek-strata.
Przy tak wesoło grającej obronie będzie miał sporo szans na pokazanie umiejętności, a te są duże. Przy bramkach nie mógł zrobić więcej. I tak obronił pierwszy strzał.
Lepiej niż z Legią. Zapamiętamy go z podania w pole karne Ruchu, którego nie wykorzystał Bartosz Szeliga. W defensywie, tak jak reszta, czyli słabo.
Główny winowajca utraty obu goli. Przy pierwszym dał się ograć Szczepanowi. Przy drugim stracił piłkę. Piłkę tracił jeszcze wiele razy, ale Michał Mokrzycki i Bobek byli bardziej przytomni. Wydawało się, że poziomem przewyższa zaplecze ekstraklasy, ale na razie życie brutalnie go weryfikuje.
Dzięki doświadczeniu wie, że nie zawsze warto wyprowadzać piłkę, gdy przeciwnik zakłada pressing, ale cieniem na jejgo występie kładzie się bierna postawa przy stracie drugiego gola.
Jest takie powiedzenie: “jak spadać to z wysokiego konia”. Glapka zagrał z przymusu, bo kontuzjowany jest Kamil Dankowski i chociaż w ofensywie błysnął kilka razy, to w defensywie nie dał zespołowi nic. Bolesne przetarcie z krajową elitą.
Znowu jeden z jaśniejszych punktów ŁKS-u. Naprawiał błędy po obrońcach, walczył i rozgrywał piłkę. Nie dokończył meczu, bo ukarany został dwiema żółtymi kartkami. No cóż, i tak zrobił więcej niż Monsalve i napastnicy.
Miał wejść w buty Michała Trąbki i sprawić, że ŁKS nie poczuje straty pomocnika. Z nowym piłkarzem Stali Mielec łączy go… szukamy, szukamy, szukamy. Może kolor skóry? Człowiek-faul. Każdą próbę odbioru kończył upomnieniem sędziego. Jeżeli w Albanii tak grają ofensywni pomocnicy, to wolimy nie wiedzieć jak zachowują się środkowi obrońcy…
To nadal jeden z najlepszych piłkarzy na polskich boiskach. Drybluje, podaje, czaruje, strzela nożycami i z dystansu. W meczu z Ruchem wydawało się, że myśli dwa razy szybciej od kolegów z zespołu. Gdy posyłał swoje dopieszczone podania, mógł tylko wzruszyć rękami, bo ełkaesiacy ruszali do nich spóźnieni o kilka sekund.
Nic dziwnego, że Kazimierz Moskal dał mu szansę w pierwszym składzie. Wiosną, zagrał w Gliwicach doskonały mecz. Tym razem tak dobrze nie było. Trochę się poprzepychał, trochę pościgał się z obrońcami Ruchu i to tyle.
Super, że dochodzi do sytuacji strzeleckich i nie boi się oddać strzału z dystansu. Ale żeby robić to tak słabo? Szczególnie przykry był strzał zza pola karnego. Piłka poleciała tak wysoko, że prawdopodobnie wróci na ziemię w okolicach niedzieli. W drugiej połowie zniknął, ale wydaje się, że po tym meczu jeszcze nie należy go skreślać. Jako jedyny z ofensywnych piłkarzy ŁKS-u próbował jakkolwiek zagrozić bramce Ruchu.
Nie dokończył pierwszej połowy przez uraz braku. Minus za machanie łapami w stronę Kazimierza Moskala po zmianie.
Po meczu podsumował swój występ: “można powiedzieć, że byliśmy gorsi we wszystkim“. Nic dodać, nic ująć.
Na pewno nie zagrał gorzej od Hotiego i chociaż to nie wyczyn, wydaje się, że taki pomocnik, w wyjściowym składzie może przydać się ŁKS-owi znacznie bardziej. Wspierał Mokrzyckiego jak tylko potrafił.
Zmienił Glapkę. Uspokoił nieco grę w prawym sektorze boiska, ale było już za późno.