Dani Ramirez to piłkarz, który wzbudza wiele kontrowersji. Po odejściu z ŁKS-u, kiedy fani zarzucali mu, że negocjował umowę z Lechem za plecami dotychczasowego pracodawcy, zdarzało mu się wchodzić w utarczki słowne z fanami klubu z al. Unii. Doszło do tego, że Ramriez skasował konto na Twitterze.
– Kiedy jesteś rozpoznawalny, media społecznościowe to nie jest dobre miejsce dla ciebie. Jeżeli wszystko idzie dobrze, ludzie są dla ciebie mili i przyjaźni, ale kiedy sprawy idą nie tak, jak sobie tego życzymy, Internet jest bezlitosny. Ludzie nie mają współczucia, plotą, co im ślina na język przyniesie. Gdy grałem w ŁKS-ie i na początku w Lechu byłem dość aktywny. Odpowiadałem ludziom, wymienialiśmy opinie, ale przyszedł moment, w którym usunąłem Twittera, bo to było szaleństwo. Każdy oczekiwał, że mu odpowiem. Dla nas – ludzi rozpoznawalnych – im mniej cię w Internecie tym lepiej – powiedział Ramirez w rozmowie z Danielem Sobisem.
Czytaj także: Widzew i ŁKS w szczytnym celu
Hiszpan jest wychowankiem Realu Madryt. W LaFabrica, szkółce jednego z największych klubów na świecie, trenował z Alvaro Moratą, Danim Carvajalem i innymi gwiazdami hiszpańskiej piłki. Mimo tego, Ramirez nie wie, jak zachowałby się, gdyby ofertę złożył mu któryś z największych rywali “Królewskich“.
– Kocham Real Madryt, ale gdyby interesowały się mną Barcelona albo Atletico nie wiem jakbym się zachował. My piłkarze musimy dbać o nasze kariery. To praca, z której musisz wyżywić rodzinę. Czasami swoje uczucia musisz zostawić na boku – tłumaczył się Ramirez.
Coraz więcej mówi się o tym, że rundę wiosenną Ramirez rozegra w Widzewie. Fani ŁKS-u i Lecha, poprzednich klubów Hiszpana, nie pałają miłością do kibiców beniaminka PKO Ekstraklasy.
Czytaj także: Dani Ramirez w Widzewie? Czemu nie?
– Tak, jak powiedziałem. Kariera piłkarza nie jest długa. Mam 30 lat, nie zostało mi wiele gry w piłkę. Jeśli czułbym się w jakimś miejscu dobrze, wiedział, że mogę być tam szczęśliwy, przyjąłbym ofertę. Zawsze mam szacunek do klubów, w których grałem, nie powiem o nich złego słowa. Domyślam się, że gdybym podpisał kontrakt z Legią albo Widzewem wielu ludzi byłoby na mnie wkurzonych, ale takie jest życie piłkarza. Musisz myśleć o wykarmieniu rodziny. Nie jesteśmy kibicami. Rozumiem, że na przykład fani Lecha nie chcieliby widzieć mnie w koszulce Legii, ale takie jest życie – stwierdził Ramirez.
Pomocnik ma dobre wspomnienia związane z Łodzią. Czuł się w niej doceniany, polubił miasto. Wydaje się, że jeżeli zdecyduje się na zmianę klubu, to może to być jeden z elementów decydujących o podjęciu decyzji.
– Krzysztof Przytuła odmienił moją karierę. Zawsze będę mu za to wdzięczny. Dla mnie to nie tylko dyrektor sportowy, ale też przyjaciel. Widział mnie w dwóch meczach w Olsztynie i wiedział, że chce mieć w swojej drużynie. Kontaktowaliśmy się już w marcu. Mówił, że zmieni bieg mojej kariery, że będę szczęśliwy w Łodzi. Jestem mu bardzo wdzięczny, że sprowadził mnie do ŁKS-u. Trafiłem do klubu ze wspaniałym kibicami, w dużym mieście. Ryzykowałem, bo ŁKS dopiero awansował do pierwszej ligi, ale ryzyko się opłaciło – wyjaśnił Hiszpan.
Ramirez opowiedział również o odejściu z ŁKS-u. Po świetnym sezonie w pierwszej lidze i udanej rundzie w ekstraklasie interesowało się nim wiele klubów. ŁKS, który był prawie pewny spadku po jesieni, nie miał argumentów żeby przekonać piłkarza do pozostania. Gdyby poczekał pół roku prawdopodobnie zmieniłby klub jako wolny zawodnik.
– Miałem w kontrakcie zapis, że jeżeli spadniemy z ligi to będę wolnym zawodnikiem. To nie był dobry czas dla ŁKS-u. Lech zapłacił za mnie pół miliona euro. To było podziękowanie dla klubu, który tak dużo dla mnie zrobił – zakończył Ramirez.