Łódzki Klub Sportowy musiał poczekać na licencję nieco dłużej niż większość klubów Fortuna 1 Ligi, bo okazało się, że nie dopełniono wszystkich formalności, a złożona dokumentacja nie była kompletna. Przypomnijmy, że we wniosku licencyjnym na PKO Ekstraklasę brakowało m.in. audytu wykonanego przez biegłego rewidenta.
Ale to nie był jedyny powód problemów ŁKS-u z uzyskaniem licencji. Klub z al. Unii Lubelskiej miał także zaległości wobec jednego piłkarza oraz jednego klubu, których nie uregulował na czas.
– Zgodnie z podręcznikiem licencyjnym, klub, który wnioskuje o licencję, musi wszelkie zobowiązania, które powstały wcześniej i funkcjonowały na dzień 31 grudnia, zrealizować do 31 marca. W przypadku ŁKS-u pojawił się problem w odniesieniu do duńskiego klubu, z którego przyszedł Mikkel Rygaard i w stosunku do jednego z zawodników, który już w ŁKS-ie nie grał – tłumaczy Adam Kaźmierczak, prezes Łódzkiego Związku Piłki Nożnej.
Aby uzyskać licencję, szefowie ŁKS-u w trybie pilnym spłacili wspomniane zobowiązania, dzięki czemu klub uzyskał pozwolenie na grę w Fortuna 1 Lidze. To jednak nie oznacza końca problemów, bo kolejne mogą pojawić się przy ubieganiu się o licencję w przyszłym roku. Wtedy właśnie będą brane pod uwagę sprawy takich zawodników jak Ricardinho, Stipe Jurić czy Antonio Dominguez.
– W tej chwili, wszystkie zobowiązania, które ŁKS powinien zrealizować, zrealizował. Wszystkie następne pojawią się w kolejnym procesie licencyjnym – wyjaśnia w rozmowie z „ŁS” Kaźmierczak.
Przypomnijmy, że Komisja ds. Licencji Klubowych postanowiła przyznać ŁKS-owi licencję upoważniającą klub do uczestnictwa w rozgrywkach I ligi w sezonie 2022/2023 z nadzorem finansowym. Ponadto na ŁKS Łódź nałożono środek kontroli w postaci ostrzeżenia za naruszenie kryterium F.03 i F.04 Podręcznika Licencyjnego, a także w ramach nadzoru finansowego zobowiązano klub do co kwartalnego raportowania wykonania prognozy finansowej.
– Zobowiązanie wynika z tego, że jest określony czas, w którym kluby powinny się wyczyścić ze zobowiązań finansowych, a my ten czas przekroczyliśmy – skomentował Tomasz Salski.
Przy al. Unii muszą teraz mocno zacisnąć pasa, bo po niemal dwóch latach popadania w długi, klub musi wreszcie ponownie stanąć na nogi. Choć wydaje się, że w ŁKS-ie wyciągnięto wnioski z popełnionych błędów, to wciąż trzeba pamiętać, że każde kolejne zobowiązanie może się okazać przysłowiowym „gwoździem do trumny”.
CZYTAJ TAKŻE >>> Właściciel ŁKS-u: “Poważny inwestor widzi potencjał w klubie”