Kilka dni temu Widzew ogłosił zakontraktowanie Jordiego Sancheza. 27-latek ostatni sezon spędził w trzeciej lidze hiszpańskiej w drużynie Albacete. Jest wysoki i wygląda na silnego. Dopiero na boisku okaże się jednak, czy będzie wzmocnieniem łódzkiej drużyny. Na razie to 50 na 50 – albo będzie z niego pożytek, albo nie. W przypadku Hiszpanów przyjeżdżających do Polski tak zresztą jest – jedni dają wiele nowym drużynom, a nawet stają się gwiazdami ligi, inni okazują się przeciętni.
Na razie pewne wątpliwości budzą statystyki nowego widzewiaka z Hiszpanii, bo w ostatnim sezonie strzelił sześć goli jesienią, a wiosną tylko dwie i to dopiero w meczach barażowych. Nie jest to więc superstrzelec, ale nie można wykluczyć, że będzie strzelał gole w Polsce. Trzeba mieć taką nadzieję.
Podobnie było w przypadku Mattii Montiniego, który trafił do Widzewa ubiegłego lata, ale póki co zawodzi. Najpierw Włoch nie był przygotowany do gry, a po kolejnej przerwie w rozgrywkach odniósł kontuzję. Teraz przed nim trzecia próba.
Trzeci nominalny napastnik w kadrze Widzewa, czyli Bartosz Guzdek właśnie odszedł do Odry Opole na roczne wypożyczenie. Atak Widzewa to więc w tej chwili Sanchez i Montini (plus oczywiście nominalny skrzydłowy Bartłomiej Pawłowski, którego trener Janusz Niedźwiedź ustawiał na pozycji numer 9). Teraz wszystko opiera się na nadziei, że Hiszpan i Włoch wykonają dobrą robotę. Na razie to wróżenie.
W pomocy, jeśli chodzi o piłkarzy odpowiadających za ofensywę, w ogóle nie ma transferów. Ani w środku pola, ani na skrzydłach, czy wahadłach. Trudno uznać za wzmocnienia podpisanie nowych kontraktów z Dominikiem Kunem i Juliuszem Letniowskim, bo nie jest to świeża krew w drużynie. Na niespełna dwa tygodnie przed startem PKO Ekstraklasy klub z al. Piłsudskiego 138 wzmocnił ofensywę tylko Sanchezem. To dziwnie mało i kibice mają prawo się martwić. Tym bardziej, że zimą w klubie zapewniano, że ludzie odpowiedzialni za sport już pracują nad transferami, a już po pierwszoligowym sezonie słyszeliśmy wiele razy, że wzmocnienia będą już za chwilę, najlepiej przed obozem. I były, ale przychodzili tylko gracze defensywni. – Przecież drużynę buduje się od tyłu. I może w Widzewie byli zadowoleni z ofensywnej gry drużyny – mówi pół żartem pół serio Sławomir Gula, były piłkarz łódzkiego klubu, mistrz Polski z nim.
Brak wzmocnień ofensywy może martwić kibiców nie tylko dlatego, że PKO Ekstraklasa to przecież o wiele wyższe progi niż Fortuna 1. Liga, ale też z powodu faktu, że ostatniej wiosny Widzew nie zachwycał. Nie rozgrywał już tak porywających meczów, jak jesienią. Awans wywalczył dopiero w ostatniej kolejce po emocjonującym meczu z Podbeskidziem Bielsko-Biała. Wcześniej – w końcówce sezonu – zdobywanie goli spoczywało na barkach właściwie tylko Bartłomieja Pawłowskiego. Mogło się więc wydawać, że ofensywa Widzewa potrzebuje naprawdę porządnych wzmocnień, tym bardziej że odeszli jeszcze Przemysław Kita i Daniel Villanueva. Ale nic takiego nie nastąpiło. Część transferów wysypało się zapewne przez konkurencję i lepsze oferty innych klubów – patrz Bartosz Śpiączka, który wybrał Koronę Kielce, część pewnie z innych różnych powodów, ale – oprócz Sancheza – nie zadziało się nic w zamian. Być może w klubie uznali też, że siła ataku została już wzmocniona zimą (Bartłomiej Pawłowski, Ernest Terpiłowski i Patryk Lipski), bo w ostatnich miesiącach z ust włodarzy klubu padały stwierdzenia, że transfery tych zawodników planowane były dopiero na lato, ale przez sprzyjające okoliczności udało się ich dokonać wcześniej.
