W 30. minucie meczu Widzew – Zagłębie Lubin sędzia Tomasz Musiał podyktował rzut karny dla gospodarzy. Na bramkę strzelał Ernest Terpiłowski, piłkę ręką odbił Guram Giorbelidze. Gruzin chował ręce za plecy, ale odwrócił się i rzeczywiście przekroczył przepisy. Sędziowie nie mieli wątpliwości.
Te pojawiły się po chwili, bo Kacper Bieszczad obronił strzał Marka Hanouska. VAR nakazał jednak powtórkę. Wydawało się, że to bramkarz za szybko wyszedł z bramki, ale powód powtórzenia karnego był jednak inny. W pole karne za szybko wbiegł Marko Poletanović. I może by mu się upiekło, ale to właśnie on wybił piłkę głową na rzut rożny. Widzewiacy nie zdążyli więc z dobitką, bo obrońca z Lubina był przed nimi. Nic dziwnego, skoro pierwszy wystartował do piłki. Sędziowie mieli więc podstawy, by nakazać powtórkę.
Za drugim razem Bieszczad nie miał już szans po strzale Martina Kreuzrieglera i Widzew objął prowadzenie.