Krzysztof Przytuła, były dyrektor sportowy ŁKS-u wziął udział w podcaście portalu Onet – “Prześwietlenie”. Swój pobyt w klubie z al. Unii ocenia pozytywnie.
– Praca dyrektora jest złożona. Za porażki odpowiedzialność bierze dyrektor sportowy. Kiedy ktoś decyduje o wszystkim kiedy jest dobrze, to kiedy jest źle to bierze ciosy na siebie. Na pewno nikt nie zarzuci mi, że mało pracowałem i że się nie znam na swojej pracy, bo jeszcze do niedawna wszyscy uważali, że znam się na niej bardzo dobrze. Trzecia sprawa to taka, że wykonałem super pracę w ŁKS-ie. Bez znaczenia, czy teraz jest lepiej, czy gorzej. Nikt nie umarł, nic złego się nie dzieje. Uważam, że to był dobry czas – powiedział Przytuła.
Według byłego eksperta Canal Plus w szatni drużyny z mocną przemową pojawił się tylko trzy raz przez cały swój pobyt w ŁKS-ie.
– Przez sześć lat w szatni drużyny z mocnym przekazem byłem tylko trzy razy. Ostatni raz po zremisowanym meczu z Górnikiem Polkowice jesienią. To było moje mocne wystąpienie, padały brzydkie słowa. Wynik jest składową działania różnych ludzi w danym momencie, w danym miejscu. Po czasie widzę, że to co wtedy powiedziałem w kontekście budowania czegoś mocniejszego przez grupę nie zostało wypracowane – stwierdził Przytuła. Być może, były dyrektor sportowy ŁKS-u zapomniał, że w szatni pojawił się również po meczu otwarcia stadionu Króla z Chrobrym Głogów, kiedy to przekazał zawodnikom, że odchodzi z klubu.
Czytaj także: Trener ŁKS-u: Mamy wiele do poprawy.
Człowiek, który szefował pionowi sportowemu ŁKS-u przez sześć lat nie czuje się odpowiedzialny za problemy finansowe jakie pojawiły się w łódzkim klubie, bo jak sam przyznał, nie wiedział, że są aż tak dotkliwe.
– Nie żałuję żadnego dnia w tym klubie. Ja byłem dyrektorem sportowym, nie zajmowałem się aspektami finansowymi. Przekonując piłkarzy, żeby do nas przyszli, chciałem żeby dostawali pieniądze na czas – powiedział były szef pionu sportowego łódzkiego klubu. – Nie wiedziałem, że problemy finansowe ŁKS-u są tak duże. Nie spodziewałem się, że to nakręci się z taką mocą i piłkarze zaczną hurtowo składać wezwania do zapłaty i rozwiązywać kontrakty w trakcie trwania sezonu – dodał były piłkarz Cracovii. To kolejne ekscentryczne stwierdzenie byłego dyrektora, bo pamiętajmy, że problemy finansowe łodzian zaczęły się wiosną 2021 roku, kiedy pieniędzy nie dostawali zawodnicy z akademii i Łukasz Sekulski.
Czytaj także: Dawid Kort: Jest robota do zrobienia.
Co więcej, Przytuła twierdzi, że nie był informowany o budżecie jakim może dysponować przy transferach.
– Nie miałem wpływu na to jacy sponsorzy są w klubie. Ja nie jestem od szukania sponsorów, ludzi do marketingu, fotografów. Zajmowałem się pozyskiwaniem piłkarzy i sztabu szkoleniowego. Przed zatrudnieniem rozmawiałem nawet z fizjoterapeutami. Dzięki mojej intuicji ściągałem ludzi. Mogłem pomylić się przy ściągnięciu piłkarza, ale pomyłki w finansach to nie moja wina. Nie zajmowałem się tabelkami w excelu. Nie miałem danych, nie wiedziałem kto i ile pieniędzy daje. Nie spotkałem się z żadnym inwestorem i nie prowadziłem rozmów na temat finansowania – zakończył Przytuła
Podcast z Krzysztofem Przytułą dostępny jest tutaj.