Pytamy o to Gulę. – Jeśli Letniowski będzie grał tak jak grał jesienią, a nie jak wiosną, to byłoby to wzmocnienie. Wzmocnieniem ofensywy może być też Marek Hanousek, który ma przecież wrócić do drugiej linii. Potencjał ma też na pewno Montini. Może potrzebował trochę więcej czasu i teraz pokaże więcej? Jest nowy napastnik z Hiszpanii. Dopiero boisko go zweryfikuje. Owszem, grał tylko w trzeciej lidze w Hiszpanii, ale piłkarze z tego kraju z wyższych lig do Polski nie przychodzą. Trochę graczy z trzeciej ligi hiszpańskiej się u nas nie sprawdziło, ale jednak sporo było też takich, którzy naprawdę dali radę. Dlatego jest możliwe, że Sanchez okaże się wzmocnieniem – mówi i analizuje dalej: – Widzew ma dwóch nominalnych napastników, więc trochę niżej albo na skrzydło wrócić może Pawłowski. Moim zdaniem on bardziej przyda się grając dalej od bramki. Może w klubie też doszli do takich wniosków i stąd tak mało ruchów transferowych do ofensywy. Widzew, oprócz Hiszpana, nie sprowadził nikogo do atakowania, ale jednak ofensywa może być silniejsza.
I dodaje: – Widzew nie zachwycał wiosną jeśli chodzi o atak, ale w niemal każdym meczu był faworytem i to on musiał prowadzić grę i atakować. Rywale zwykle się cofali. Nie grało się łatwo. Teraz właściwie nie będzie faworytem w żadnym meczu i będzie mógł grać inaczej, z kontrataku. Może dla ofensywnych piłkarzy, którzy są już w Widzewie, to będą bardzo dobre warunki do gry? Potencjał na pewno jest.
Oczywiście do wzmocnień ofensywy wciąż może dojść. Może odejście Bartosza Guzdka to sygnał, że ktoś jednak przyjdzie. Mówi się m.in. o Stefanie Saviciu, który grał w Wiśle Kraków. Okno transferowe zamknie się dopiero 1 września. Niewykluczone, że Widzew sprowadzi kogoś do ataku jeszcze przed startem ligi, ale im dłużej to trwa, tym bardziej musimy pogodzić się z tym, że z ust trenera Janusza Niedźwiedzia w kontekście nowych piłkarzy padać będą słowa o potrzebie nadrobienia przez nich zaległości treningowych, wprowadzenia się do drużyny i nauczenia jej modelu gry i schematów. Tak już w przeszłości bywało.
CZYTAJ TEŻ: Transfery do Widzewa. Najlepsze zostawią na koniec?
Może być też tak, że po kilku pierwszych kolejkach w PKO Ekstraklasie, Widzew będzie zmuszony szukać na szybko nowych piłkarzy do ofensywy. To chyba byłoby najgorsze, bo oznaczałoby bardzo słaby początek sezonu. – Oczywiście to też jest możliwe, a nawet dość prawdopodobne. Moim zdaniem Widzewowi nie sprzyja terminarz. Dwa mecze na wyjazdach, to nic dobrego dla beniaminka. Nie przekonuje mnie wymiana murawy tak późno. Można to było zaplanować wcześniej. A tak nie będzie łatwo, a słaby początek sezonu może oznaczać nerwowe ruchy w klubie. Tym bardziej, że ludzie, którzy nim zarządzają, nie mają wielkiego doświadczenia. Oby tak się nie stało. Na dzisiaj jednak nie da się wiele powiedzieć o potencjale ofensywnym Widzewa, w ogóle o jego sile i możliwościach na tle innych drużyn. Dzisiaj to byłoby wróżenie. Trzeba poczekać kilka kolejek. To już naprawdę niedługo, więc za chwilę się przekonamy – kończy były piłkarz łódzkiego klubu.
Ofensywni piłkarze w Widzewie:
Karol Danielak
Juliusz Letniowski
Ernest Terpiłowski
Bartłomiej Pawłowski
Patryk Lipski
Dominik Kun
Kristoffer Normann Hansen
Radosław Gołębiowski
Fabio Nunes
Bartosz Guzdek
Mattia Montini
Jordi Sanchez